Główna przyczyna niemocy Torresa

Kolejny mecz, kolejne stracone szanse na gola - tak do tej pory wygląda historia Fernando Torresa w londyńskiej Chelsea. Jeśli Hiszpan naprawdę szybko nie poprawi swoich statystyk, to niewykluczone, że napastnik stanie się głównym obiektem zainteresowania w letnim okienku transferowym.

Kolejny mecz, kolejne stracone szanse na gola - tak do tej pory wygląda historia Fernando Torresa w londyńskiej Chelsea. Jeśli Hiszpan naprawdę szybko nie poprawi swoich statystyk, to niewykluczone, że napastnik stanie się głównym obiektem zainteresowania w letnim okienku transferowym.

Wykupienie "El Nino" z Liverpoolu kosztowało Romana Abramowicza 60 milionów euro. Rosyjski właściciel "The Blues" do tej pory chyba przeciera oczy ze zdumienia, gdy widzi jak spisuje się Torres na boisku. I bynajmniej nie robi tego z zachwytu...

Hiszpan zdążył rozegrać w barwach Chelsea już 7 spotkań. Wszystkie bez ani jednego gola. Nie dalej jak kilka dni temu pisaliśmy o i wszystko wskazuje na to, że do tego grona dołączył sam Abramowicz. "The Blues" wygrali sobotnie spotkanie z Wigan Athletic bez większego wkładu "El Nino", który pojawił się na boisku dopiero w drugiej części meczu. Hiszpan z kolei przedłużył swoją serię bez gola już do 447 minut.

Ostatnie spotkanie Chelsea pokazuje, że chyba skończyła się taryfa ulgowa dla Torresa, który tym razem nie wyszedł do gry w podstawowym składzie. Jeśli ta taktyka względem napastnika się podtrzyma w kolejnych meczach, to Fernando nie tylko pozostanie w swojej blokadzie, ale też będzie miał mniej okazji by ją przełamać. Nie powinniśmy się więc dziwić, jeśli tego lata Torres powróci na łamy prasy podczas posezonowego okienka transferowego...

Gdyby mimo wszystko władze londyńskiego klubu zdecydowałyby się pozbyć Hiszpana podczas lata, to ciężko przypuszczać by zarobili na transferze więcej niż 20 milionów euro. Bo w końcu kto kupowałby napastnika, który zapomniał jak się strzela gole? Tak czy inaczej zakup "El Nino" mógłby się okazać jedną z najbardziej chybionych decyzji Abramowicza w ciągu co najmniej kilku ostatnich lat!

Łatwiej więc spróbować coś temu zaradzić i zastanowić się, co złożyło się na niemoc Torresa na Stamford Bridge. Czy to problem z aklimatyzacją? Czy może brak jakiegokolwiek rodaka w składzie Chelsea? Chcąc rozpocząć taką analizę trzeba jednak sięgnąć pamięcią jeszcze przed rozpoczęciem obecnego sezonu. Były napastnik Atletico Madryt przybył do Anglii za sprawą Rafaela Beniteza, który widział w Torresie kogoś więcej, niż niezwykłego snajpera. I to właśnie pod wodzą swojego rodaka "El Nino" szybko wkomponował się w nowe realia futbolu, jakim niewątpliwie był dla niego futbol w lidze angielskiej. Benitez jednak odszedł z Liverpoolu po ostatnim sezonie, a do klubu przybył Roy Hodgson. I wtedy coś pękło...

Torres regularnie pojawiał się na murawie, jednak wraz z Benitezem odeszła część jego skuteczności, która spadła praktycznie o połowę. Już wtedy było widać, że coś się zmieniło w Hiszpanie. Mimo wszystko chrapkę na napastnika wciąż miała Chelsea. Liverpool widząc na własne oczy co się dzieje z "El Nino" w końcu zgodził się na transfer, podrzucając do Londynu prawdziwe "podgniłe jajo". Być może gdyby Torres został na Anfield Road wkrótce wróciłby do pełnej formy, zwłaszcza, że stery w ekipie "The Reds" objął Kenny Dalglish. Tymczasem Hiszpan trafił na Stamford Bridge przypominając bardziej zagubione dziecko, aniżeli światowej klasy napastnika, którego pamiętamy z poprzedniego sezonu.

Czy w takim razie Torres odnajdzie się jeszcze w Londynie, nim jego przygoda w stolicy Anglii dobiegnie końca? Niewątpliwie jest jest jeszcze na to szansa, ale potrzeba tu ponownego zaangażowania i konkretnych ruchów ze strony działaczy "The Blues", którzy muszą pokazać napastnikowi, że nie jest w Chelsea sam...

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas