Google pomaga Chińczykom w walce z cenzurą

Google może właśnie pomóc mieszkańcom kontynentalnych Chin w walce z wszechobecną tam cenzurą internetu - od teraz bowiem użytkownicy tej wyszukiwarki będą dostawali powiadomienie gdy będą wpisywali słowa uznawane przez władze za niebezpieczne. Zobaczcie jak słynna Wielka Ściana Ogniowa wygląda w akcji.

Google może właśnie pomóc mieszkańcom kontynentalnych Chin w walce z wszechobecną tam cenzurą internetu - od teraz bowiem użytkownicy tej wyszukiwarki będą dostawali powiadomienie gdy będą wpisywali słowa uznawane przez władze za niebezpieczne. Zobaczcie jak słynna Wielka Ściana Ogniowa wygląda w akcji.

Google może właśnie pomóc mieszkańcom kontynentalnych Chin w walce z wszechobecną tam cenzurą internetu - od teraz bowiem użytkownicy tej wyszukiwarki będą dostawali powiadomienie gdy będą wpisywali słowa uznawane przez władze za niebezpieczne. Zobaczcie jak słynna Wielka Ściana Ogniowa wygląda w akcji.

Zakazane w Chinach słowa to na przykład "plac Tian'anmen" - czyli Plac Niebiańskiego Spokoju - miejsce gdzie odbywały się studenckie protesty w 1989 roku, czy "Zhao Ziyang" - ówczesny sekretarz partii, który szukał ze studentami porozumienia co nie spodobało się reszcie komunistycznych władz. Jak się okazuje problemy są także z wyszukiwaniem informacji na temat najdłuższej rzeki w Azji - Jangcy. A to z tego względu, że jeden z chińskich znaków występujących w nazwie rzeki - Jiang - jest także imieniem byłego prezydenta CHRL - Jiang Zemina, który nadal ma silne koneksje polityczne, i o którego śmierci co rusz pojawiają się plotki co nie podoba się partii.

Reklama

Próba wyszukania takich słów kończy się całkowitą blokadą połączenia z siecią na 90 sekund, co możecie zobaczyć na przygotowanym przez Google wideo niżej:

Od teraz wyszukiwarka będzie podpowiadać użytkownikom, że dane słowo kluczowe może powodować problemy z połączenie. Dzięki temu Chińczycy będą wiedzieć kiedy dokładnie są cenzurowani i dlaczego.

Po aferze w 2010 roku, gdy na strony Google i innych amerykańskich firm odbywały się ciągłe ataki hackerów najprawdopodobniej wspieranych przez chińskie władze, Google oficjalnie zamknęło swoje biura w Chinach kontynentalnych i przeniosło się do Hong Kongu, gdzie wyszukiwarka nie jest już cenzurowana. Brak cenzury ze strony Google nie oznacza jednak całkowitego braku cenzury - jak widać - gdyż dalej całą sieć monitoruje Wielka Ściana Ogniowa - ogólnokrajowy firewall blokujący treści, które władzom się nie podobają.

Ruch ten dla Google okazał się bardzo trudny z biznesowego punktu widzenia, gdyż od 2009 roku do chwili obecnej ich udział w chińskim rynku wyszukiwarek spadł z 30 do 16%, głównie na rzecz krajowej wyszukiwarki Baidu, która w Państwie Środka króluje niepodzielnie z 78.5% udziałem w rynku.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy