Gwałt i groźby w taksówce Uber w Indiach

Uber, czyli coraz popularniejsza na świecie usługa, która łączy osoby szukające transportu z kierowcami, którzy znajdują się w danej okolicy, budzi sporo emocji. Jest bowiem ogromnym zagrożeniem dla taksówkarzy, którzy mogą zwyczajnie stracić klientów, a w dłuższej perspektywie czasu, odejść do lamusa...

Uber, czyli coraz popularniejsza na świecie usługa, która łączy osoby szukające transportu z kierowcami, którzy znajdują się w danej okolicy, budzi sporo emocji. Jest bowiem ogromnym zagrożeniem dla taksówkarzy, którzy mogą zwyczajnie stracić klientów, a w dłuższej perspektywie czasu, odejść do lamusa.

Całą usługą możemy zarządzać z poziomu smartfona, więc to idealne rozwiązanie dla wszystkich tych, którzy cenią sobie czas i pieniądze. Jest też czymś, co ostatnio jest bardzo popularne, a mianowicie możliwością wspólnych przejazdów, za obniżoną cenę.

Samochody usługi Uber nie są oznaczone, 80 procent opłaty za kurs trafia do kieszeni prowadzącego, a reszta należy do firmy. To sprawia, że przejazdy są tanie, bo wyeliminowany został, przez możliwości aplikacji smartfonowych, cały łańcuch korporacyjnych kosztów, za który to przecież my musimy płacić.

Projekt powstał w 2009 roku w San Francisco. Jakieś czas temu zainteresował się nim Google, dofinansował go i teraz sukcesywnie rozwija w ponad 43 krajach świata (164 miastach). Od końca sierpnia 2014 roku, Uber jest także dostępny w Polsce, a dokładnie w Warszawie.

Uber-taksówkarze, co prawda, nie mają licencji taksówkarza, ale wybrani zostali w wyniku bardzo rygorystycznej rekrutacji, więc można śmiało rzec, że są to odpowiedni ludzie na odpowiednim stanowisku i możemy czuć się z nimi bezpiecznie.

Ale nie do końca, o czym mogła przekonać się kilka dni temu jedna z mieszkanek Indii. Otóż zamówiła ona przejazd taksówką i wyruszyła w podróż. W jej trakcie kierowca pobił ją i zgwałcił, a następnie zagroził śmiercią, gdyby poinformowała o tym fakcie policję.

Kobiecie udało się zrobić zdjęcie tablic rejestracyjnych samochodu, więc zgłosiła sprawę na policję. Evelyn Tay, rzeczniczka Uber w Indiach, poinformowała, że mężczyzna był zawieszony za niespełnienie wymogów ustanowionych przez firmę i nie miał prawa wykonywać obowiązków. Mężczyzna nie zastosował się jednak do poleceń, wyłączył aplikację, nadajnik GPS i wyruszył w kurs.

Pobicia i gwałty kobiet w Indiach to chleb powszedni. Szacuje się, że tylko w ciągu jednej godziny gwałci się tam 3-4 kobiety. Sprawa 26-letniej mieszkanki Mathury jest dość niejasna. Usługa Uber bowiem mocno zaszła za skórę korporacjom taksówkowym, więc całe wydarzenie mogło być zmanipulowane przez jedną z nich i stać się pretekstem do ataku na firmę Uber, a to wszystko po to, by wyeliminować ją z rynku.

I udało im się, Uber został właśnie zakazany przez władze w stolicy kraju, Nowym Delhi.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas