Hit miesiąca: Destiny – recenzja

Jeśli mieszkacie w naszej galaktyce, to nie ma siły, abyście nie słyszeli o Destiny. Cudowne i kosztowne dziecko Activision, którego wykonawcą jest doskonale znane graczom Bungie. Jeśli ktoś z Was jednak nie kojarzy nazwy, to z pewnością serię gier Halo musi znać. To właśnie oni sprawili, że powstało Destiny...

Jeśli mieszkacie w naszej galaktyce, to nie ma siły, abyście nie słyszeli o Destiny. Cudowne i kosztowne dziecko Activision, którego wykonawcą jest doskonale znane graczom Bungie. Jeśli ktoś z Was jednak nie kojarzy nazwy, to z pewnością serię gier Halo musi znać. To właśnie oni sprawili, że powstało Destiny...

Jeśli mieszkacie w naszej galaktyce, to nie ma siły, abyście nie słyszeli o Destiny. Cudowne i kosztowne dziecko Activision, którego wykonawcą jest doskonale znane graczom Bungie. Jeśli ktoś z Was jednak nie kojarzy nazwy, to z pewnością serię gier Halo musi znać. To właśnie oni sprawili, że powstało Destiny, gra na punkcie której oszalały miliony graczy, a wydane na nią 500 milinów dolarów, zwróciły się w tydzień.

Postać gracza powraca do życia. Pomaga mu w tym mały byt, noszący nazwę Ghost, który przez resztę rozgrywki będzie pełnił funkcję pomocnika i doradcy. Nasz niebyt trwał długo, a w tym czasie wszystko bardzo się pozmieniało. Akcja Destiny rozgrywa się w bardzo odległej przyszłości, po odkryciu artefaktu. Traveler dał ludziom wiedzę i technologię, umożliwiającą ludzkości przemierzanie i kolonizację galaktyki. Wszystko było pięknie aż do momentu, gdy spotkaliśmy obcych, których cywilizacja okazała się na tyle silna, że nie tylko wygnała ludzi z kolonii i zepchnęła na Ziemię, ale nawet tam stoją oni na krawędzi wyginięcia. Ghost, którego posiadacie, jak każdy inny, jest maluteńkim fragmentem, pozostałością mocy i wiedzy jaką niegdyś podarował ludzkości Traveler. Gracz należy do elitarnej grupy wojowników, którzy są jedyną i ostatnią barierą między obcymi a zagrożoną ludzkością. Każdy Guardian ma zaszczyt i obowiązek obrony swej planety. To tyle – resztę poznacie sami, gdy postawicie swe stopy na ruinach Ziemi.

Reklama

Gracz ma wybór pomiędzy trzema klasami: Warlock używający mocy Travelera do ochrony i ataku, Titan który jest zbliżony do czołgu i spisuje się najlepiej w atakach z bliskiej odległości oraz Hunter, mający możliwość działania z ukrycia i stosujący broni długodystansowych. Każda z nich ma oczywiście specjalne umiejętności i perki, zmieniające się wraz z rozwojem postaci. Wszystkie mogą używać granatów i walczyć wręcz. Wybór klasy uzależniony jest od indywidualnych preferencji i trudno wskazać najlepszą czy też najbardziej uniwersalną.

Wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów, postać zyskuje dostęp do nowych umiejętności. Nie ma tutaj jednak drzewka umiejętności podobnego do tego, co znajdziecie w Borderlands czy Diablo. W przypadku Destiny postawiono na liniowy charakter ulepszania umiejętności postaci. Wynikiem tego jest fakt, że dwaj Guardianie na tym samym poziomie, charakteryzują się identycznymi umiejętnościami. Mogą się natomiast rodzajem uzbrojenia oraz elementami wyposażenia, gdyż te akurat uzależnione są od wyborów grającego. Samo uzbrojenie i wyposażenie także może działać odmiennie, gdyż zależy to bezpośrednio od tego jak je rozwiniemy. Im częściej używacie jakiejś broni, tym szybciej pojawiają się dla niej ulepszenia i dodatki. To oczywiście wpływa na dalsze decyzje gracza – musimy zastanowić się, a często są to bardzo istotne wybory, czy daną broń zostawić czy sprzedać, gdy pojawiają się nowe.

Każda postać dysponuje bronią podstawową, specjalną i na dokładkę ciężką. Przełączamy się pomiędzy nimi w dowolnym momencie, o ile posiadamy amunicję. Musicie wiedzieć, że wprowadzono tutaj pewne limity, ale na szczęście zabici wrogowie „wyrzucają” z siebie jej na tyle, że nie powinno być większego problemu z uzupełnianiem braków. Wachlarz dostępnych giwer jest rozległy i sądzę, że każdy znajdzie zestaw dopasowany do indywidualnych upodobań. Zadbano też o zróżnicowanie siły ognia oraz innych statystyk dla każdego rodzaju uzbrojenia, a więc naprawdę nie ma na co narzekać.

Niezależnie od wybranej broni, jednego możecie być pewni. Nigdy, przenigdy nie zabraknie Wam przeciwników do ubicia. Obcych jest pod dostatkiem i atakują kolejnymi falami. Schemat jest jeden – zabijacie, zbieracie i tak bez końca. Gdzie w tym wszystkim obiecywana przez Bungie fabuła? Ano jest jakaś, ale ponieważ wszystkie misje rozgrywają się epizodycznie, co oznacza tyle, że możecie je powtarzać do bólu, nie ma jakiegoś większego ciśnienia, aby pchać się w dalsze wydarzenia. Główna fabuła gdzieś tam sobie jest, ale i tak każdy żyje tym co się dzieje aktualnie na ekranie, to znaczy zabijaniem i levelowaniem. Kto by ogarnął całość wydarzeń. Tym bardziej, że nie brak w nich dziur i niedomówień. Mają je co prawda uzupełniać karty Grimoire, pojawiające się w trakcie rozgrywki na bungie.net. Jednak nawet to nie jest zachęto do poznawania fabuły. Ciekaw jestem ile osób pokusiło się o ich dogłębną analizę. Zresztą ich czytanie nie jest konieczne, aby grać. Ciekawe jak rozwinie się fabuła, gdy pojawią się obiecywane rozszerzenia. Destiny to space opera z fabułą i historią trudną do ogarnięcia, a co dopiero gdy pomyślimy o wątkach pobocznych.

Pierwsze etapy, rozgrywane na terytorium Rosji, służą jako samouczek. W trakcie rozgrywania misji na tym terenie, zapoznacie się ze sterowaniem, walką i innymi elementami mechaniki gry. Etap treningowy jest na tyle obszerny, że możecie być spokojni, iż do dalszej walki, staniecie doskonale przygotowani.

Miasto jest miejscem, do którego będziecie regularnie powracać, gdyż pełni ono rolę huba łączącego poszczególne misje, a także zwyczajem innych gier MMO, jest to miejsce, gdzie można dokonać zakupów broni, sprzętu i napraw. To tutaj znajduje się bank, w którym przechowacie niepotrzebne w danej chwili sprzęty. Za jego pośrednictwem można udostępniać go pozostałym postaciom, jakie macie na swoim koncie.

W mieście (aż do osiągnięcia piątego poziomu) możecie przyjmować zlecenia na misje dla najemników.

Wzorem innych gier MMO w mieście możecie próbować interakcji z postaciami sterowanymi przez innych graczy. W pewnym stopniu, gdyż Bungie dość mocno okroiło ten temat. Mamy co prawda akcje jak taniec czy też inne gesty, ale nie ma co liczyć na bezpośrednią rozmowę. Chyba, że jesteście w jednej grupie. Bungie tłumaczy to ograniczaniem spamu i innych zachowań, znanych z tego typu gier, ale z drugiej strony samo dołączanie do grup niepotrzebnie skomplikowano. Nie pomyślano na przykład o żadnej możliwości reklamowania przez gracza, chęci dołączenia do grupy.

Nawet jeśli w końcu uda się Wam utworzyć lub dołączyć do grupy, to niestety jej liczebność ograniczono do trzech osób. Są oczywiście publiczne eventy, dziejące się na różnych mapach, do których może dołączyć w zasadzie dowolna ilość graczy, czyli to co powszechnie nazywa się rajdami. Są też potyczki PvP. Jednak trzy osoby w grupie? No proszę... Większość ludzi ma więcej znajomych, z którymi chciałaby grywać. Byłoby miło, gdyby ta ilość została z czasem powiększona. Większość czasu spędzicie na eksploracji map i najczęściej będzie to wyglądało tak, że za pierwszym razem wykonacie cele fabularne, a za kolejnym(i) wybierzecie się tam po przedmioty i pieniądze. Na mapach pojawiają się Patrole, dające dostęp do losowo generowanych misji dodatkowych. Są to zróżnicowane zadania, które z pewnością urozmaicają rozgrywkę i umilają kolejne odwiedziny w tej samej okolicy. Jest to także znakomita okazja, aby zwiększać level posiadanych postaci. Zwłaszcza gdy jest on zbyt niski, aby przejść do kolejnej fazy rozgrywki.

Wszystkie lokacje wyglądają tak samo. Oczywiście pojawiają się nowe obszary. Odblokowujemy je kończąc pewien ciąg, połączonych z sobą misji. Nie oczekujcie jednak, że wraz z nimi pojawią się nowe środowiska czy przeciwnicy. Tutaj świat nie zmienia się w stylu, który znamy chociażby z Borderlands.

Oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie. Niezależnie od platformy, na którą zakupicie Destiny, możecie oczekiwać wysokiego poziomu wykonania. Wszystko działa płynnie, Tutaj nie ma dyskusji, że Bungie wykonało kawał solidnej pracy. Gdyby nie ta nuda w projektowaniu lokacji oraz mdła paleta kolorów!

Czasy wczytywania kolejnych misji są bardzo różne. Czasami ich nie zauważycie, ale często są tak długie, że zaczynacie się zastanawiać, czy przypadkiem coś się nie stało. Da się to znieść, bo rekompensatą jest dynamiczna rozgrywka.

Oprawa dźwiękowa to arcydzieło. Efekty, głosy postaci i przede wszystkim ścieżka dźwiękowa stoją na najwyższym poziomie. Bungie wie jak to robić i tyle. Po prostu fachowcy.

Jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz, o której powinniście wiedzieć przed zakupem. Pomijam w tej chwili konsole starej generacji. Przepraszam ich użytkowników, ale wiem, że dla wielu graczy Destiny równa się nowa generacja. W tym wypadku musicie mieć świadomość, że wybór konsoli naprawdę ma znaczenie. Grałem w Destiny zarówno na PS4 jak i na Xbox One. Tego co przeczytacie za chwilę nie można traktować jako osobistej preferencji, gdyż kocham obie maszynki i nie mam im nic do zarzucenia. Okazuje się jednak, że wersja na PS4 wygląda i działa o niebo lepiej niż na Xbox One. Grafika jest bogatsza, a gra działa zdecydowanie płynniej. Także czasy wczytywania są zdecydowanie krótsze. Tak więc, jeżeli możecie wybierać, dajcie szansę konsoli od Sony.

Podsumowując – Destiny z pewnością nie jest grą, jaką nam obiecywano. Okazuje się jednak, że ma sporo ograniczeń. Są małe drużyny, powtarzalne elementy, fabuła całkowicie gdzieś z boku i chyba nie do końca ten rozmach, jakiego oczekiwałem. Oczywiście o powodzeniu Destiny zadecydowali swoimi portfelami gracze. Okazało się, że są w stanie przymknąć oko na wiele niedoróbek i braków. Destiny jest niewątpliwie jedyną w swoim rodzaju grą na konsole. Warto spróbować, bo jest dynamika, piękna oprawa graficzna i dźwięków oraz możliwość zabawy przez naprawdę długi czas. Będę obserwował, jak Bungie rozwinie swój pomysł i co finalnie z tego wyniknie. Dzisiaj mogę powiedzieć tyle – warto kupić, ale ze wskazaniem na te wszystkie elementy, które trochę rozczarowują.

 

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy