HRT? Nie bądźmy śmieszni...

Szef zespołu Hispania Racing F1 Team - Jose Carabante - to pan o naprawdę dużych marzeniach. Problem w tym, że nawet snując się w myślach powinno się zachować choćby krztę realizmu. Jednak hiszpańskiemu biznesmenowi najwyraźniej go brakuje, po tym jak oświadczył, że liczy na miejsce w pierwszej dziesiątce...

Szef zespołu Hispania Racing F1 Team - Jose Carabante - to pan o naprawdę dużych marzeniach. Problem w tym, że nawet snując się w myślach powinno się zachować choćby krztę realizmu. Jednak hiszpańskiemu biznesmenowi najwyraźniej go brakuje, po tym jak oświadczył, że liczy na miejsce w pierwszej dziesiątce...

Szef zespołu Hispania Racing F1 Team - Jose Carabante - to pan o naprawdę dużych marzeniach. Problem w tym, że nawet snując się w myślach powinno się zachować choćby krztę realizmu. Jednak hiszpańskiemu biznesmenowi najwyraźniej go brakuje, po tym jak oświadczył, że liczy na miejsce w pierwszej "dziesiątce"...

Co prawda nie chodzi o miejsca samych kierowców, ale o klasyfikację najlepszych konstruktorów. Co prawda sam cel wydaje się prosty w wykonaniu, jako że poza ekipą HRT są jeszcze trzy inne zespoły, które póki co nie zdobyły ani jednego punktu. "Zerowa strefa" zaczyna się już od 9 miejsca od którego zaczyna się lista największych przegranych sezonu. Poza Hispania Racing F1 Team jest tam jeszcze Team Lotus, Virgin, i Williams.

Reklama

I choć marzenie pana Carabante wydaje się łatwe do spełnienia, tak w praktyce chyba mało kto traktuje jego słowa poważnie. Zarówno Narain Karthikeyan, jak i Vitantonio Liuzzi zajmują niemal wyłącznie ostatnie miejsca, dobitnie pokazując, że zespół HRT nie powinien się zbytnio afiszować ze swoimi mocarstwowymi planami.

Wydaje się, że prędzej swoich pierwszych punktów doczeka się ekipa Williamsa, którego kierowcy zajęli ostatnio 15 i 17 miejsce. No ale cóż, marzyć każdy może, prawda?

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy