Łowienie talentów, czy już handel dziećmi?

Największe na świecie kluby piłkarskie znane są z tego, iż potrafią podbierać sobie nawzajem młode talenty, które cechują się bardzo dobrymi perspektywami na przyszłość. Tylko czy kupowanie kilkunastoletnich letnich dzieci jest zgodne z jakąkolwiek etyką ze strony skautów, czy nawet rodziców takiego dziecka?

Największe na świecie kluby piłkarskie znane są z tego, iż potrafią podbierać sobie nawzajem młode talenty, które cechują się bardzo dobrymi perspektywami na przyszłość. Tylko czy kupowanie kilkunastoletnich letnich dzieci jest zgodne z jakąkolwiek etyką ze strony skautów, czy nawet rodziców takiego dziecka?

Największe na świecie kluby piłkarskie znane są z tego, iż potrafią "podbierać" sobie nawzajem młode talenty, które cechują się bardzo dobrymi perspektywami na przyszłość. Tylko czy kupowanie kilkunastoletnich letnich dzieci jest zgodne z jakąkolwiek etyką ze strony skautów, czy nawet rodziców takiego dziecka?

Jakiś czas temu Wielką Brytanię obiegła informacja o nowych zakupach Arsenalu i Manchesteru United, gdzie w obu przypadkach nabyto 16-letnich chłopców. "Kanonierzy" sprowadzili do siebie niejakiego Jona Torala, który jest wychowankiem szkółki słynnej Barcelony. Z kolei "Czerwone Diabły" zakontraktowały do siebie Adnana Januzaja z Anderlechtu Bruksela. Obaj zawodnicy całą przyszłość wciąż mają przed sobą, ale 16 lat to w tej chwili całkowita norma w transferach między klubami.

Reklama

Czy jednak to samo można powiedzieć, gdy transfer dotyczy 11-letnich, albo nawet młodszych chłopców? Taka właśnie sytuacja może mieć miejsce już wkrótce za sprawą pewnego talentu z Hetmana Białystok, którym zaczęli się interesować skauci "Blaugrany". Chodzi o Bartosza Wiktoruka, którego umiejętności wszyscy naokoło zwykli określać tylko jednym słowem: "magia". Młody Polak jest jedną z tych "perełek", który ma szansę dostać się do legendarnej szkółki Barcelony. Szansa na sukces jest więc na wyciągnięcie ręki, tylko czy tego typu "handel dziećmi" jest zgodny z moralnego punktu widzenia tych osób, które ten transfer proponują i tych, którzy się na to zgadzają?

Z perspektywy skautów, jest to praca jak każda inna. Większość łowców talentów dostaje duże prowizje przy transferach znalezionych przez siebie "brylantów", toteż ich upór przy dążeniu do celu jest wprost proporcjonalny do potencjału dziecka.

A rodzice? Zwykle są świadomi rozmiaru szansy przed jaką stoi ich dziecko, więc rzadko kiedy robią jakieś problemy przy transferze. Zwłaszcza, że pieniądze oferowane przez klub potrafią być naprawdę przekonujące. Podobne podejście ma ojciec wspomnianego Bartosza, który nie wyklucza przeprowadzki całej rodziny do Hiszpanii, byleby tylko dać synowi taką perspektywę kariery, jaką cieszy się teraz choćby Lionel Messi. Argentyńczyk miał 13 lat kiedy trafił do barcelońskiej szkółki.

Czy więc takie zabiegi są typowym łowieniem talentów, czy powinniśmy nazywać rzeczy po imieniu i określać to jako handel dziećmi? To pytanie pozostawiam już wam do odpowiedzi...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy