Mok-bang, czyli porno-gastronomia
W naszej telewizji ostatnim hitem jest jedzenie - programy kulinarne przeżywają prawdziwy renesans, a dołączyły do nich zapożyczone z zachodu kulinarne reality showy. Jednak na dalekim wschodzie wygląda to nieco inaczej, bo w Korei Południowej wielkim hitem jest trend nazwany mok-bang (zlepek słów "obiad" i "transmisja") - czyli swego rodzaju kulinarne porno.
W naszej telewizji ostatnim hitem jest jedzenie - programy kulinarne przeżywają prawdziwy renesans, a dołączyły do nich zapożyczone z zachodu kulinarne reality showy. Jednak na dalekim wschodzie wygląda to nieco inaczej, bo w Korei Południowej wielkim hitem jest trend nazwany mok-bang (zlepek słów "obiad" i "transmisja") - czyli swego rodzaju kulinarne porno.
Polega to z grubsza na tym, że gwiazdy mok-bang (spośród których jedną z większych jest niejaka Diva) siadają przed ekranem swojego komputera, uruchamiają kamerkę internetową, wchodzą na stronę Afreeca TV i rozpoczynają stream, podczas którego zjadają często tony jedzenia prowadząc jednocześnie rozmowę z widzami komentującymi na czacie co wygląda mniej więcej tak:
I mówiąc tony jedzenia mówimy tu o naprawdę sporych ilościach - Diva potrafi bowiem za jednym posiedzeniem zjeść dwie średnie pizze, 30 jajek sadzonych i paczkę krabowych szczypców lub pięć "zupek chińskich". Łącznie w ciągu miesiąca wydaje ona na jedzenie nawet ponad 10 tysięcy złotych lecz zwraca się to jej z nawiązką. Jej fani mogą poprzez Afreeca TV dawać jej wirtualne żetony zwane balonami, które później zamieniane są na realne pieniądze i chodzi tu o kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. A jednocześnie za dnia prowadzi ona normalny tryb życia pracując jako konsultantka.
Diva w wywiadzie udzielonym ostatnio koreańskim mediom zdradziła, że nie ma problemu z jedzeniem, nie wymiotuje poza wizją i nie ma żadnych problemów zdrowotnych z powodu zjadania tak dużych ilości pokarmów, choć za swoją sławę zapłaciła ona 10 dodatkowymi kilogramami wagi.
Tak do końca nie wiadomo co stoi za tym fenomenem choć najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja, według której fani internetowych "wyjadaczy" nie lubią po prostu jeść w samotności, a właśnie samotność jest ogromnym problemie w stechnicyzowanym do granic możliwości społeczeństwie południowej Korei.
A rośnie on cały czas w siłę, bo Diva ma sporą konkurencję - nie tylko wśród kobiet. Poniżej chyba bardziej humorystyczny przypadek.