NASA odnalazła na orbicie Księżyca zaginioną sondę

Pierwsza indyjska sonda kosmiczna Chandrayaan-1 (w wolnym tłumaczeniu "księżycowy statek") trafiła na orbitę Księżyca w roku 2008, jednak dane jej było popracować tylko rok, po czym kontakt ze statkiem gwałtownie się urwał i nigdy nie został przywrócony. O sondzie jednak całkowicie nie zapomniano, a ostatnio NASA udało się ją odnaleźć.

Pierwsza indyjska sonda kosmiczna Chandrayaan-1 (w wolnym tłumaczeniu "księżycowy statek") trafiła na orbitę Księżyca w roku 2008, jednak dane jej było popracować tylko rok, po czym kontakt ze statkiem gwałtownie się urwał i nigdy nie został przywrócony. O sondzie jednak całkowicie nie zapomniano, a ostatnio NASA udało się ją odnaleźć.

Pierwsza indyjska sonda kosmiczna Chandrayaan-1 (w wolnym tłumaczeniu "księżycowy statek") trafiła na orbitę Księżyca w roku 2008, jednak dane jej było popracować tylko rok, po czym kontakt ze statkiem gwałtownie się urwał i nigdy nie został przywrócony. O sondzie jednak całkowicie nie zapomniano, a ostatnio NASA udało się ją odnaleźć.

Jest to nie lada osiągnięcie, bo mówimy tu o odnalezieniu obiektu będącego kostką o wymiarach 1.5 na 1.5 na 1.5 metra na orbicie Księżyca, w odległości 380 tysięcy kilometrów. A taka właśnie sztuka powiodła się naukowcom z NASA Jet Propulsion Laboratory w kalifornijskiej Pasadenie.

Reklama

Dokonali oni tego z pomocą naziemnego radaru - teleskop by tu się nie przydał, bowiem sam Księżyc odbija zbyt dużo słonecznego światła i tam maleńki obiekt jest po prostu przez światło przyćmiewany. Wykorzystano zatem radar o 70-metrowej antenie znajdujący się w Goldstone Deep Space Communications Complex - mikrofalowy sygnał wysłany z jego pomocą odbierano z pomocą stumetrowej anteny radioteleskopu Green Bank Telescope, a później sięgnięto także po pomoc radioteleskopu Arecibo Observatory.

Rozpoczynając poszukiwania nie było nawet pewności, że sonda nie rozbiła się o powierzchnię Księżyca, nasz naturalny satelita ma bowiem sporo obszarów o wyższej grawitacji, które dość drastycznie mogły zaburzyć orbitę tak małego obiektu. Jedyne co było pewne, to że jeśli sonda nie spadła to będzie przelatywać koło biegunów Księżyca, dlatego tam właśnie skierowano nasłuch.

I opłaciło siĘ to - okazało się, że sonda jest obecnie przesunięta o około pół cyklu orbitalnego względem ostatnich informacji sprzed 8 lat. Ważniejsze jednak od namierzenia starej, niedziałającej sondy, było to, że udało się opracować technikę pozwalającą na namierzanie tak niewielkich obiektów (potwierdzono później działanie tej technologii na sondzie LRO) - może się ona okazać bezcenna w przypadku przyszłych misji, księżycowych czy na planetoidy.

Źródło: , Zdj.: PD

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy