Nowotwory dziesiątkują ratowników z 11 września

11 września 2001 roku zapisał się czarnymi barwami na kartach historii Stanów Zjednoczonych i całego świata. Następstwa tego potwornego ataku terrorystycznego, w którym śmierć poniosło niemal 3 tysiące ludzi, trwają do dziś. Ratownicy, czyli strażacy, medycy, policjanci i zwykli mieszkańcy Nowego Jorku...

11 września 2001 roku zapisał się czarnymi barwami na kartach historii Stanów Zjednoczonych i całego świata. Następstwa tego potwornego ataku terrorystycznego, w którym śmierć poniosło niemal 3 tysiące ludzi, trwają do dziś. Ratownicy, czyli strażacy, medycy, policjanci i zwykli mieszkańcy Nowego Jorku...

11 września 2001 roku zapisał się czarnymi barwami na kartach historii Stanów Zjednoczonych i całego świata. Następstwa tego potwornego ataku terrorystycznego, w którym śmierć poniosło niemal 3 tysiące ludzi, trwają do dziś.

Ratownicy, czyli strażacy, medycy, policjanci i zwykli mieszkańcy Nowego Jorku, którzy pomagali w wydobywaniu ciał ofiar ze zgliszczy dwóch wież Światowego Centrum Handlu (WTC), borykają się teraz z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi.

Szpital Mount Sinai od kilku lat monitoruje stan zdrowia wszystkich 37 tysięcy ratowników. Według najnowszych danych, nastąpiła właśnie "prawdziwa eksplozja zachorowań" na raka płuc, prostaty, tarczycy czy białaczkę.

Reklama

A to wszystko w wyniku kontaktu z azbestem, ołowiem i rtęcią, które znajdowały się w zniszczonych elementach konstrukcyjnych wież, w komputerach i rozbitych żarówkach. W tej chwili liczba chorych wzrosła do 2500, a w ubiegłym roku było to 1140 przypadków.

Według analiz, osoby, które pracowały w miejscu katastrofy, są o 19 procent bardziej narażone na nowotwory, co właśnie obserwuje się we wzroście zachorowań. Rząd chce przeznaczyć, do 2016 roku, aż 4,3 miliarda dolarów na pomoc chorym.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy