Orkan rozpędził samolot do prędkości dźwięku
Dzięki potężnym orkanom, które od kilku tygodni panują nad północnym Atlantykiem, skróceniu uległa podróż lotnicza z Ameryki Północnej do Europy. Orkan Krystian sprawił, że Boeing 777-200 pobił rekord w prędkości lotu, pędząc niemal tak szybko, jak dźwięk...
Do niecodziennego zjawiska doszło 7 stycznia nad północnym Atlantykiem. Samolot Boeing 777-200, należący do linii lotniczych British Airways, osiągnął rekordową prędkość przelotu. Podczas podróży z Nowego Jorku do Londynu, na wysokości kilkunastu kilometrów, wleciał w strefę prądu strumieniowego.
Jest to strumień powietrza przemieszczający się z zawrotną prędkością z zachodu na wschód na pograniczu troposfery i stratosfery, między masami powietrza o zróżnicowanej temperaturze. Po raz pierwszy dowiedziano się o jego istnieniu podczas Drugiej Wojny Światowej, kiedy piloci wznieśli się na wysokość ponad 10 kilometrów i zauważyli, że coś niewidzialnego powoduje zwiększenie prędkości przemieszczania się ich samolotów.
Obecnie prąd strumieniowy jest wykorzystywany przez pilotów, aby dolecieć do wyznaczonego celu szybciej, przy tym zużywając mniejszej ilości paliwa. Możliwe jest to jedynie wówczas, gdy samolot porusza się z wiatrem, a nie pod wiatr.
Alastair Rosenschein, pilot Boeinga, postanowił wykorzystać orkan Krystian i związany z nim prąd strumieniowy, aby przyspieszyć lot do Europy. Wówczas okazało się, że wiatr wieje znacznie szybciej niż można się było tego spodziewać, bowiem samolot został przez niego rozpędzony aż do 1200 km/h, a więc o 300 km/h szybciej niż wynosi maksymalna prędkość maszyny podawana przez producenta.
Rozkład prądu strumieniowego 8 stycznia 2015. Największa prędkość oznaczona została kolorem fioletowym i białym. Czarne strzałki to trajektoria lotu Boeinga. Fot. earth.nullschool.net
Co więcej, do osiągnięcia prędkości dźwięku zostało zaledwie 25 km/h. Podróż trwała 5 godzin i 15 minut, a więc o 45 minut krócej niż wynika to z rozkładu planowego. Boeingowi było jednak daleko do prędkości jaką osiagnął w 1996 roku słynny Concorde. Pokonał on wówczas trasę z Nowego Jorku do Paryża w ciągu zaledwie 2 godzin 53 minut, poruszając się przy tym z prędkością aż 2160 km/h, a więc prawie dwukrotnie przekraczając szybkość dźwięku.
W ostatnich tygodniach za sprawą cyrkulacji atlantyckiej, podczas której Europę nawiedzały całe serie głębokich niżów, prąd strumieniowy nadzwyczaj często rozpędzał się do zawrotnych szybkości. Tak było nie tylko nad wodami Atlantyku, lecz również nad Polską.
10 stycznia podczas orkanu Feliks na wysokości 10-15 kilometrów prąd strumieniowy osiągał, zgodnie z prognozami, aż 300 km/h. Dzięki niemu samoloty lecące zgodnie z kierunkiem wiatru, a więc z Londynu, Berlina czy Paryża do Warszawy, podróżowały znacznie szybciej niż zazwyczaj.
Rozkład prądu strumieniowego 10 stycznia 2015. Największa prędkość oznaczona została kolorem czerwonym i bordowym. Fot. ClimateReanalyzer.org
Prąd strumieniowy przemieszczający się w okresie zimowym ze średnią prędkością 150-250 km/h, a w okresie letnim 90 km/h, uniemożliwia rozwój chmur powyżej wysokości 15 kilometrów nad powierzchnią ziemi. Najwyżej sięgające chmury burzowe o nazwie cumulonimbus, na swoim szczycie mają charakterystyczne kowadła, co jest właśnie objawem zderzania się z prądem strumieniowym.
Wypuszczane do stratosfery balony meteorologiczne mierzą prędkość przepływu mas powietrza na kilkunastu kilometrach nad gruntem. Dzięki temu wiemy, że w skrajnych przypadkach prąd strumieniowy może pędzić z prędkością 500 km/h, a nawet większą.