Opolskie poza szlakiem. Dziwne runy, budowle i niezwykłe historie
Województwo opolskie, choć najmniejsze w Polsce, pełne jest zagadkowych miejsc, które świadczą o fascynującej przeszłości tych terenów. W Geekweeku rozmawiamy o mniej znanych punktach, które często są pomijane na rzecz słynnego zamku Moszna czy pałacu w Kamieniu Śląskim. Warto poszerzyć wiedzę i poznać historię pozostałości wielkich budowli, które przypominają o czasach królów, oraz zobaczyć dziwne kamienie runiczne, które budzą skrajne emocje.

W skrócie
- Województwo opolskie, obok atrakcji takich jak słynny zamek Moszna, kryje mniej znane, ale równie ciekawe punkty. Warto je poznać.
- Ukryte w lesie tajemnicze kamienie runiczne budzą skrajne emocje. To niezwykłe miejsce jest przedmiotem licznym spekulacji.
- Portyk i Belweder to ślady po bogatej przeszłości okolicy oraz inspiracja do lokalnych opowieści i legend.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Ciekawe miejsca w woj. opolskim. Nie tylko starówki, zamki i muzea
Na skrzynkę mailową Geekweeka trafia wiele treści. Wśród nich regularnie pojawiają się wiadomości od czytelników, którzy piszą, o czym chcieliby przeczytać. Szczególnie wyróżnia się jeden temat - by podjąć tematykę różnych atrakcji i ciekawostek woj. opolskiego. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom czytelników niejednokrotnie podejmowaliśmy się różnych sugerowanych tematów - czas przyszedł więc i na ten.
Województwo opolskie jest najmniejsze spośród 16 województw w Polsce, zarówno pod względem liczby ludności (ok. 933 350), jak i powierzchni (ok. 9 411 km2). Ma jednak wiele do zaoferowania. Znajdziemy tu m.in. jedno z najstarszych miast w Polsce - Opole z urokliwym Starym Miastem, do tego fascynującą Górę Świętej Anny, zamki w Mosznej i Rogowie Opolskim, pałac w Kamieniu Śląskim, czy kompleks Jezior Turawskich. Jest to region pełen ciekawych miejsc, a o kilku z nich - tych mniej znanych - rozmawiałam z Joanną Stebel, podróżniczką i pasjonatką historii, która działa w sieci jako "Sassy Silesian".

Tajemnicze symbole ukryte w opolskich lasach. Kamienie runiczne przy uroczysku
Obok wspomnianych pałaców i innych atrakcji, woj. opolskie może pochwalić się też ciekawostkami, które nie są tak powszechnie znane poza granicami województwa. Wśród nich jest niezwykłe miejsce owiane legendami, na którego temat pojawił się ogrom spekulacji. Wędrując lasami miasta Kędzierzyna-Koźla, kierując się od Sławęcic w kierunku Azotów, przy uroczysku Dąbrowa Leśna można natrafić na niespodziewany widok. To kamienie runiczne.
- Jest to miejsce, które budzi gorące emocje i wiele spekulacji. Kamienie znajdują się w pobliżu pozostałości dawnej niemieckiej wieży obserwacyjnej i baterii przeciwlotniczej z czasów II wojny światowej i to też budzi skojarzenia. Niektórzy się bulwersują, bo jedna z tych run, które są wyryte w kamieniach, przypomina symbol kojarzony z III Rzeszą. Inni mówią, że na pewno przed wojną tutaj spotykało się Towarzystwo Thule, czyli tajna organizacja prawicowo-ekstremistyczna, której członkowie stali się jedną z inspiracji, że tak powiem do tego, żeby powstało NSDAP, taki zalążek III Rzeszy - opowiada Joanna Stebel.
- Dawne symbole zostały wyryte jednak przypuszczalnie pod koniec XIX wieku, co sugerują stare niemieckie mapki dostępne w sieci. Choć spekulacji jest wiele, to tak naprawdę możliwe, że wcześniej spotykali się tam po prostu jacyś członkowie kultu solarnego. Czyli miejsce najpewniej nie miało żadnych kontrowersyjnych implikacji, przynajmniej na początku. W latach 60. lub 70. XIX wieku książę Hugo von Hohenlohe miał tu w okolicy zameczek myśliwski, był w posiadaniu sławęcickich dóbr ziemskich. Ponoć fascynował się magią i szeroko pojętym okultyzmem. Ogólnie był taki trend w pruskich "wyższych sferach", więc to pasuje. Osobiście po prostu nie wierzę, aby miejsce to miało jakieś powiązania z początkami III Rzeszy - wyjaśnia rozmówczyni.

- Mamy tu wyryte też np. runy Tiwaz i Sowilo, które odnoszą się do dawnych wierzeń, kultu Słońca, symboliki męstwa, odwagi, zwycięstwa. Podobnie, jak symbol, który był potem przeinaczony i wykorzystywany przez III Rzeszę. Jakby nie patrzeć, to III Rzesza bardzo poprzez zawłaszczenie tej symboliki przedchrześcijańskiej spowodowała, że my teraz krzywo na to patrzymy - zaznacza autorka profili "Sassy Silesian".
Choć lokalnie miejsce jest znane, to wiele osób przejeżdżających w okolicy może nie zdawać sobie sprawy, jak niesamowite ślady kryją te lasy. Jak zaznacza Joann Stebel, chociaż kamienie runiczne wywołują skrajne emocje, to samo miejsce jest bardzo przyjemne - ładny las, cisza, spokój.
Pozostałości pałacu w Sławęcicach. Ślady przeszłości i legendy
Wizytę przy zagadkowych kamieniach można połączyć z położonym niedaleko parkiem, który niegdyś stanowił założenie przypałacowe, a współcześnie został atrakcyjnie zaadaptowany, by służyć mieszkańcom i odwiedzającym. Jak opowiada Joanna Stebel, Sławęcice, dziś część Kędzierzyna-Koźla, niegdyś stanowiły samodzielną miejscowość należącą do wielu znanych rodów, m.in. von Oppersdorfów, von Hoymów i Hohenlohe.
W XVIII wieku von Hoymowie wznieśli tu pałac inspirowany Wersalem, który po pożarze odbudował książę Hohenlohe. Rezydencja została zniszczona w 1945 roku, a po kolejnym pożarze w 1948 rozebrana. Do dziś zachowały się jedynie nieliczne pozostałości dawnego zespołu pałacowego: portyk, ruiny Domu Ogrodnika, zniszczona kaplica oraz tzw. Belweder - pawilon ogrodowy, który jest jednym z ostatnich śladów dawnej świetności tego miejsca.

- Wiele naprawdę wielkich dzieł architektury uległo absolutnemu zaoraniu. I niestety Sławęcice bardzo, jako cały ten zespół pałacowo-parkowy, to odczuły. Choćby ten Belweder, który był pawilonem ogrodowym, to też jest ciekawy obiekt. Jego historia sięga XVIII w. Teraz jest w rękach prywatnych i w ogóle przez lata on pozostawał na celowniku, powiedzmy, poszukiwaczy przygód, miejskich eksploratorów i fanów urbexu, bo nie dało się oficjalnie do środka wejść. To jest taka ciekawa konstrukcja, że podchodzisz jakby pod ten Belweder, masz takie piękne sklepienie nad sobą i przez takie filary powinny być wejścia do środka budynku. Gdy komuś udało się wejść niedawno, to czar prysł, bo okazało się, że wewnątrz tynki są poskuwane i cały obiekt jest pusty. Ale z zewnątrz i tak robi spore wrażenie - opowiada rozmówczyni Geekweeka.
- Belweder jest położony tak na skraju lasu, niby jeszcze gdzieś tam na tym terenie parkowym, ale jednak gdzieś osobno i to też mu dodaje uroku i takiej wyjątkowej aury. I co ciekawe, z Belwederem się wiąże taka opowieść, bardziej legenda, bo to jest niczym niepotwierdzone, o hrabinie Cosel, czyli Annie Konstancji von Brockdorff, faworyty króla Polski. Właśnie w tym Belwederze miała się spotykać z Augustem II Mocnym, czyli ówczesnym królem Polski. Chodzi dokładnie o tę samą panią, co z powieści "Hrabina Cosel" Józefa Ignacego Kraszewskiego, ale ta pani istniała naprawdę - wyjaśnia Joanna Stebel.

- Z takiego totalnego przepychu i perły architektoniczno-ogrodniczej tak naprawdę w obróciło się to z czasem w totalną ruinę. Zresztą jadąc przez Sławęcice, widać więcej budynków, które są bardzo stare, musiały kiedyś w jakiś sposób należeć albo do tych dawnych możnowładców, albo nawet do tego zespołu pałacowo-parkowego - zauważa rozmówczyni.
- Gdyby Belweder odremontowano i znów urządzono tam pokoje gościnne, być może biznes by się udał i przyciągnął turystów. Ale to wymaga ogromnych nakładów pieniędzy. Pozostaje czekać na taki cud i podziwiać te wszystkie obiekty, póki jeszcze istnieją i opowiadają ciekawe historie - podsumowuje Joanna Stebel.










