Porzucone farmy wiatrowe w USA

W ostatnich latach w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce, notujemy bardzo szybką rozbudowę sieci turbin wiatrowych. Podobny bum na farmy wiatrowych panował w USA w latach 70 i 80-tych. Dlatego nim na dobre zastawimy się wiatrakami, może warto skorzystać z doświadczeń kraju, który z tą materią ma do czynienia od ponad 30 lat.

W ostatnich latach w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce, notujemy bardzo szybką rozbudowę sieci turbin wiatrowych. Podobny bum na farmy wiatrowych panował w USA w latach 70 i 80-tych. Dlatego nim na dobre zastawimy się wiatrakami, może warto skorzystać z doświadczeń kraju, który z tą materią ma do czynienia od ponad 30 lat.

W ostatnich latach w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce, notujemy bardzo szybką rozbudowę sieci turbin wiatrowych. Podobny bum na farmy wiatrowych panował w USA w latach 70 i 80-tych. Dlatego nim na dobre zastawimy się wiatrakami, może warto skorzystać z doświadczeń kraju, który z tą materią ma do czynienia od ponad 30 lat.

Motorem napędowym do powstawania farm wiatrowych w USA był kryzys naftowy, który wybuchł w roku 1973. Wówczas Stany Zjednoczone i wiele innych krajów, zostało obłożonych embargiem przez kraje zrzeszone w OPEC. Władze zdały sobie wtedy sprawę, że dla uniknięcia podobnych załamań w przyszłości należy zainwestować w alternatywne źródła energii. Jedną z takich alternatyw miała być energia wiatrowa, której pozyskiwanie było silnie dotowane przez państwo.

Reklama

Wówczas jak grzyby po deszczu, w najbardziej dogodnych miejscach zaczęły być budowane wiatraki, których łączną liczbę szacuje się na około 16 000. Ich największym skupiskiem jest stan Kalifornia. Jednak zmieniająca się sytuacja polityczna i spadek cen ropy i gazu w roku 1985 spowodował, że "gorączka wiatru" skończyła się tak samo nagle jak się zaczęła. Spadek opłacalności energii z odnawialnych źródeł spowodował, że większość inwestorów zaprzestała rozwoju sieci wiatraków, które sprzedano, wydzierżawiono, lub wobec bankructwa niektórych firm po prostu porzucono.

Dopiero wtedy opinia publiczna uświadomiła sobie, że w większości przypadków firmom chodziło o zdobycie wielkich dotacji sięgających nierzadko nawet 50%. Według niektórych budowa skupisk turbin wiatrowych była po prostu "podatkowym przekrętem".

Większość z zbudowanych wówczas farm wiatrowych stoi do dzisiaj, jednak zamiast wytwarzać energię, zdezelowane szpecą okoliczny krajobraz.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy