Real zniszczy kolejnych piłkarzy?

Najnowszy raport finansowy po raz szósty z rzędu wskazał Real Madryt najbogatszym klubem piłkarskim na świecie. Zapowiada się więc na łamanie karier kolejnym piłkarzom w najbliższej przyszłości...

Najnowszy raport finansowy po raz szósty z rzędu wskazał Real Madryt najbogatszym klubem piłkarskim na świecie. Zapowiada się więc na łamanie karier kolejnym piłkarzom w najbliższej przyszłości...

Najnowszy raport finansowy po raz szósty z rzędu wskazał Real Madryt najbogatszym klubem piłkarskim na świecie. Zapowiada się więc na łamanie karier kolejnym piłkarzom w najbliższej przyszłości...

Tak jak naprawdę szczerze zawsze lubiłem zespół "Królewskich", tak też szkoda mi było kolejnych młodych i obiecujących zawodników, którzy kolejno trafiali na Santiago Bernabeu. Jak to wyjaśnić?

Moim ulubionym składem Realu jest ten, który w sezonie 02/03 składał się z takich legend jak Figo, Zidane, Ronaldo (Brazylijczyk), czy Roberto Carlos. Od tamtych czasów zespół "Królewskich" nigdy nie był już w gronie głównych kandydatów w walce o Ligę Mistrzów. Dlaczego? Bo klub stał się wielką medialną korporacją, gdzie pierwszorzędnym punktem widzenia był marketing, a nie futbol.

Reklama

Kolejne lata składały się z zakupu takich piłkarzy, którzy byli wyraziści "medialnie", co się skutecznie przekładało np. na sprzedaż nowych koszulek, czy innych gadżetów. Kupowano takich zawodników, którzy pozwalali na jeszcze większy rozgłos, a nie takich, których rzeczywiście było potrzeba Realowi, by podnieść swój sportowy poziom. Często byli oni też nabywani tylko po to, by udowodnić innym tuzom na transferowym rynku, kto tutaj tak naprawdę rozdaje karty.

Jednak co było jeszcze gorsze, nawet jeśli dany piłkarz dość dobrze spisywał się klubie, to potrafił być sprzedany z racji mniejszego zainteresowania nim mediami. Najlepszym przykładem jest Michael Owen, który w swoim jedynym sezonie na Santiago Bernabeu strzelił 13 bramek w 36 spotkaniach. Został ściągnięty z Liverpoolu kiedy był na topie za ogromne pieniądze. Pograł niezły sezon w lidze hiszpańskiej, a potem został sprzedany za mniej niż pół ceny do Newcastle United, kiedy działacze w Realu już się nim "znudzili". Anglik nigdy później nie wrócił do swojej wielkiej formy.

Real Madryt w ostatnich latach był niekwestionowanym mistrzem rozrzutności w okresie okienka transferowego, kolekcjonując piłkarzy będących w swojej życiowej formie i odsprzedając ich za dużo mniejsze kwoty, gdy tylko media przestały się nimi interesować.

W ostatnio ujawnionym raporcie finansowym, "Królewscy" znowu okazali się najbogatsi na świecie. Aktywa o wartości 438,6 miliona stawiają ich na pierwszym miejscu całej klasyfikacji. Według raportu, 158,7 miliona (36%) pochodzi z praw do transmisji telewizyjnych, 150,8 (34%) to wpływy z umów reklamowych, a 129.1 (30%) to dochody bezpośrednio z kas biletowych w przeciągu sezonu.

Co z tego wynika? Ano to, iż Real znowu będzie mógł sobie pozwolić na rozrzutność, która może doprowadzić tak naprawdę do załamania kariery co niektórych piłkarzy. Jedyną nadzieją jest obecność wielkiego Jose Mourinho, który raczej nie będzie zwracał uwagi na medialność zawodnika, a raczej jego przydatność do osiągnięcia sukcesu całego zespołu.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy