Robot DARPA wybuchł z powodu baterii

Temat baterii spędza sen z powiek większości ludzi na świecie, którzy mają na co dzień styczność z najróżniejszymi urządzeniami elektronicznymi. Niestety, baterie mają to do siebie, że zawsze mają za małą pojemność, niż nam akurat jest potrzebna...

Temat baterii spędza sen z powiek większości ludzi na świecie, którzy mają na co dzień styczność z najróżniejszymi urządzeniami elektronicznymi. Niestety, baterie mają to do siebie, że zawsze mają za małą pojemność, niż nam akurat jest potrzebna...

Temat baterii spędza sen z powiek większości ludzi na świecie, którzy mają na co dzień styczność z najróżniejszymi urządzeniami elektronicznymi. Niestety, baterie mają to do siebie, że zawsze mają za małą pojemność, niż nam akurat jest potrzebna, dlatego nasze gadżety ciągle się rozładowują, co nas wszystkich potwornie irytuje.

Największe koncerny świata od wielu lat stają na głowie, aby stworzyć takie ogniwa, które będą mogły zasilać w energię nasze urządzenia nie przez jeden czy dwa dni, tylko miesiące czy lata.

Dlatego problemy z bateriami ostatnio mocno dały się we znaki Samsungowi. Jego specjaliści chcieli bowiem przygotować bardzo pojemne i szybko ładujące się ogniwa, które zwyczajnie były za bardzo "wyżyłowane", przez to przegrzewały się i często stawały w ogniu, niszcząc smartfony.

Reklama

Ale nie tylko inżynierowie z Samsunga mają takie problemy, również mają je naukowcy z NASA. Na przestrzeni ostatniej dekady kilka razy byli świadkami wybuchu różnych urządzeń wyposażonych w baterie litowo-jonowe. Jedno z takich zdarzeń miało miejsce kilka miesięcy temu w siedzibie JPL w Kalifornii.

Inżynierowie testowali tam robota o nazwie RoboSimian dla agencji DARPA. Gdy eksperymenty przebiegły pomyślnie, badacze wyłączyli urządzenie i zaczęli ładować w nim baterie, a sami udali się do drugiego pomieszczenia.

Wówczas baterie stanęły w ogniu, a szybko rozprzestrzeniający się pożar, zniszczył robota. Na szczęście nikt z obsługi nie został ranny. Prawdopodobnie uszkodzone było jedno z ogniw w bateriach, a jako że są one aż 10 razy pojemniejsze od standardowych, o ich wybuch nie było trudno.

Miejmy wszyscy nadzieję, że takie incydenty uświadomią koncernom, żeby nie szły na oszczędnościowe skróty i lepiej testowały swój sprzęt przed ich instalacją w urządzeniach, które nosimy blisko ciała. Ponieważ o ile wszyscy pragniemy superpojemnych baterii, to jednak bardziej liczy się dla nas zdrowie i życie.

Wyobrażacie sobie sytuację, gdyby do takiego groźnego zdarzenia doszło na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej? RoboSimian miał przecież wspomóc astronautów na ziemskiej orbicie.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy