Tajemnica składu szczepionki na Ebolę
Ebola rozprzestrzenia się w najlepsze. Śmiało można rzec, że wirus dotarł już do Ameryki i Europy, a to za sprawą amerykańskich lekarzy i hiszpańskiego misjonarza, którzy leczeni są w Stanach Zjednoczonych oraz Hiszpanii. Pomimo tego, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ma już potężny oręż do walki z tym potwornym wirusem...
Ebola rozprzestrzenia się w najlepsze. Śmiało można rzec, że wirus dotarł już do Ameryki i Europy, a to za sprawą amerykańskich lekarzy i hiszpańskiego misjonarza, którzy leczeni są w Stanach Zjednoczonych oraz Hiszpanii.
Pomimo tego, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ma już potężny oręż do walki z tym potwornym wirusem, w postaci eksperymentalnej szczepionki o nazwie ZMapp, to jednak jeszcze upłynie sporo czasu, zanim zostanie ona przetestowana i ostatecznie dopuszczona do masowej produkcji.
Lek został podany już wspomnianym wcześniej amerykańskim lekarzom, którzy zarazili się Ebolą podczas walki ze skutkami tego wirusa w zachodniej Afryce. Ich stan zdrowia natychmiast poprawił się do tego stopnia, że mogli o własnych siłach opuścić szpitalne łóżka.
Najciekawszy jest w tym wszystkim fakt, że za produkcją tej surowicy stoi mała firma z San Diego, a dokładnie Mapp Biopharmaceutical. Jest ona powiązana z koncernem tytoniowym R. J. Reynolds Tobacco, którego marką są znane papierosy o nazwie Camel.
Tak więc to w liściach tytoniu znajduje się sekret skutecznego leku na Ebolę. Surowica ZMapp jest mieszaniną trzech białek, pochodzenia roślinnego, które sprawiają, że system immunologiczny człowieka lepiej radzi sobie z neutralizacją groźnych patogenów.
Aby uzyskać te białka, naukowcy zainfekowali Ebolą liście tytoniu. Wirus wymusił na komórkach rośliny wytworzenie kolejnych przeciwciał. Następnym krokiem było zebranie liści tytoniu i ekstrakcja z nich białek. Później zainfekowano nimi myszy, które wytworzyły kolejne przeciwciała. I to właśnie one wchodzą w skład surowicy.
Pomimo tego, że ZMapp nie przeszedł badań klinicznych (był testowany tylko na małpach) jest naprawdę skuteczny, czego dowodem są Amerykańscy lekarze, którzy jako pierwsi ludzie na świecie, przetestowali go na sobie.
Jeśli kolejne eksperymenty zakończą się sukcesem, świat wejdzie w posiadanie naprawdę skutecznego i bezpiecznego leku na Ebolę. Trzymajmy też kciuki za jego powszechną dostępność, bo jak zwykle bywa, takie specyfiki są oferowane tylko wybranym, a przecież z najnowszych informacji dowiadujemy się, że setki gnijących ciał ofiar tego wirusa, zupełnie jak kamienie, rozrzuconych jest po ulicach afrykańskich miast.