Weekendowe granie #20 – The Cave
Maniac Mansion , Day of the Tentacle , Monkey Island – pamiętamy te tytuły prawda? Weterani zdecydowanie powinni. Ron Gilbert , jedna z kluczowych osób odpowiedzialnych za stworzenie tych niesamowitych gier, połączył siły z ekipą Double Fine Productions , czego rezultatem jest The Cave – zmyślna...
Maniac Mansion, Day of the Tentacle, Monkey Island – pamiętamy te tytuły prawda? Weterani zdecydowanie powinni. Ron Gilbert, jedna z kluczowych osób odpowiedzialnych za stworzenie tych niesamowitych gier, połączył siły z ekipą Double Fine Productions, czego rezultatem jest The Cave – zmyślna, nowoczesna platformówka, zorientowana na przygodę i zagadki. To tak najkrócej, jak się da, a po garść szczegółów zapraszam do reszty tekstu.
Fabuła jest prosta, ale solidna. Wybieracie trzy z siedmiu dostępnych postaci i tyle, do roboty. Spektrum specjalizacji jest obszerne, dlatego jest w czym wybierać. Są tu: mnich, poszukiwacz przygód, naukowiec, bliźniaki, prostak, rycerz i podróżnik w czasie. Niezależnie od kombinacji, zawsze będziecie doskonale się bawić, chociaż wcale nie tak samo. Każdy zestaw postaci niesie także z sobą wyzwanie dla gracza w postaci łamigłówek i zagadek. Ja grałem trójką – rycerz, podróżnik w czasie i poszukiwacz przygód. Ta grupa zapewniła mi bardzo interesującą mieszankę wyzwań i zadań, które stawały się coraz trudniejsze w miarę postępów w rozgrywce.
Myślę, że w tym momencie muszę wyjaśnić, że bardzo duży nacisk położono na wzajemne przenikanie się umiejętności i zdolności trzech wybranych postaci oraz wykorzystywanie ich w rozgrywce, jako zespołu. Każde zadanie dostępne w grze można rozwiązać w pojedynkę, ale z mojego doświadczenia wynika, że The Cave nabiera rumieńców, gdy gramy z kolegą. Wtedy zaczyna się dziać naprawdę mega ciekawie. Wiedzcie też, a przekonacie się o tym z pewnością w czasie zabawy, że rozgrywka różni się zdecydowanie, w zależności od wybranych postaci. Oznacza to mniej więcej tyle, że niektóre strefy, zaprojektowane dla konkretnych postaci, będą zamknięte, aż dotrze do nich właściwy bohater.
Muzyka, zachwycające efekty dźwiękowe oraz głosy podłożone pod postaci, są znakomicie zgrane i dopasowane z kreskówkowym charakterem gry. Nie zabrakło oczywiście humoru w stylu Monkey Island. W przypadku The Cave do mistrzowskiego poziomu doprowadzono cyniczne komentarze postępowania gracza i podejmowanych przez niego decyzji. Wystarczy, że zechcecie zrobić coś głupiego lub niemożliwego do wykonania, a nasłuchacie się odpowiednich komentarzy pod swoim adresem. We wszystkim tym czuć wielki wkład Rona Gilberta, którego nie bez powodu określa się mianem króla przygodowych gier point&click. Bez wątpienia The Cave zapamiętacie jako grę, zmuszającą szare komórki do ruchu, a czasami nawet lekkiej zadyszki, ale bez obaw – nie napotkacie nic, czemu nie moglibyście sprostać, a oprawa i masa humoru okrasi to tak doskonale, że z pewnością nie poczujecie się zniechęceni.
Mimo iż The Cave jest ucztą dla smakoszy talentu i poczucia humoru Rona Gilberta, to jak zawsze, znajdzie się jakiś powód do marudzenia. Największą słabością opisywanej gry jest dyskusyjne podejście do projektowania poziomów. Jak już wspominałem wyżej, niektóre obszary są dostępne tylko dla określonych postaci. Powoduje to, że przez niektóre poziomy „przelatujemy” nie robiąc praktycznie nic, mając przy okazji świadomość, że omija nas kawałek przygody, wyzwań, zagadek i nie zobaczymy ich, aż do kolejnej sesji z innym zestawem postaci. Mam poważne wątpliwości, czy to dobre posunięcie i czy znajdzie aż tak wielu chętnych na powtórki tych samych zagadek, tylko dlatego, że producent wymyślił sobie taki patent na wydłużenie żywotności gry. Osobiście nie czuję obecnie takiej ciągoty, gdyż gra nie oczarowała mnie na tyle, żeby do niej natychmiast wracać.