Weekendowe granie #4 – Symulator Kozy

Wakacje to czas beztroski, a więc możemy sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Do tego stanu idealnie pasuje gra, którą chcę Wam dzisiaj zaproponować w krótkiej recenzji. Mówię tu o Goat Simulator . Tak, nie ma mowy o pomyłce – Symulator Kozy !

Wakacje to czas beztroski, a więc możemy sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Do tego stanu idealnie pasuje gra, którą chcę Wam dzisiaj zaproponować w krótkiej recenzji. Mówię tu o Goat Simulator . Tak, nie ma mowy o pomyłce – Symulator Kozy !

Wakacje to czas beztroski, a więc możemy sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Do tego stanu idealnie pasuje gra, którą chcę Wam dzisiaj zaproponować w krótkiej recenzji. Mówię tu o Goat Simulator. Tak, nie ma mowy o pomyłce – Symulator Kozy! Nie liczcie jednak na spokojne wypasanie i leniwe spacery po łąkach. Jest czyste szaleństwo i niesamowita, dająca masę frajdy zabawa.

 

Zaletą obecnych czasów jest to, że istnieje zdecydowanie mniej ograniczeń dla wyobraźni twórców gier, a więc pojawia się sporo nowatorskich pomysłów. Gry trafiają do naszych marzeń, uczuć, abo wrzucają nas od otwartego świata, w którym tak naprawdę wszystko jest możliwe i możemy kreować swoje poczynania wedle własnego uznania. Jest też Goat Simulator, który urósł sobie całkowicie samodzielnie i przewraca oraz wyszydza wszelkie kanony.

Reklama

Goat Simulator jest produkcją spod znaku open world, wyprodukowaną przez Coffee Stain Studios, twórców serii Sanctum, działającą w oparciu o silnik Unreal Engine 3. Jest to doskonała parodia symulatorów, w której gracz steruje poczynaniami rozszalałej kozy, uganiającej się po okolicy i rozwalającej rogami wszystko, co tylko stanie jej na drodze. Jeśli tytuł gry Was nieco przerażał, to myślę, że już jesteście spokojni, iż nie mamy do czynienia z grą polegającą na doglądaniu kóz i niekończącego się podawania im trawy, dojenia, itd. :)

Gra została wykonana w konwencji parodii symulatorów. Pamiętam, że zdobyła ona popularność jeszcze przed premierą, głównie za sprawą publikowanych w mediach społecznościowych obrazków i filmików z rozgrywki, powodujących masę radochy u oglądających. Premiera udowodniła, że faktycznie Symulator Kozy jest prawdziwą petardą, wywołującą u grających salwy śmiechu i masakrujących pojęcie o parodiowanym gatunku. Jest jeszcze jedna gra z kozą w tytule - Escape Goat, która jest platformerem z domieszką nieskomplikowanych zagadek. Różnica między tymi dwoma produkcjami jest taka, że Escape Goat jest bliższa prawdziwej grze, podczas gdy recenzowany „symulator” to jeden wielki żart i wielka kula śniegowa rozjeżdżająca gatunek.

W wielkim uproszczeniu, które jest jak najbardziej wykładnią tego co się dzieje w grze, mamy tu do czynienia z kozą, która ugania się po okolicy i wali z rogów we wszystko co napotka. Potrafi ona też solidnie skakać (jak to koza), a także turlać się jak szmacianka, co powoduje niesamowicie komiczne efekty. Jest tu troszkę podobnie jak w mini gierce Insurance Fraud, która znajdziecie w Saints Row IV, w której postać leci wysoooooko w niebo, a następnie spada na ziemię i powinna się na niej odbij jak najwięcej razy. Z kolei system naliczania punktów został z pewnością zapożyczony z gier deskorolkowych. Im bardziej widowiskowa rozpierducha, tym mnożnik większy. Oczywiście nie zabrakło tu mocno śmiesznych easter eggów i osiągnięć.

Problemem takich gier jest fakt, że gdy już skończy się ekscytacja nowinkami i nasycimy się humorem, starzeją się one dość szybko. Prawdę mówiąc, nie ma tu prawdziwego celu oprócz zbieranie punktów oraz odblokowywanie osiągnięć i nie ma sposobu, aby przegrać. Gra obfituje też w mnóstwo błędów, które dyskwalifikowałyby „normalną” grę, a z których producent jest bardzo dumny :) Oczywiście wszystko jest zabawne, ale do pewnego czasu i stopnia, bo z czasem się zwyczajnie nudzi.

Z pewnością nie mamy tu do czynienia z grą, która zostanie z Wami przez tygodnie, miesiące czy lata. Nie zapracuje na to z pewnością nawet nowatorskie i prześmiewcze podejście do tematu. Zapewne wielu z Was zechce zapłacić te 30 złotych, aby zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi. Jestem też przekonany, że Goat Simulator będzie również hitem wszelkich wyprzedaży na Steam, które z pewnością pojawią się, gdy tylko ludziska nasycą się wybrykami kozy. Szczerze mówiąc nie wiem jakie plany mają producenci i czy planują jakoś rozbudowywać swoją grę. Wiem jednak, że mimo wszystkich zalet – humor, frajda z rozwałki, bezstresowa zabawa, parodia, itd., itp., gra nie jest warta pieniędzy, które się za nią oczekuje. Producenci z zimną krwią wykorzystują wielki rozgłos i zainteresowanie, aby teraz zarobić jak najwięcej, ale to nie potrwa zapewne bardzo długo. Nie mówię tutaj – NIE KUPUJCIE – wcale nie. Nie są to jakieś ogromne pieniądze, ale z drugiej strony, za porównywalna kwotę można często kupić coś naprawdę wartościowego. Zwyczajnie szacuję, jak się przekłada wartość tego co dostajecie na cenę, jaką trzeba zapłacić. Jestem pewny, że zakup Goat Simulator można potraktować jako wsparcie finansowe dla Coffee Stain, gdyż możliwe że dzięki zgromadzonym funduszom, będą oni w stanie przygotować znakomite Sanctum 3.

Podsumowując - Goat Simulator to gra, którą albo się pokocha za wariackie poczucie humoru, przymykając oko na niedoróbki oraz ulotność i kruchość idei, albo znienawidzi za dokładnie to samo. Tak jak już napisałem, sami musicie zdecydować czy zapłacicie za grę już teraz, czy poczekacie do przeceny. Jest zabawa, jest fun, jest okazja zobaczyć coś nowego i może zasponsorować powstanie ambitnej gry. Decydujcie sami!

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama