Wielka kometa zmierza ku Marsowi

Na początku bieżącego roku astronomowie odkryli kometę C/2013 A1 (Siding Spring), która wyleciała z obłoku Oorta i zmierza w kierunku Marsa. Bardzo prawdopodobne jest, że w październiku przyszłego roku uderzy ona w powierzchnię Czerwonej Planety, a będzie to zdarzenie podobne do tego, które 65 milionów lat temu doprowadziło do wyginięcia dinozaurów na Ziemi.

Na początku bieżącego roku astronomowie odkryli kometę C/2013 A1 (Siding Spring), która wyleciała z obłoku Oorta i zmierza w kierunku Marsa. Bardzo prawdopodobne jest, że w październiku przyszłego roku uderzy ona w powierzchnię Czerwonej Planety, a będzie to zdarzenie podobne do tego, które 65 milionów lat temu doprowadziło do wyginięcia dinozaurów na Ziemi.

Na początku bieżącego roku astronomowie odkryli kometę C/2013 A1 (Siding Spring), która wyleciała z obłoku Oorta i zmierza w kierunku Marsa. Bardzo prawdopodobne jest, że w październiku przyszłego roku uderzy ona w powierzchnię Czerwonej Planety, a będzie to zdarzenie podobne do tego, które 65 milionów lat temu doprowadziło do wyginięcia dinozaurów na Ziemi.

Według obecnych obliczeń najbardziej prawdopodobne wydaje się, że kometa ta dosłownie przeczesze Marsa przelatując w odległości kilkudziesięciu tysięcy kilometrów od jego powierzchni. Istnieje jednak taki problem, że komety jako ciała składające się z lodu i zamarzniętego pyłu zbliżając się do Słońca zmieniają często trajektorię swego lotu.

Reklama

Jeśli jednak do zderzenia by doszło będziemy mogli oglądać show jedyny w swoim rodzaju. Kometa ta porusza się z ogromną prędkością, a obok Marsa ma ona przelecieć pędząc 56 kilometrów na sekundę. Przez to jej impakt z planetą powinien być bardzo efektowny - może zostać podczas niego wydzielona energia równoważna eksplozji miliarda ton trotylu - przez co byłby on widoczny na Ziemi nawet za dnia.

Ziemia jest przy tym całkowicie bezpieczna - aby doszło do kolizji z naszą planetą trasa lotu komety musiałaby zostać zmieniona tak drastycznie, że przekracza to po prostu fizyczne możliwości.

Naukowcy oczywiście już zacierają ręce, bo nawet jeśli do zderzenia z Marsem nie dojdzie to i tak z pomocą znajdujących się na jego orbicie sond będzie można po raz pierwszy z tak bliska obejrzeć kometę, a być możę część z nich znajdzie się bezpośrednio w komie - czyli swoistej, pyłowo-gazowej atmosferze komety, co pozwoli na jej dokładniejsze zbadanie.

Na razie dokładniejszej trasy lotu C/2013 A1 (Siding Spring) nie da się obliczyć, gdyż jest ona schowana za Słońcem, lecz gdy tylko siępojawi skierują się na nią teleskopy z całego świata.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy