Za co pokochamy nową FIFA Street
Zbliżająca się coraz większymi krokami FIFA Street nigdy w zamierzeniach twórców nie aspirowała do miana poważnej symulacji piłkarskiej. Być może właśnie dlatego całe miliony ludzi już zdążyło się zakochać w demie dzieła pracowników studia EA SPORTS i już są co najmniej pewnymi klientami wychodzącej 13 marca pełnej wersji gry. Co ich urzekło najbardziej?
Zbliżająca się coraz większymi krokami FIFA Street nigdy w zamierzeniach twórców nie aspirowała do miana "poważnej" symulacji piłkarskiej. Być może właśnie dlatego całe miliony ludzi już zdążyło się zakochać w demie dzieła pracowników studia EA SPORTS i już są co najmniej "pewnymi" klientami wychodzącej 13 marca pełnej wersji gry. Co ich urzekło najbardziej?
"Uliczna odmiana FIFY" w przeciwieństwie do jej pełnoprawnej i dużej odpowiedniczki ma się skupiać tylko i wyłącznie na dawaniu radochy. Widać to praktycznie przy każdej możliwej akcji w grze, gdzie większość nieziemskich trików wykonuje się przy zaledwie kilku ruchach palcem, a liczba goli potrafi być większa niż na meczach hokejowych.
Dodatkową radochę dają takie triki, które nie tylko otworzą nam drogę do bramki rywala, ale przede wszystkim te, jakie przy okazji zrównają naszego oponenta z ziemią. Dobrym przykładem takiej zniewagi jest założenie podwójnej "siatki" przeciwnikom przy użyciu jednego triku! Przypatrzcie się dobrze, bo na "dwunastce", albo w telewizji takich widoków na pewno nie uświadczycie!
Źródło: