KGB ukrywało, że przed katastrofą w Czarnobylu doszło do groźnego incydentu w elektrowni

Eksperci uważają, że to wydarzenie było przesłanką świadczącą o tym, że reaktory RBMK mają defekt konstrukcyjny i dalsze ich używanie w elektrowniach może skończyć się potworną katastrofą. I tak też się później stało.

Ostatnimi czasy na całym świecie ponownie głośno zrobiło się o katastrofie w Czarnobylu, do której doszło 34 lata temu w ówczesnym Związku Radzieckim. Stało się tak za sprawą emisji w telewizji HBO świetnego serialu o tym wydarzeniu. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji go obejrzeć, to mocno zachęcamy do nadrobienia ().

Okazuje się, że to nie jedyny incydent, jaki przed całym światem chciał ukryć Kreml. W książce „O północy w Czarnobylu” Adama Higginbothama, która miała swoją premierę w Polsce jesienią ubiegłego roku, możemy przeczytać o tajemniczym incydencie, do jakiego doszło w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Otóż cztery lata wcześniej, w reaktorze nr 1 doszło do częściowego stopienia rdzenia. Wszyscy pracownicy elektrowni, którzy mieli wiedzę na temat tego niepokojącego wydarzenia, byli zmuszeni przez KGB do podpisania klauzuli milczenia.

Reklama

Incydent miał miejsce we wrześniu 1982 roku. W wyniku częściowego stopienia rdzenia doszło do emisji substancji promieniotwórczych, które wraz z deszczem spadły na rozkwitające wówczas miasto Prypeć oraz okoliczne wioski. Podobnie jak w 1986 roku, pracownicy elektrowni wywozili promieniotwórczy grafit. Wszyscy przyjęli ogromne dawki promieniowania. Całe to przerażające wydarzenie udało się KGB ukryć nie tylko przed mieszkańcami miasta, ale również przed całym światem.

Angielski pisarz, Adam Higginbotham, postanowił odtworzyć doświadczenia świadków katastrofy, w tym opierał się na wywiadach, które zaczął przeprowadzać w 2006 roku. Bazował też na autentycznych relacjach opublikowanych w odtajnionych radzieckich dokumentach. Co ciekawe, Higginbotham pisze w swojej książce, że naczelny inżynier elektrowni, Nikołaj Fomin, nie miał kompletnie żadnego pojęcia o energetyce jądrowej, zresztą, podobnie jak Wiktor Briuchanow, pierwszy dyrektor elektrowni. Mało tego, o rozpoczęciu budowy tego obiektu w 1969 roku, nie miał pojęcia nikt z rosyjskiego Ministerstwa Energii i Elektryfikacji, bo wcześniej obszar ten był pod władaniem wojska.

Tuż przed katastrofą nawet KGB było w posiadaniu niezwykle ważnych informacji o wadach konstrukcyjnych reaktorów RBMK (Reaktor Kanałowy Wielkiej Mocy). Służby były zaniepokojone tym faktem, ale dane te utajniono i ostatecznie nie dotarły one do władz, które i tak pewnie nic w tym temacie by nie zrobiły. Adam Higginbotham w książce „O północy w Czarnobylu” i Swietłana Aleksijewicz w książce „Krzyk Czarnobyla”, na podstawie której powstał też serial HBO i tytule „Czarnobyl”, napisali, że do katastrofy w 1986 roku musiało dojść, to było tylko kwestią czasu. Oboje wskazują, że przyczyną katastrofy były potworne zaniedbania, brak wiedzy na temat energetyki jądrowej i totalna ignorancja władz elektrowni i rządu.

Źródło: GeekWeek.pl/Adam Higginbotham/PAP / Fot. HBO

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy