Kraków. To tu urodził się diabeł
Mimo że w Krakowie można na każdym kroku trafić na kościół, to właśnie w tym grodzie urodził się najprawdziwszy diabeł. I to dwa razy!
Wszystkie legendy miejskie łączy jedno: są nieprawdopodobne i zawsze ktoś o nich słyszał, zawsze ktoś widział, ale nigdy nie wiadomo kto, co i kiedy. Termin ten został wymyślony przez amerykańskiego folklorystę i pisarza Richarda Dorsona w 1968 roku.
Mianem legend miejskich określił on w ten sposób wszystkie plotki, które mogły się prawdopodobnie wydarzyć, bo "znajomy znajomego" o nich słyszał. Jednak są to na ogół fałszywe pogłoski, które powstają i są przekazywane dalej niczym wirus poprzez współczesne środki przekazu.
Mechanizm powstawania legendy miejskiej jest podobny do zabawy w głuchy telefon. Na początku jest informacja, nie do końca oderwana od rzeczywistości. Przekazywana z ust do ust z czasem przybiera jednak coraz bardziej mityczną formę. Opowieść staje się niesamowita i całkowicie oderwana od świata realnego. Mimo to nadal wędruje wśród społeczeństwa jako fakt.
Nie tak dawno można było usłyszeć o radzieckich poszukiwaniach piekła, które nie miały miejsca. Podobną drogę przeszła plotka o narodzinach diabła w Krakowie.
Hellboy z Krakowa?
Pierwszy diabeł pojawił się w Krakowie w 1544 roku. Ks. Gabriel Rzączyński w pisanym po łacinie dziele "Historia naturalis Regni Poloniae" opisał osobnika narodzonego w grodzie Kraka w bardzo plastyczny sposób: "W roku 1544 urodził się w Krakowie diabeł jako potwór arcystraszliwy, z płomiennymi błyszczącymi oczyma, z byczymi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią sierścią, z małpim pyskiem na piersi, z kocimi ślepiami na podbrzuszu, z ponurymi łbami psimi na łokciach i na stopach, z łabędzimi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym".
Narodziny tego diabła omal nie doprowadziły do rozruchów w mieście. Księża głosili, że to kara za prowadzenie przez mieszczan rozwiązłego trybu życia, a sami mieszczanie robili wszystko, by uratować swe dusze od piekielnych mocy. Ponoć dzięki modłom diabeł odszedł z miasta i po pewnym czasie życie wróciło do normy. Jednak pamięć o wysłanniku piekieł trwała i dzięki temu w 1721 roku ks. Rzączyński mógł zamieścić opis czarta.
Jak ochrzcić diabła?
To, jak szybko plotka potrafi się rozprzestrzeniać wśród ludzi, może uzmysłowić historia drugiego krakowskiego diabła. Na jego temat wiemy znacznie więcej dzięki ówczesnej krakowskiej prasie, która w pewnej chwili przyłączyła się do ogólnej histerii.
W połowie czerwca 1920 roku w Krakowie gruchnęła wieść, że w klinice uniwersyteckiej urodził się czort. Na kilka dni wojna polsko-bolszewicka straciła na popularności wśród dziennikarzy, a tematem numer jeden stał się diabeł, który miał się urodzić w klinice ginekologicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego, która do dziś mieści się przy ulicy Kopernika 23.
Diabła miała urodzić 10-letnia Żydówka, a wiadomość o tym obiegła miasto lotem błyskawicy. Pod kliniką natychmiast zaczął się zbierać tłum gapiów, którzy chcieli zobaczyć niezwykłe stworzenie.
Z czasem nastroje w tłumie zaczęły się zmieniać i podburzony tłum zaczął szturmować drzwi szpitala, aby zabić nowo narodzone stworzenie. Wejście zagrodzili pracownicy szpitala, którzy prosili, aby nie wchodzić i jednocześnie zapewniali, że żaden diabeł w szpitalu się nie urodził. Tłum jednak nie dowierzał.
Zgodnie z zasadą rozprzestrzeniania się "legendy miejskiej" i ta plotka zaczęła żyć własnym życiem. Tym razem, aby nabrała wiarygodności, postanowiono odwołać się do majestatu Kościoła. Diabeł miał zostać ochrzczony w kościele św. Mikołaja, który znajduje się niedaleko kliniki. Jak mówią źródła, ta operacja się nie udała.
Diabeł prasowy
O diable zapewne aż tyle byśmy nie wiedzieli, gdyby nie ówczesna prasa, która zachwyciła się nowym tematem. Zaprzestano pisania o zwycięstwie Flotylli Rzecznej pod Czarnobylem czy zdobyciu Kijowa w czasie wyprawy kijowskiej. Tematem numer jeden w Krakowie stał się diabeł.
Najbardziej pełną informację przedstawił lewicowy "Naprzód", który zwykle nie był skłonny do publikowania plotek i niesprawdzonych wiadomości. Oddajmy głos krakowskim dziennikarzom sprzed 90-ciu lat:
"Od kilku dni krążą po mieście sensacyjne wieści, że w klinice ginekologicznej dziesięcioletnia Izraelitka porodziła diabełka z rogami, kopytkami i ogonem. Wczoraj od rana już poczęły się gromadzić tłumy publiczności przed kliniką położniczą przy ulicy Kopernika, żądając wpuszczenia ich do wnętrza celem oglądnięcia diabła. Wśród tłumów zauważyć było można panie elegancko ubrane, które głośno twierdziły, że diabła widziały na własne oczy.
Jest on przywiązany do łańcuchów w parterowej sali kliniki. Bryka on i bodzie, kto tylko do niego dostąpi. Opowiadano także, że we wtorek chciano go ochrzcić (...) równocześnie jednak błyskawica rozdarła obłoki i księdzu, który miał ochrzcić diabełka, wypadło kropidło z ręki. Doktorzy postanowili otruć diabła i dawali mu najostrzejsze trucizny, jednak bezskutecznie, gdyż diabeł po zażyciu tychże okazywał większe tylko niezadowolenie i krzesał iskry kopytami.
Coraz większy tłum (...) mając podnieconą wyobraźnię, rozpoczął szturm na bramy kliniki. Mimo perswazji tłumów przez służbę szpitalną i doktorów, kobiety (...) poczęły uporczywie nalegać, aby wpuszczono je do wnętrza.
Gdy im odmówiono i perswadowano, że to jest nieprawda, w tłumie gruchnęła wieść, że dyrektor szpitala wziął łapówkę od rodziny matki diabła, ażeby zatuszować skandal rodzinny. Po południu tłumy wzrosły do kilku tysięcy.
Portier począł się zaklinać, że diabła w klinice położniczej nie ma; tłumy ruszyły do szpitala św. Łazarza i św. Ludwika w poszukiwaniu za diabłem. Po długich poszukiwaniach tłum powrócił przed klinikę ginekologiczną i zażądał wpuszczenia do diabła.
Długo przedkładano kobietom, mężczyznom i dzieciom, że w XX wieku diabły nie rodzą się w tej postaci, w jakiej oni sobie wyobrażają, jednak nie dało się przekonać zebranych, wśród których gruchnęła wieść, że diabeł będzie przewieziony karetką pogotowia na kolej, skąd osobowym pociągiem ma być odesłany do jednego z zakładów antropologicznych w Berlinie celem zachowania diabła w spirytusie. Mimo rozpędzenia tłumu przez policję czekały rzesze na ulicy do późnej nocy, by zobaczyć przynajmniej w przelocie utęsknionego diabełka".
Rozwiązanie zagadki
Szpital był szturmowany przez dwa dni. Zwłaszcza drugiego dnia sytuacja stała się trudna, gdyż do miasta zjechały tłumy ciekawskich z okolicznych miejscowości. Atmosferę podgrzewały starsze kobiety, które twierdziły, że takie przypadki na świecie się zdarzają, a i tego diabła widziały na własne oczy.
Dopiero kilka dni później sprawę wyjaśnił "Ilustrowany Kurier Codzienny". Okazało się, że na świat nie przyszło kolejne wcielenie pana piekieł, a człowiek, dziecko z przedłużoną kością ogonową.
Źródła:
Michał Rożek; "Mitologia Krakowa"; 2008
Julian Tuwim; "Czary i czarty polskie"; 2010