Niemiecki samolot znaleziony koło Mrzeżyna?

Niedaleko Mrzeżyna pogłębiarka znalazła fragmenty niemieckiego samolotu. Byłoby to kolejne odkrycie w ciągu ostatnich trzech lat.

- Są doskonale zachowane, widać nawet kolory. Prawdopodobnie na dnie leży wrak - powiedział w rozmowie z Radiem Szczecin Aleksander Ostasz, dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.

Ostasz podkreślał, że były one bardzo łatwe do rozpoznania. Prezes Fundacji Fort Rogowo Mirosław Huryn podejrzewa, na podstawie charakterystycznych nitów i resztek farby, że wrak samolotu to Dornier Do-18 lub, co uważają za bardziej prawdopodobne, Arado Ar-196A-2.

Według Huryna nie ma wątpliwości, że był to samolot należący do Kriegsmarine. Podobnego zdania jest Ostasz, który podkreśla:

Reklama

- W naszym archiwum mamy kilka zapisów mówiących o katastrofie niemieckiego samolotu na plaży w pobliżu Mrzeżyna pod koniec 1944 roku. Może to być też samolot, który wodował w tej okolicy lub taki na pływakach, który był zakotwiczony i zatonął.

Jeśli jest tak, jak mówi dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, to może to być jedynie Arado Ar-196A-2 należący wcześniej do Seeaufklärungsgruppe 126, która była sukcesywnie przerzucana z basenu Morza Śródziemnego od początku września 1944 roku.

Jako pierwsza nad Bałtykiem znalazła się 4 eskadra tego pułku. Została ona rozwiązana w Travemünde z końcem września, a jej samoloty trafiły do pułku szkolnego.

Pozostałe eskadry Seeaufklärungsgruppe 126 również zostały przerzucone ze Skaramangi w Grecji via Dunaj, gdzie cumowały w porcie Dunajskiej Flotylli Rzecznej w Vukovarze, na Bałtyk. Trafiły one do bazy w Bug. Aż do zakończenia wojny prowadziły patrole przeciwko radzieckim okrętom podwodnym w rejonie Prus Wschodnich i Zatoki Gdańskiej. Dwa z nich w marcu 1945 roku brały udział w walkach o Kołobrzeg.

Mirosław Huryn jest zachwycony znaleziskiem.

- To będzie hipersensacja - mówił na antenie TVN24. - Na świecie są może dwa takie samoloty, nawet jeśli znajdziemy tylko 50 procent wraku, to będzie niesamowite odkrycie - dodawał.

Niestety patrząc na stan znalezionych części nie można być pewnym, że samolot znajduje się w dobrym stanie. Tym bardziej, że nadal nie ma pewności, jaki to jest samolot, choć faktycznie na znalezionych fragmentach widoczne są resztki farby przypominającej niemiecką farbę RLM 02, którą malowano wnętrza samolotów.

Emocje studzi także rzecznik Urzędu Morskiego w Szczecinie, Ewa Wieczorek, która powiedziała:

- Na razie wiemy tylko, że na plaży pojawiły się fragmenty blach, nie wiemy jakiego są pochodzenia. Sprawdzimy to miejsce sondą, gdy tylko pozwolą na to warunku pogodowe.

Obecnie na świecie zachowane są trzy Arado Ar-196, które znajdują się w bardzo dobrym stanie.

Jeden, eks-bułgarski, znajduje się bułgarskim Muzeum Lotnictwa niedaleko lotniska Płowdiw. Kolejny wyprodukowany w 1944 roku przez Fokkera, należący w czasie wojny do Fliegergruppe 196 można oglądać w National Air and Space Museum w Waszyngtonie. Kolejny, który należał do grupy pokładowej krążownika ciężkiego "Prinz Eugen" znajduje się w bazie w Norfolk w USA.

Wersja Ar-196A-2 została zaprojektowana do prowadzenia patroli na Bałtyku i Morzu Północnym. Pierwsze samoloty tej wersji trafiły do jednostek we wrześniu 1939 roku. Produkcję zakończono w październiku 1940 roku po wyprodukowaniu 98 egzemplarzy. Samoloty tej wersji były uzbrojone w dwa działka MG-FF kalibru 20 mm i karabin MG-17 kal. 7,92 obsługiwane przez pilota oraz MG-15 obsługiwany przez strzelca-radioletegrafistę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy