Polscy księża. Cnotliwi czy rozrywkowi?

W średniowieczu życie polskich duchownych wyglądało „nieco” inaczej niż dziś. Jakie ubrania mogli nosić duchowni, czy pozwalano im na noszenie broni i chodzenie do karczmy? Wreszcie – jaką wagę przywiązywano do celibatu?

"Sacerdotium non sanum" (stan kapłański nie jest zdrowy) głosił jeden z synodów włoskich z XIV w. Nie była to wówczas opinia odosobniona, w teorii często wymagano od duchownych dużej dyscypliny, choć praktyka wyglądała nieco inaczej. Należy bowiem pamiętać, że czasy były inne i nie należy oceniać ich wyłącznie z dzisiejszej perspektywy. Instytucja celibatu, propagowana w kościele szczególnie od czasów synodu w Elwirze (305-306) i pontyfikatu papieża Syrycjusza (koniec IV w.) przez długi czas musiała szukać należnego sobie miejsca w Kościele.

W wiekach średnich wybitni duchowni byli częstokroć synami innych duchownych - warto przytoczyć tu chociażby historię arcybiskupa Mikołaja Trąby, który miał nawet szansę zostania papieżem w XV w. Inne przepisy, takie jak te dotyczące ubioru, także nie były w pełni ukształtowane, a jednolitą suknię klerycką wprowadził dopiero papież Sykstus V pod koniec XVI w. Nasz przegląd rozpoczniemy od przepisów dotyczących stroju.

Reklama

Sutanna i miecz

Jak wspomniano wcześniej, jednolita suknia klerycka (sutanna vestis talaris) została wprowadzona dopiero pod koniec XVI w. Jak wcześniej ubierali się duchowni i po czym można było rozpoznać pełnioną przez nich funkcję? Przepisy określały jedynie, by duchowni nie ubierali się w bogate, kolorowe stroje bowiem "przez zewnętrzną stosowność stroju okazują wewnętrzną uczciwość" (statut biskupa Nankera z 1323 r.). Kolory miały być stonowane, a ubiór skromny.

Elementem wyglądu charakterystycznym dla kapłanów była tonsura oraz korona klerycka. Tonsura (łac. strzyżenie) polegała na wygoleniu charakterystycznego "krążka" na szczycie głowy (mógł być różnych rozmiarów), a korona klerycka była obręczą z włosów okalającą głowę. Choć w XX w. zniesiono obowiązek tego rodzaju strzyżenia, to warto zaznaczyć, że piuski noszone do dziś przez duchownych służyły do okrycia wygolonej części głowy, a sama tonsura została ustanowiona w VII w. przez ariańskich Wizygotów.

Warto jednak dodać, że duchowieństwo włocławskie zasłynęło w źródłach z noszenia wianków zamiast tonsur (na wzór nowożeńców) i tańczenia w nich z kobietami. Ponadto księżom zakazywano dłuższego zapuszczania brody. Synod toledański z 1324 r. nakazywał "golić się przynajmniej raz na miesiąc, a stanie się zadość życzeniu prawa". Przez kolejne wieki brody nosili nawet papieże, choć z czasem kler zaczął przywiązywać dużą wagę do regularnego golenia się, a broda kojarzy się dziś z duchowieństwem prawosławnym.

Jeżeli chodzi zaś o broń, to zgodnie z łacińską maksymą vim vi repellere licet (godzi się odeprzeć siłę siłą) dozwalano duchownym na noszenie jej w podróży i w niebezpieczeństwie przestrzegając jednak przed noszeniem kordów. Warto pamiętać, że początkowo ustawodawstwo powszechne przywiązywało wagę do tego, by księża w ogóle nie nosili przy sobie broni.

Alkohol i karczma

Dzisiejszego czytelnika zadziwić mogą zakazy prowadzenia karczm adresowane do duchownych. Musiało się jednak zdarzać, że kapłani mający w swoich dobrach taberny prowadzili je sami, bądź powierzali ich prowadzenie scholarom. Takie zachowania spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem hierarchii kościelnej, duchownym zabraniano także obżarstwa i opilstwa pod dotkliwymi karami.

Mogli oni jednak odwiedzać karczmy wstępując do nich ze względu na silną potrzebę, bądź "gorące zapraszanie przez poważaną osobę". W praktyce jednak musiano walczyć nawet o to, aby sędziowie duchowni, zwłaszcza dziekani miejscy, nie odprawiali w karczmach przy kieliszku sądów kościelnych i się przy tym nie upijali.

Hazard

Gra w kości była popularna w średniowieczu zarówno w Polsce jak i w innych krajach. Choć powszechne ustawodawstwo kościelne jej zabraniało, to nasze, krajowe, dozwalało grać w kości i w gałki dla ćwiczeń i spędzenia czasu. Pod jednym warunkiem - grać można było na gotowe pieniądze, a nie na bórg, czyli zastaw. Należy jednak zaznaczyć, że np. w diecezji włocławskiej gra z rzemiosła bądź dla zysku pociągała za sobą nawet suspensę od urzędu i beneficjum.

Ponadto w Polsce popularne były szachy - nota bene pierwszy raz wspomina o nich Jan z Czarnkowa w 1372 r. wspominając grę z arcybiskupem Jarosławem w zamku duchownego. Dopiero w XVI w. w Polsce upowszechniły się karty, jednak z czasem wszystkie gry losowe (za taką grę uznawano również szachy) były coraz mniej dostępne dla duchowieństwa. W 1420 zabroniono gry w szachy w klasztorach.

Tańce, swawole i kobiety

Choć ustawy zabraniały księżom uczestnictwa w tańcach i widowiskach publicznych, to w praktyce wyglądało to różnie - szczególnie w Polsce. Nie bez powodu nuncjusz Caligari przebywający na dworze króla Stefana napisał o zabawach i uciechach w Polsce w następujący sposób: "bevere alla polacca e rompersi d’allegrezza, ballare publicamente" (pić po polsku, przekroczyć miarę wesołości i tańczyć publicznie).

Ostatecznie jednak reforma trydencka zakazała tańczenia wszystkim duchownym - szczególnie na weselach i zabawach publicznych. Księża nie mogli także nawiązywać znajomości z kuglarzami i lutnistami oraz utrzymywać ich. Jeżeli chodzi zaś o stosunek do niewiast, to duchownych oczywiście obowiązywał celibat, ale oddajmy głos wikariuszowi generalnemu diecezji krakowskiej za czasów biskupa Wysza:

"Chociaż w odniesieniu do każdego powinno się zakładać, że jest dobry, chyba że udowodni się, iż jest zły, to jednak z doświadczenia, najlepszego nauczyciela, wiemy, że tak się wśród duchownych występek rozplenił [iż nie należy] zakładać, że ktoś jest dobry, jeżeli się tego nie udowodni."

Słowa te są bardzo ostre, a ilość miejsca, które w ustawodawstwie naszych synodów zajęły nawoływania do utrzymywania celibatu, prowadzi do wniosku, iż występków nie brakowało. Sytuacja ta nie dziwi, w wielu wypadkach bowiem ujawnienie utrzymywania konkubiny przez duchownego zależało jedynie od sumienności wizytującego archidiakona, a przepisy przez większość czasu pozwalały na "naciąganie" ich w ten sposób, że duchowny mógł mieszkać z każdą kobietą (w zamierzeniu jedynie spokrewnioną) na której pobyt zgodę wyraził biskup.

Oceniając postawę średniowiecznego duchowieństwa należy zachować szczególną ostrożność. Należy przede wszystkim wziąć pod uwagę czasy o których mowa w niniejszym artykule i ich specyfikę, a także panujące wówczas obyczaje. Powierzchowna ocena z dzisiejszej perspektywy może doprowadzić do pochopnych wniosków, a zainteresowanych poruszanymi tematami odsyłam do pozycji umieszczonych w bibliografii.

Marcin Tomczak

Artykuł opublikowany zgodnie z licencją CC BY-SA 3.0.Oryginalny tekst można znaleźć na stronie Histmag.org.

Histmag.org
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy