Poyais – fikcyjne państwo i najbardziej bezczelny przekręt w historii
Burzliwe czasy zawsze rodziły okazje dla krętaczy, którzy w łatwy sposób chcieli dorobić się fortuny. Historia Gregora MacGregora i wymyślonego przez niego fikcyjnego państwa Poyais to opowieść pełna zaskakujących zwrotów akcji, brawury oraz dużej dawki szczęścia. Wszystko to było potrzebne, by stworzyć jeden z najbardziej bezczelnych przekrętów w dziejach świata.
Gregor MacGregor przyszedł na świat w Wigilię 1786 roku w Szkocji. Wywodził się z klanu Gregor, a jednym z jego przodków był sam Rob Roy, który zasłynął z udziału w jakobickich powstaniach przeciwko Anglikom. Buntownicza natura i chęć przygód charakteryzowała również bohatera naszej historii. Już w wieku 16 lat zaciągnął się do brytyjskiej armii i w teorii nie mógł lepiej trafić, gdyż 1803 rok zapisał się na kartach dziejów jako początek wojen napoleońskich.
Samozwańczy szlachcic
Niestety w praktyce najpierw MacGregor wylądował na wyspie Guernsey, gdzie czekał na francuską inwazję, która nie nadeszła, a potem został przerzucony na Gibraltar. Tam również nie zakosztował wojaczki, za to udało mu się podbić serce Marii Bowater, córki admirała Królewskiej Marynarki Wojennej i - ku niezadowoleniu rodziny dziewczyny - wziąć ślub z nią (oraz jej pokaźnym posagiem).
Nowy status majątkowy pozwolił MacGregorowi na zakup stopnia kapitana oraz życia na wysokiej stopie. Czas zaczął mu upływać na zabawie i zakupach, które jednak nie przyczyniły się do jego popularności w pułku. Słowem - nie wyszło mu to na dobre.
W końcu w 1809 roku trafił do Portugalii, gdzie dołączył do walczących w wojnie na Półwyspie Iberyjskim. Nim jednak konflikt dobiegł końca, przynosząc jego oddziałowi chwałę i rozgłos, MacGregorowi dano do zrozumienia, że jeśli sam z własnej woli zawnioskuje o zwolnienie z armii, to zostanie mu ono przyznane oraz otrzyma zwrot kosztów za zakup stopnia kapitana i wcześniej chorążego.
W ten oto sposób w wieku 23 lat Gregor wraz z żoną przybył do Edynburga. W rodzinnej Szkocji nie zagrzał jednak długo miejsca. W 1811 roku przechadzał się już ulicami Londynu jako Sir Gregor MacGregor, który to tytuł nadał sobie sam. Nikt jednak tego nie kwestionował, co w przyszłości miało zachęcić Gregora do wdrożenia w życie jednego z najbardziej bezczelnych przekrętów w historii świata.
Bohater, kanciarz, zbieg
Pod koniec 1811 roku Maria MacGregor zmarła w wyniku udaru. Wdowiec ze śmiercią żony utracił swoje główne źródło utrzymania oraz wsparcie rodziny Bowater. Nadszedł czas, by poszukać nowych sposobów na zachowanie statusu majątkowego oraz społecznego. Ponowne zaręczyny nie wchodziły jeszcze w grę, a wyprowadzka do rodzinnej posiadłości w Szkocji i uprawa ziemi wydawała się mu najnudniejszym z możliwych pomysłów. Gregor pożądał przygody, a ta miała na niego czekać po drugiej stronie oceanu - w Ameryce Południowej.
XIX wiek był wyjątkowo burzliwym czasem dla tego regionu. Co rusz wybuchały nowe rewolty i powstawały nowe kraje. Na tle tych wydarzeń wyróżniał się wówczas Francisco de Miranda, walczący o niepodległość Wenezueli. To właśnie on przyczynił się do wyjazdu MacGregora do Caracas. Szkot, dzięki swojej przygodzie z armią brytyjską, praktycznie z miejsca został pułkownikiem batalionu kawalerii pod bezpośrednim dowództwem de Mirandy.
Szczęście zaczęło sprzyjać Gregorowi. W swojej pierwszej akcji jego kawalerzyści rozgromili siły rojalistów na zachód od Maracay, przynosząc MacGregorowi chwałę i umacniając pozycję wśród nowej wenezuelskiej śmietanki. Dodatkowo przypieczętował ją małżeństwem zawartym w czerwcu 1812 roku z Josefą Antonią Andreą Aristeguietą y Loverą, będącą kuzynką Simóna Bolívara.
Niestety dobra passa nie pozostała z MacGregorem na długo. Przez kilka lat jego imię było synonimem bohatera, obcokrajowca walczącego o niepodległość i godność innego narodu. To jednak się zmieniło, gdy za Gregorem zaczęły podążać historie o przekrętach (jak samozwańcze utworzenie Republiki Florydy i wywołanie afery na wyspie Amelia), złych decyzjach militarnych, a nawet kilkukrotnym porzuceniu swoich żołnierzy w krytycznych dla nich momentach. To wszystko sprawiło, że MacGregor musiał uciec do Londynu, by ratować życie.
Nim jednak postawił stopę na brytyjskiej ziemi, poczynił przygotowania pod swój największy przekręt.
Cazique z Poyais
W kwietniu 1820 roku MacGregor trafił na Wybrzeże Moskitów, gdzie poznał Jerzego Fryderyka Augusta I, tytularnego króla grupy etnicznej Moskito Sambu. Znajomość ta zaowocowała zakupem przez Szkota 8 000 000 akrów ziemi, która, choć była pięknym terenem, to absolutnie nie nadawała się do uprawy roli oraz hodowli żywego inwentarza. Obszar ten stał się podwaliną dla fikcyjnego państwa Poyais. Sam zaś MacGregor mianował się cazique tego kraju, który to tytuł tłumaczył jako "książe".
Tak przygotowany wrócił w 1821 roku do Londynu. Moment znów mu sprzyjał. Zbliżała się koronacja Jerzego IV, na którą przybyło mnóstwo zagranicznych przedstawicieli. Poyais świetnie wkomponowało się w poczet nowych krajów z Ameryki Południowej, nie budząc wątpliwości oraz pytań - z czego MacGregor w pełni skorzystał.
Jego oszustwo było świetnie przygotowane. Zadbał o najmniejsze szczegóły - wypuścił walutę, stworzył hymn oraz ballady, które śpiewał na ulicach Londynu, Edynburga czy Glasgow. Udzielał wywiadów w gazetach, rozprowadzał ulotki, zlecał płatne reklamy i otworzył w kilku miastach biura sprzedaży aktów własności ziemi w Poyais. Wydał nawet 355-stronicowy ilustrowany fikcyjnymi pejzażami przewodnik, prezentujący m.in. historię kraju, ustrój, geografię, naród, klimat, architekturę.
Poyais było przez niego prezentowane jako kraina mlekiem i miodem płynąca. Żyzne gleby zapewniały plony trzy razy do roku, rzeki były pełne ryb, tubylcy probrytyjsko nastawieni, a kosmopolityczną stolicą St. Joseph wypełniały przestronne bulwary, ośrodki kultury oraz piękne rezydencje. A wszystko to na wyciągnięcie ręki dla nowych osadników.
Historia krakowskiego laguna obiegła świat. Piszą o nas w innych krajach
Tego się nikt nie spodziewał. Z pozoru zwykła interwencja inspektorów z Krakowskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami obiegła cały świat. Jeszcze 2 dni temu o tajemniczym potworze z drzewa przypominającego legwana (pierwotnie nazwanego "lagunem") nikt nie słyszał. Teraz o rogalikowym stworze czytają ludzie w całej Europie, Indiach czy krajach arabskich. Przyjrzyjmy się ledwie skromnej części nagłówków z różnych mediów zagranicznych.
Uniewinniony oszust
Warto tutaj zaznaczyć, iż był to czas złotych inwestycji w Ameryce Południowej. Obligacje takich krajów jak Kolumbia, Peru czy Chile oferowały oprocentowanie rzędu 6% w skali roku. To zachęcało Brytyjczyków do inwestowania oszczędności swojego życia. Wielu również marzyło o nowym początku na odległych żyznych ziemiach.
Sprzedaż gruntów Poyais zaczęła iść jak świeże bułeczki, co zachęciło MacGregora do wypuszczenia obligacji, na które zdobył poręczenie jednego z szanowanych londyńskich banków. Zyski przerosły jego oczekiwania, jednak ta bańka mydlana kiedyś musiała pęknąć. We wrześniu 1822 roku do Poyais wypłynął pierwszy statek z emigrantami, a drugi podążył za nim w marcu 1823 roku. Wśród przyszłych osadników były młode rodziny z dziećmi, jak również starsze osoby marzące o emeryturze w ciepłym kraju.
Początkowo dowódcy statków podejrzewali, że zawiodła ich nawigacja, ale wkrótce dotarła do nich prawda o przekręcie, którego stali się ofiarami. Nadejście pory deszczowej uniemożliwiło szybki powrót do Anglii. Lokalne ludy nie okazały się tak przyjazne, jak zapewniano, ale zaoferowały niedoszłym osadnikom tymczasowe miejsce zamieszkania. Niestety tropikalne choroby bardzo szybko zaczęły zbierać śmiertelne żniwo wśród dorosłych i dzieci. Z 250 osób, które wypłynęły do Poyais, przeżyło i wróciło do Londynu mniej niż 50.
Nim jednak ich stopy stanęły z powrotem na angielskiej ziemi, MacGregor był już we Francji, gdzie ponownie zaczął zarabiać na fikcyjnym państwie w dokładnie ten sam sposób. Tym jednak razem przekręt Szkota został wykryty, nim emigranci zdążyli wypłynąć z portu w Le Havre do Poyais. Gregor MacGregor został postawiony przed sądem, który wydał wyrok... uniewinniający. Dobra linia obrony sprawiła, że winę za przekręt poniósł francuski wspólnik Gregora, a on sam stał się znów wolnym człowiekiem.
Ponownie wrócił na łono ojczyzny i żył z dalszych (choć przeprowadzanych na mniejszą skalę) przekrętów związanych z Poyais. Wielką Brytanię opuścił dopiero po śmierci swojej drugiej żony w 1838 roku. Ostatnie lata życia spędził w Wenezueli, do której przybył niczym bohater. Lata burzliwej historii i zmian politycznych zatarły w pamięci skandaliczne zachowanie McGregora z czasów jego pobytu w wenezuelskiej armii. Teraz był szanowanym żołnierzem, którego oddanie w walkach o niepodległość kraju nagrodzono hojną emeryturą.
Po śmierci, która nastąpiła 4 grudnia 1845 roku, został pochowany z pełnymi honorami w katedrze w Caracas z prezydentem Carlosem Soublettem, ministrami i dowódcami armii maszerującymi za jego trumną. Nigdy nie poniósł konsekwencji za swoje czyny oraz tragedie, do których nimi doprowadził.
Anna Baron - Absolwentka Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim. Pasjonuje się dziejami historii kultury Europy, pogmatwanymi losami europejskiej arystokracji, znanymi postaciami historycznymi oraz zaskakującymi zbrodniami. Czas wolny poświęca podróżom, literaturze oraz mrocznym ludowym opowieściom.