Volvo 244 Ambulans: Sensacyjne odkrycie w zapomnianym garażu!
To było niesamowite odkrycie i wielka radość, że ta karetka w końcu do nas trafi! - mówi Przemysław Pryk Dyrektor Muzeum Ratownictwa. Pojazd zupełnie unikatowy i ważny dla historii pogotowia ratunkowego w Polsce udało się odnaleźć przypadkiem. Ktoś na filmie zamieszczonym w sieci dostrzegł charakterystyczny fragment dachu, widoczny przez garażowe okno i ruszyło poszukiwanie!
Ambulans na bazie Volvo 244 udało się odnaleźć muzealnikom dzięki dużemu przypadkowi i wsparciu ze strony fanów oficjalnego profilu na portalu Facebook. To oni przysłali fragment filmiku zamieszczonego w Internecie przez eksploratorów opuszczonych budynków. Widać w nim było od środka zamknięty garaż, a w nim charakterystyczny kawałek dachu. Rozpoczęło się poszukiwanie tego niesamowitego miejsca.
- Poprzez otoczenie budynku i położenie udało nam się zlokalizować miejscowość w okolicach Płocka, w której może być ten budynek. Kolega obdzwonił kilka okolicznych firm, czy ktoś takie opuszczone miejsce kojarzy. I tak po nitce do kłębka dostaliśmy namiar na właściciela posesji - wspomina Jacek Pachota z Muzeum Ratownictwa.
Po wielu miesiącach negocjacji ekipie muzealnej udało się przekonać właściciela, żeby przekazał tą unikatową karetkę do zbiorów. Jej historia jest dość ciekawa ponieważ ten wyprodukowany w 1986 roku trafił do Polski już w 1990 roku, zaledwie po czterech latach eksploatacji w Szwecji, jako dar dla Wojewódzkiej Kolumny Transportu Sanitarnego w Płocku. Na przełomie wieków został odkupiony w drodze przetargu przez wspomnianego już darczyńcę.
Karetki na bazie Volvo serii 200 pojawiły się na rynku pod koniec lat 70. Specjalistyczną zabudowę wykonywała szwedzka firma Ringborg głównie dla rodzimych odbiorców. W latach 80. tego typu ambulanse zyskały też klientów min. we Włoszech, gdzie montowano w nich rodzimą zabudowę, trafiały też do Austrii i Niemiec. Co ciekawe do tych wschodnich też, gdzie co najmniej jedno takie auto służyło do obstawy najwyższych partyjnych dostojników.
W Polsce pojawiły się na początku lat 90. właśnie jako wspomniane już dary i służyły w kilku miastach. Dawały one zupełnie inną jakość dla załogi pogotowia i pacjenta w porównaniu z rodzimymi nysami, fso 125p czy polonezami. Niestety wiele problemów sprawiała ich codzienna eksploatacja, szczególnie automatyczne skrzynie biegów których serwis zewnętrzny był zbyt drogi jak na budżet państwowej instytucji, oraz brak części zamiennych.
Po zakończeniu kariery w pogotowiu stały się one łakomym kąskiem dla właścicieli zakładów pogrzebowych, bowiem idealnie spełniały rolę - karawanu. Zachodnia marka, klasyczne ładne nadwozie, oraz skrzynia automat idealna do konduktów. W tej postaci większość egzemplarzy skończyła swój żywot. Całe szczęście jedno z takich Volvo w wersji 264 z 1980 roku zostało kilka lat temu podarowane do Muzeum przez właściciela zakładu pogrzebowego w Czarnym Dunajcu i obecnie czeka na renowację.
O autorze
Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Jego artykuły o historii ratownictwa pojawiają się regularnie w serwisie Menway.interia.pl.