Amerykański rząd również rozważa zbanowanie TikToka, który szpieguje użytkowników

Chociaż właściciele popularnej platformy robią co mogą, żeby udowodnić swoją niezależność od chińskich władz i wpływów, to kolejne kraje rozważają zakaz używania jej u siebie.

TikTok nie ma lekko, dopiero co pisaliśmy, że aplikacja znalazła się na celowniku hakerów z Anonymous, którzy ostrzegają wszystkich, że to nic więcej jak tylko chiński spyware. Chwilę wcześniej spadła na nią ostra fala krytyki w związku z niewłaściwym zarządzaniem danymi użytkowników, cenzurą i szpiegowaniem schowków użytkowników iPhone’ów, a także musiała się pogodzić z usunięciem z App Store i PlayStore w Indiach (dotychczasowi użytkownicy mogą z niej korzystać, ale nikt więcej nie może jej pobrać), czyli jej największego rynku odbiorców.

Reklama

Co więcej, chociaż TikTok to prawdziwa sensacja na rynku mediów społecznościowych (jest z nami stosunkowo niedługo, a już udało mu się wypracować pozycję do walki z największymi gigantami branży, jak Instagram, WhatsApp czy YouTube), o podobne kroki prawne wnosi coraz więcej Amerykanów, dając wiarę, że to malware zarządzany przez chiński rząd, stworzony jedynie w celu inwigilacji na masową skalę. Wszystko to sprawia, że jesteśmy coraz bliżej stosownych kroków prawnych, bo jak stwierdził w wywiadzie dla telewizji Fox News sekretarz stanu Mike Pompeo, Stany Zjednoczone rozważają zbanowanie chińskich aplikacji społecznościowych, w tym właśnie TikToka.

Nie da się ukryć, że to również kolejny element wojny handlowej między USA i Chinami, który z pewnością jeszcze zaogni spór, a jeśli takie słowa padają z ust sekretarza stanu, to należy traktować je poważnie. Jeśli taka decyzja zapadnie, to z pewnością zahamuje spektakularny rozwój TikToka, którego przedstawiciele na każdym kroku starają się zapewniać, że nie pracują z chińskim rządem: - TikTok posiada amerykańskiego dyrektora generalnego i setki amerykańskich pracowników, w tym na kierowniczych stanowiskach związanych z bezpieczeństwem, produktem i polityką prywatności. Nie mamy wyższych priorytetów niż promowanie bezpiecznych doświadczeń dla naszych użytkowników w ramach aplikacji. Nigdy nie przekazywaliśmy danych użytkowników chińskiemu rządowi i nigdy byśmy tego nie zrobili, nawet gdyby sobie tego zażyczył.

Co więcej, dowodem przejrzystości polityki firmy ma być też fakt, że dane amerykańskich użytkowników są przechowywane na serwerach w Stanach Zjednoczonych, a ich kopie na serwerach w Singapurze. Ba, wszystkie centra danych mają znajdować się poza Chinami, dzięki czemu nie podlegają chińskiej jurysdykcji. Czy to wystarczy, by przekonać administrację USA, która widzi zagrożenie w wielu chińskich aplikacjach czy koncernach, jak ZTE czy Huawei? Trudno powiedzieć, bo jak zapewnia Mike Pompeo, bardzo wnikliwie przyjrzą się sprawie: - Traktujemy to bardzo poważnie. Z pewnością się temu przyjrzymy. Z szacunkiem dla chińskich aplikacji na smartfonach obywateli, Stany Zjednoczone wezmą się za to dobrze.

Źródło: GeekWeek.pl/CNN / Fot. Piqsels

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy