Facebook - 10 problemów z serwisem Zuckerberga
Mark Zuckerberg ogłosił powołanie organizacji Chan Zuckerberg Initiative i przekazanie 99 proc. swoich udziałów w Facebooku na cele charytatywne. Inicjatywa budząca podziw, ale nie zmienia to faktu, że niektóre aspekty dotyczące funkcjonowania Facebooka potrafią być irytujące, kontrowersyjne, a niekiedy nawet niebezpieczne i niezgodne z prawem. Oto dziesięć przykładów potwierdzających tę tezę.
Fałszywe newsy i łańcuszki
Newsy żerują na ciekawości natomiast łańcuszki odwołują się do współczucia i potrzeby pomagania. Tymczasem posty tego typu, jakich nie brakuje na Facebooku, są często wyłącznie zwykłym spamem lub aplikacjami wirusowymi, których zadaniem jest jedynie promocja konkretnej strony, pozyskanie danych użytkownika lub wyłudzenie od niego pieniędzy. Niektóre aplikacje potrafią ponadto pisać w imieniu użytkownika, rozsyłając jego znajomym groźne wirusy.
Jak rozpoznać tego typu treści? Zwykle mają one mocno sensacyjny tytuł i informują o wypadku, wybuchu wojny lub epidemii wirusa czy też śmierci kogoś znanego. Łańcuszki z kolei zachęcają do klikania, komentowania i udostępniania, gdyż Facebook rzekomo przekazuje wówczas potrzebującym konkretne sumy pieniędzy, np. 1 złoty za lajk, 5 złotych za komentarz i 10 złotych za udostępnienie. W rzeczywistości tak to jednak nie działa, dlatego należy wystrzegać się tego typu podejrzanych linków i dobrze się im przyjrzeć zanim zdecydujemy się w nie kliknąć.
Kwestia prywatności
Prywatność na Facebooku to prawdopodobnie najczęściej poruszana kwestia w kontekście rozmów o serwisie, którego twarzą jest Mark Zuckerberg. Nie brakuje głosów, iż w powstanie Facebooka zaangażowały się amerykańskie służby, które dzięki niemu znalazły się w posiadaniu całej masy informacji o jego aktywnych użytkownikach, których liczbę serwis Neowin.net oszacował pod koniec stycznia br. na blisko 1,4 miliarda.
Nie posiadamy informacji na ten temat, lecz jednego jesteśmy pewni. O swoją prywatność na Facebooku należy dbać, gdyż tylko od nas tak naprawdę zależy to, o czym dowie się reszta wirtualnej społeczności i sami właściciele serwisu. Dlatego też czasami lepiej jest uchylić tylko rąbka tajemnicy o sobie i swoim życiu, niż wyłożyć przysłowiową "kawę na ławę" i ujawnić absolutnie każdy aspekt naszego życia. Rozwaga i zdrowy rozsądek to podstawa.
"Żebrolajki"
"Jedna łapka w górę, jedna pompka", "kto nie lubi rano wstawać daje łapkę w górę", "dziś piątek, kto to lubi łapka w górę" itd. - wpisów tego typu jest na Facebooku mnóstwo, zwłaszcza na profilach youtuberów i gamerów aspirujących do miana królów Internetu. Posty te mają być zabawne, ale w rzeczywistości rzadko takie są.
Ciężko bowiem uwierzyć, że osoba, która uzbiera pod swoim postem 50 tysięcy lajków zrobi 50 tysięcy pompek, pajacyków lub przysiadów. Cel tego typu wpisów jest zdecydowanie inny. Mają one zwiększyć ruch na stronie i uczynić ją bardziej popularną. To wszystko. Dlatego też warto zdawać sobie z tego sprawę i naciskać na twórców stron, które lubimy, by w przyszłości wysilali się nieco bardziej chcąc przykuć naszą uwagę.
Trollowanie
Trolle są w każdym zakątku sieci, w związku z czym ich obecność na Facebooku nie powinna nikogo zaskakiwać. Mimo wszystko jest ona mocno denerwująca, gdyż z antyspołecznymi, chamskimi i nierzadko wulgarnymi wpisami atakującymi użytkowników lub zwyczajnym reklamowym spamem z zakładanych specjalnie w tym celu kont spotkać można się praktycznie pod każdym postem.
Trolling przybiera czasami także inną, o wiele bardziej niebezpieczną formę. O ile bowiem wpisy pojedynczych osób i spam można ignorować, o tyle jednak ciężko pozostać obojętnym na zjawisko kradzieży tożsamości. Na Facebooku nie brakuje fałszywych profili znanych osób, które narażają na szwank ich reputację i dobre imię. Walka z nimi jest trudna i skomplikowana, ponieważ prawo nie zdążyło jeszcze uregulować tej kwestii. Problem polega też na tym, że często sam Facebook pozostaje bierny na skargi ze strony osób, którym skradziono tożsamość w sieci i trzeba uzbroić się w cierpliwość, by nakłonić administratorów do usunięcia szkodzącej naszemu wizerunkowi strony. Nie wolno się jednak poddawać.
Filtrowanie treści
Facebook próbuje decydować za użytkownika o tym co jest ciekawe i co ma wyświetlać się na jego tablicy, filtrując informacje na podstawie zachowania użytkownika. Algorytmowi, który się tym zajmuje daleko jednak do doskonałości, przez co czasami ukrywa przed nami to, o czym chcielibyśmy wiedzieć, promując treści mało interesujące. Irytujący bywa także fakt, gdy Facebook informuje nas co polubił lub w czym bierze udział nasz znajomy, z którym o dziwo nie utrzymujemy specjalnie kontaktu.
Algorytmowi Facebooka można jednak na szczęście trochę pomóc. Wystarczy, że klikniemy w prawy górny róg danego posta i wybierzemy jedną z dostępnych opcji, dzięki której w przyszłości nie będziemy informowani o podobnych akcjach znajomych lub też przestaną się nam one zupełnie wyświetlać. Ustawienia zmienić można także wybierając opcję "Preferencje aktualności" znajdującą się w menu w prawym górnym rogu naszego Fejsa.
Uciążliwi znajomi
Każdy z nas ma zapewne choć jednego takiego znajomego, który zalewa naszą tablice postami praktycznie tej samej treści. Rozumiemy szczęście wynikające z faktu bycia zakochanym czy też narodzin dziecka, ale w dzieleniu się tego typu rzeczami sugerujemy zachowanie umiaru.
Dotyczy to zwłaszcza burzliwych związków na Facebooku, gdy dana para co jakiś czas rozstaje się ze sobą, by następnie ogłosić światu, że tym razem wróciła do siebie "na zawsze". Umieszczanie wszystkich zdjęć swoich pociech w sieci również nie jest najlepszym pomysłem, gdyż łatwo je skopiować i gdy raz trafią do sieci ciężko przewidzieć, jaka będzie ich dalsza historia. Prywatność to dobra rzecz i czasami pewne rzeczy warto zachować dla siebie oraz przesadnie się nimi nie afiszować. Jeżeli do wyjątkowo mocno spamujących znajomych ciężko jednak dotrzeć z takim argumentem, zawsze można jeszcze przestać ich obserwować.
Przesadzanie z cenzurą?
W dyskusji na temat Facebooka nie brakuje także opinii, że próżno szukać na nim wolności słowa i demokracji. Okazuje się bowiem, że w praktyce nawet pojedyncza osoba i jej kaprys bądź zwykła złośliwość mogą doprowadzić do tego, że strona, którą śledzi kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy osób zostanie usunięta i zniknie z dnia na dzień.
Jako powód usunięć często podaje się nawoływanie do nacjonalizmu, propagowanie rasizmu oraz szerzenie tzw. "mowy nienawiści" i treści pornograficznych. Nawet w takich przypadkach, gdy autor danej strony zaznacza, iż prezentowane przez niego treści lub specyficzne poczucie humoru nie każdemu mogą przypaść do gustu. Taki los spotkał m.in. profil Pitu Pitu, który swojego czasu śledziło przeszło 40 tysięcy osób. Usuwany był on już siedmiokrotnie. W sieci znaleźć można również świadectwa pojedynczych osób, które blokowano za wyrażane przez nich opinie. Czy Facebook nie posuwa się w tym wszystkim za daleko?
Zmyślone konkursy i strony
Co jakiś czas na Facebooku spotkać można się z informacją, że któryś ze znajomych bierze udział w zabawie, w której do wygrania jest np. 500 telefonów, doładowania konta, bony rabatowe lub inne ciekawe gadżety i akcesoria. Widząc tego typu komunikat również powinniśmy zachować ostrożność.
O ile konkursy prowadzone przez oficjalne konta marek nie budzą wątpliwości, o tyle jednak na wiele innych rywalizacji należy już uważać. Często bowiem dzieje się tak, że nagrody zwyczajnie nie istnieją, a dana strona organizuje konkurs tylko po to, by zwiększyć ilość lajkujących ją osób. Powód takiego działania jest prosty: gdy strona osiągnie już dużą liczbę fanów, może zostać wystawiona na sprzedaż, jako tzw. "farma fanów". Podobnie rzecz ma się ze stronami typu "Bijemy rekord polubień dla..." itp. Dlatego też, jeżeli nie chcemy być wykorzystywani, powinniśmy ich unikać i zastanowić się dobrze dwa razy nim wciśniemy przycisk "lubię to".
Unikanie podatków?
Facebook to prawdziwa maszynka do zarabiania pieniędzy. W październiku br. w mediach pojawiła się informacja, że w zeszłym roku serwis odnotował zysk na poziomie 2,9 miliarda dolarów. Zaskakuje zatem fakt, że w Wielkiej Brytanii spółka Zuckerberga zapłaciła podatek dochodowy dla firm wynoszący raptem 4327 funtów.
Wszystko dlatego, gdyż udało się jej wykazać stratę finansową w wysokości 28,5 miliona funtów. Sprawa jest o tyle ciekawa, że w tym samym czasie Facebook wypłacił swoim 362 pracownikom na wyspach łącznie 35,4 miliona funtów nagród. Włodarze serwisu bronią się jednak mówiąc, że nie ma w tym żadnego oszustwa. Facebook - podobnie jak chociażby Google - skrzętnie wykorzystuje luki w obowiązującym prawie, które pozwalają mu na tzw. optymalizację podatkową. Wiele osób określa to jednak mianem zwykłego cwaniactwa. Przeciwnikami takich praktyk są także same brytyjskie władze oraz Unia Europejska, które planują już odpowiednie rozwiązania legislacyjne, mające na celu zapobieganie podobnym przypadkom w przyszłości.
Brak przycisku "Nie lubię"
"Lubię to" to za mało i przycisk ten w wielu przypadkach jest zwyczajnie nie na miejscu. Kwestia ta pozostaje nadal nierozwiązanym mankamentem Facebooka, który mocno denerwuje wielu jego użytkowników. Czasami aż prosi się o opcję "Nie lubię tego", dzięki której być może udałoby się np. sprowadzić niektórych znajomych na ziemię, by następnym razem dobrze zastanowili się nim coś napiszą na swojej tablicy.
Opcja oceniania postów wkrótce ma zostać wprawdzie rozszerzona, lecz zmiana nie do końca przebiegnie po myśli użytkowników. Facebook nadal nie będzie posiadał bowiem przycisku "Nie lubię tego", w miejsce którego pojawią się różne emotikony wyrażające rozmaite stany emocjonalne. Czy opcja ta okaże się lepsza? Czas pokaże.