Polacy zakładają Partię Piratów

Niedługo na polskiej scenie politycznej pojawi się nowy zawodnik - Partia Piratów. Czy broniąca wolnego dostępu do internetu partia zmobilizuje "pokolenie P2P"? Mieliśmy szansę porozmawiać z jej liderem, Błażejem Kaczorowskim.

Najpierw w Szwecji, a niedługo w Polsce. W maju swoją działalność rozpocznie Partia Piratów, której głównym celem będzie zmiana prawa autorskiego, tak by dostęp do dóbr kultury przez internet był całkowicie otwarty.

"Partia Piratów jest oddolnym ruchem na rzecz otwartego społeczeństwa informacyjnego oraz ochrony praw konsumentów dóbr kultury" - czytamy we wstępie programu partii. Wejście do Sejmu oraz Parlamentu Europejskiego ma być dla PP jedyną szansą na zmianę polskiego ustawodawstwa - "Chcemy pokazać politykom, że te kwestie są ważne i że warto zastanowić się, jak zmienić prawo, aby było bardziej przychylne obywatelom, a nie lobbystom". Pomóc Partii Piratów ma elektorat, oddając głoś na dopiero co powstającą formację.

Reklama

Portal INTERIA.PL rozmawiał z Błażejem Kaczorowskim, liderem partii i studentem piątego roku elektroniki Politechniki Gdańskiej.

INTERIA.PL: Mieliśmy już Polską Partię Przyjaciół Piwa. Czy Parta Piratów planuje podzielić jej los, stając się marginesem życia politycznego?

Błażej Kaczorowski: Sam start Partii Piratów pokazuje jak wielki potencjał drzemie w tym pomyśle. Nie jest to pomysł wzięty z "sufitu", tylko inicjatywa ogólnoświatowa, nawet jeśli w najbliższym czasie nie da się osiągnąć sukcesów politycznych, to będziemy mogli realizować cele, które sobie wyznaczyliśmy, na inne sposoby.

Piractwo nie ma zbyt dobrej konotacji - dlaczego właśnie taka nazwa? Czyżby w logo partii miała pojawić się trupia czacha ze skrzyżowanymi piszczelami?

Jestem Piratem - co to znaczy? Kiedyś oznaczało żądzę przygód, pełną wolność i wyjęcie spod prawa. Co ciekawe, ta definicja przetrwała. Chcemy poznawać otaczający nas świat poprzez podziwianie twórczości - przygoda. Wolność - chcemy, aby nie było to uzależnione od wielkości naszych portfeli, gdyż przecież wartość dzieła rośnie z ilością osób, które je poznają. Jesteśmy wyjęci spod prawa - gdyż w gąszczu legislacyjnych kruczków, którymi są usłane ustawy, kodeksy i umowy licencyjne jesteśmy jak ślepi we mgle, a o tym, że nie mamy zbyt wielu praw, przekonujemy się, gdy jest już za późno. Dlatego właśnie jesteśmy Piratami.

Warto też podkreślić, że nie sprzeciwiamy się zyskom z tytułu tworzenia muzyki czy innych dzieł - i dlatego twardo będziemy walczyć ze sprzedażą utworów objętych prawami autorskimi bez zgody twórcy.

Która z obecnie znajdujących się w parlamencie partii jest najbliższa światopoglądowo Partii Piratów? Myśleliście o zawarciu ewentualnej koalicji z którąś z istniejących partii?

Wszystkie i żadna. Żadna - bo żadna z nich nie wypowiada się na temat praw autorskich (uważając te sprawy za marginalne). Wszystkie, bo każda z nich może takowe prokonsumenckie poglądy na temat praw autorskich wyrazić w każdej chwili, gdyż nie przeczą one ani idei państwa solidarnego (socjalnego), ani liberalnego, a wręcz przeciwnie - każdą z tych wizji doskonale uzupełniają.

Akcje policji skierowane przeciwko osobom ściągającym (udostępniającym) z sieci są coraz częstsze, czy Partia Piratów nie próbuje jedynie zbić politycznego kapitału na aktualnych wydarzeniach?

Pojawiła się spora grupa ludzi, która uważa, że prawo, które aktualnie istnieje, nie uwzględnia interesu społecznego w procesie ochrowy własności intelektualnej (np. muzyki). My jesteśmy przedstawicielami tych ludzi - to nic złego, demokracja na to zezwala.

Spora grupa młodych ludzi nie chodzi do wyborów. Myślicie, że Parta Piratów doprowadzi do mobilizacji tej części elektoratu?

Dokładnie tak myślimy - jesteśmy grupą młodych ludzi, która zamiast wyjeżdżać, postanowiła zrobić coś dobrego tutaj w Polsce. Chcemy zdobyć zaufanie ludzi, którzy albo się zawiedli, albo z założenia nie interesują się polityką, jako dziedziną nie wpływającą na ich otoczenie.

Załóżmy, że do Partii Piratów przychodzi jakiś przedstawiciel jakiejś małej firmy programistycznej z prośbą: "Mamy fantastyczny darmowy program, ale nikt z niego nie korzysta. Pomożecie?". Co odpowie mu Państwa Partia?

"Darmowość "jeszcze nic nie znaczy, PP głosi poglądy dotyczące wsparcia otwartych rozwiązań, a nie darmowych. Otwarte rozwiązania są znacznie lepsze niż tylko darmowe, gdyż dają gwarancję, że będą darmowe i ogólnodostępne zawsze - a to jest najważniejsze np. ze względu na neutralność technologiczna państwa.

BSA (Business Software Alliance - organizacją zrzeszającą komercyjnych producentów oprogramowania komputerowego) na informacje o założeniu Partii Piratów, odpowiada: "W takim razie niech ktoś założy Partię Złodziei Samochodów". Organizacje pokroju BSA będą przeciwne działalności PP. Jak odpowie pan na ich komentarze?

Chcemy bronić swoich praw, jeśli przez to jesteśmy nazywani złodziejami, to trudno, brak rzeczowej dyskusji na temat zrównoważenia praw autorskich nic dobrego nie przyniesie.

Prawo ustalają ludzie (demokracja), prawo autorskie ustaliliśmy (wszyscy), gdyż uważamy, że warto część praw oddać twórcy dzieła, aby mógł żyć z własnej twórczości. To prawo powoduje, że my oddajemy twórcom część pieniędzy (tantiemy, opłaty kompensacyjne, ale też pośrednio, poprzez ochronę sądową - sąd utrzymujemy z podatków). Wszytko po to, by zwiększyć jakość i ilość twórczości oraz to by dzieła, które raz powstały, nie znikały w mrokach historii.

Pytanie, czy pełna kontrola Organizacji Zbiorowego Zarządzania i Koncernów Medialnych nad twórczością powoduje zwiększanie jakości i ilości twórczości oraz to, by dzieła, które raz powstają, nie znikały w mrokach historii? Zdaniem PP tak nie jest. Ochrona jest zbyt szeroka i zbyt długotrwała i z tym należy coś zrobić, gdyż stagnację rynku kultury widać już nie od dziś.

Partia Piratów chce poszukać granicy (równowagi), w której oczywiście twórcy są wynagradzani, ale też prawo uwzględnia interes społeczny, przecież my wszyscy po to płacimy twórcom, także z podatków, i nie tylko. Poza tym, jako że mamy demokrację, to rację ma większość, a większość ściąga muzykę i nie widzi w tym nic złego - mimo że to legalne i zawsze takowe było - i tak jest nazywane złodziejstwem.

Myślicie, że ludzie sprzedający na giełdach, halach targowych i akademikach będą na was głosować?

Nie, bo ci ludzie łamią prawo i PP nie ma zamiaru tego zmieniać, ci ludzie powinni część zysków odprowadzać do twórców, to jasne, i w tej kwestii PP ma wyraźnie określone stanowisko.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: partie polityczne | dzieła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy