Polski sąd ukarał blogera za komentarz pod wpisem

Blogujesz? Lepiej uważaj, co zamieszczają internauci pod twoimi wpisami. Tarnowski sąd nakazał blogerowi wypłacenie odszkodowania politykowi, którego obraził jeden z komentujących na blogu.

Polski sąd kolejny raz udowodnił, że w internecie lepiej się nie wychylać
Polski sąd kolejny raz udowodnił, że w internecie lepiej się nie wychylaćAFP

Polskie sądy już kilka razy udowadniały, że nic nie rozumieją z internetu. Dziś mamy kolejny przykład. Były burmistrz jednego z miast pod Tarnowem pozwał blogera, u którego znalazł nieprzychylny komentarz. Twierdził, że to m.in. przez ten komentarz przegrał wybory samorządowe i domagał się 10 tys. zł odszkodowania.

Co ciekawe, po zwróceniu uwagi bloger usunął komentarz i nie dopuścił do ukazania się go po raz kolejny. Ale to obrażonemu burmistrzowi nie wystarczyło. Poszedł do sądu, a pozwanym był nie internauta, którego numer IP można przecież było łatwo sprawdzić, a właściciel bloga.

Wydawałoby się, że taki pozew jest rodem z kosmosu i nie ma szans w sądzie. W końcu cenzurowanie wszystkich komentarzy przed ich ukazaniem się jest praktycznie niemożliwe, a poza tym nie ma większego sensu, bo poważnie szkodzi wolności dyskusji.

A jednak tego właśnie oczekiwał od blogera tarnowski sąd. Usunięcie komentarza nie wystarczyło, trzeba było nie dopuścić do jego ukazania się. Dlatego bloger został ukarany. Musi zamieścić przeprosiny w lokalnej prasie, zapłacić 1000 zł odszkodowania, a także zwrócić koszty procesu.

Skąd taki "łagodny" wyrok? Jak stwierdził sędzia: "Nie wiemy, jaki wpływ miał obraźliwy wpis na przegrane przez powoda wybory, ale po wystąpieniu szkody, pozwany zrobił wszystko, co mógł, aby zapobiec jej powiększeniu".

Pozwany będzie się odwoływał, w jego sprawie działa też Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Trudno powiedzieć, co jeszcze zdarzy się w tej sprawie.

Jest to jednak bardzo niebezpieczny wyrok. Zdaniem sędziego, bloger sam sobie jest winny, bo "podjął ryzyko, że na blogu mogą pojawiać się bezprawne treści". To znaczy, że bez uprawiania cenzury prewencyjnej lepiej w Polsce nie blogować. Bo nigdy nie wiesz, za czyje słowa przyjdzie ci odpowiedzieć.

W Polsce jednak nie tylko sądy nie rozumieją rzeczywistości internetowej. Zaledwie kilka miesięcy temu ABW z hukiem zamknęła pełen niewybrednych żartów serwis AntyKomor.pl. Gdyby Komorowski był prezydentem USA, musiałby chyba takie akcje urządzać codziennie.

Nie lepszy był minister Sikorski, który doprowadził do tymczasowego zamknięcia kilku dużych forów (m.in. forum "Faktu", na którym go obrażano). Nie wiadomo, jakie skutki będzie miał jego pozew, ani czy za kilka lat faktycznie nasze państwo będzie masowo ścigać internautów i administratorów stron WWW za komentarze. Jedno jest pewne: w Polsce władza potrafi zadbać o to, żeby jej nie obrażano.

Michał Wilmowski

Źródło: http://vbeta.pl

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas