Wybuch prototypu statku Starship pokrzyżował wielkie plany Elona Muska
Wszystko wskazuje na to, że obserwatorzy rozwoju przemysłu kosmicznego mieli rację. Nie można spawać rakiet pod chmurką i składać ich w prowizorycznych hangarach. Ludzie SpaceX zderzyli się z rzeczywistością.
Po eksplozji prototypu statku Starship, która miała miejsce 2 tygodnie temu w Boca Chica w Teksasie, SpaceX diametralnie odmieniło swoje podejście do rozwoju nowej rakiety. Ośrodek testowy w Cocoa na Florydzie został praktycznie zamknięty, a stalowe pierścienie wyprodukowane na potrzeby budowy rakiety, najprawdopodobniej pojadą do Los Angeles, gdzie zostaną wykorzystane w kolejnych prototypach Cybertrucka.
Nie mamy już co liczyć na budowę wersji Mk2 i Mk4, których elementy znajdowały się w Cocoa. Duża część pracowników została zwolniona, a reszta rozjechała się po placówkach firmy w Boca Chica i Hawthorne. SpaceX planuje budowę wersji Mk3 w zupełnie innych warunkach, czyli tak, jak to się robiło dotychczas w innych koncernach, w pewnych, sprawdzonych i profesjonalnych halach produkcyjnych.
Firma Elona Muska będzie musiała też zacisnąć pasa, więc wszystkie działania w temacie budowy prototypu Starship i SuperHeavy będą skupione tylko i wyłącznie na pierwszym ośrodku w Boca Chica. Eksperci uważają, że wybuch zbiornika paliwa prototypu i świadomość, że rakiety składać się powinno w innych warunkach, sprawi, że prace mocno się opóźnią. Pierwszy suborbitalny lot Starship może nastąpić dopiero pod koniec przyszłego roku, czyli rok po sugerowanej dacie przez Muska.
Jeśli chodzi o pierwszy lot kosmiczny Starship, to możemy go oczekiwać na początku 2021 roku, a SuperHeavy pod koniec. Łączny lot wokół Księżyca obu pojazdów nastąpi nie wcześniej, niż w 2022 roku. Pomimo obsuwy, SpaceX może udać się wylądować na powierzchni Srebrnego Globu w 2022 lub 2023 roku, a z astronautami do 2024 roku, czyli szybciej od oficjalnej misji NASA w ramach programu Artemida.
Źródło: GeekWeek.pl/SpaceNews / Fot. SpaceX