Ambitne plany wobec Manhattanu. Wyspa może zostać powiększona
W najbliższym czasie najpopularniejsza wyspa Nowego Jorku, o ile nie całych Stanów Zjednoczonych, może zostać powiększona. Z propozycją ambitnych planów wyszedł profesor Uniwersytetu Rutgersa Jason Barr. Uczony uważa, że zwiększenie obszaru Manhattanu rozwiązałoby problemy związane z brakiem nowych mieszkań w centrum Nowego Jorku oraz przeciwdziałałoby podnoszącemu się poziomowi wody i coraz częstszym powodziom.
O Manhattanie z pewnością słyszał choć raz każdy Polak. To właśnie tutaj znajduje się słynna ulica Wall Street wraz z największą na świecie giełdą papierów wartościowych oraz właśnie na tej wyspie, w wyniku zamachu terrorystycznego z 11 września 2001 roku, runęły wieże World Trade Center.
Okręg jest najbardziej zagęszczonym spośród wszystkich znajdujących się w Nowym Jorku. Na każdym kilometrze kwadratowym mieszka tam aż 28 tysięcy ludzi, a z każdym rokiem przytoczona wartość wzrasta, co z pewnością staje się coraz bardziej uciążliwym problemem dla mieszkańców.
Dodatkowo Manhattan zmaga się także ze skutkami zmian klimatycznych. W zeszłym roku dotknęła go największa powódź w historii, co miało związek z osławionym huraganem Ida. Podnoszenie się poziomu otaczających go wód oraz coraz częściej występujące powodzie w dłuższej perspektywie nie mogą zostać zignorowane.
W związku z powyższym prof. Jason Barr proponuje rozwiązać wspomniane problemy, powiększając powierzchnię wyspy o 1760 akrów, czyli w przeliczeniu o nieco ponad siedem kilometrów kwadratowych. Utworzony obszar miałby znajdować się w południowej części okręgu.
Zgodnie z zaproponowanymi zmianami Manhattan wchłonąłby wówczas Wyspę Gubernatorów, co zmniejszyłoby koszty inwestycji. Wydłużony fragment nie obejmowałby za to Liberty Island, na której znajduje się Statua Wolności.
Barr zaproponował dla nowej części wyspy nazwę "New Mannahatta" - podobno właśnie tak plemię Delawarów pierwotnie nazwało Manhattan. Oprócz dodatkowych mieszkań dla około 200 tysięcy nowojorczyków znalazłoby się tam również miejsce dla podmokłych terenów, które zmniejszałyby zagrożenie związane z powodziami.
Propozycja uczonego pojawiła się pierwotnie na łamach "The New York Timesa" i szybko zyskała duży rozgłos. Pojawiły się jednak opinie świadczące o tym, że plan z góry skazany jest na porażkę, gdyż podobne pomysły zawsze kończyły się źle, a nowoczesne dzielnice umiejscowione na takich terenach są wyjątkowo podatne na... powodzie.
Czas pokaże czy Amerykanie pójdą w ślady np. mieszkańców Dubaju, którzy nawet mając ziemi pod dostatkiem, wciąż budują nowe wyspy wzdłuż wybrzeża.