Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera: Prawdziwy ewenement [recenzja Blu-Ray]
Nie było i nie będzie drugiego takiego filmu jak "wymodlona" przez fanów Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera. Po blisko czterech latach od premiery "oryginału" możemy wreszcie zobaczyć prawdziwą, niczym nie zmąconą wizję reżysera. Czy warto? Jak najbardziej tak, ale z powodów innych niż te najbardziej oczywiste.
Już na wstępie zaznaczę, że Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera nie jest "zwykłą" wersją reżyserską. Tak naprawdę mamy do czynienia z innym filmem, niż ten, który trafił do kin w 2017 r. Całość nie tylko jest dwa razy dłuższa, ale samą swoją strukturą ledwie przypomina tamtą produkcję. Celowo nie używam tu słowa pierwowzór, gdyż w wyniku zakulisowych przepychanek, osobistych tragedii i kilku innych czynników, na analizy których nie ma tutaj czasu i miejsca widzowie zobaczyli inny film.
Po obejrzeniu czterogodzinnej "Ligi..." można śmiało napisać, że gorszy, choć nowa wersja nie jest w stanie naprawić wszystkich błędów poprzednika. Choć stara się jak może, aby zatrzeć złe wrażenie.
Batman, Superman, Wonder Woman, Cyborg i Flash - panteon bohaterów DC mimo początkowych niesnasek musi połączyć swoje siły, by stawić czoła pozaziemskiemu zagrożeniu. O tym w wielkim skrócie opowiada monumentalne dzieło Zacka Snydera. Standard? Tak, ale opowiedziany w sposób, którego nie da się pomylić z żadnym innym.
Ciężarem, zarówno dla reżysera, jak i widzów, jest nie tylko czas trwania produkcji, ale także jej forma. "Liga..." nie przypomina żadnego innego filmu o superherosach, a zwłaszcza swojej pierwszej wersji. Autor postawił na rzadko używany we współczesnych filmach format 4:3 oraz dość ponurą paletę barw. Już sam ten zabieg sprawił, że "Liga..." zyskała na powadze oraz klimacie. Śmiem wręcz twierdzić, że forma przerosła u treść, co w każdym innym wypadku byłoby zarzutem, ale nie tutaj.
W "Lidze..." jeszcze mocniej niż w innych filmach Snydera unaocznia się jego niesamowite oko do kompozycji kadrów i niepodrabialny talent do kręcenia scen w zwolnionym tempie. Tych ostatnich jest tutaj aż za dużo, ale każda jedna, choć rozwleka i tak ociężałe tempo filmu, pieści nasze oczy. Zack nie ukrywa tu swoich teledyskowych korzeni - i bardzo dobrze!Nie będę ukrywał, że nie byłem fanem wersji z 2017 r. Nie czekałem na tę nową z 2021 r. Jednak po jej obejrzeniu przyznaję, że Zack Snyder oraz jego fani w pełni na nią zasługiwali. Choć w mojej opinii dalekie od ideału, to jednak jest to dzieło kompletne i "takie, jakie miało być". Czy jest to przy okazji wydawniczy eksperyment? Jak najbardziej. Ale ze względu na swoją wyjątkowość jest to mile widziany ewenement w coraz bezpieczniejszym i nie lubiącym zbytniego ryzyka Hollywood.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera wydanie Blu-Ray:
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera ukazała się na dwóch płytach Blu-Ray. Ku mojemu zdziwieniu nie nastąpił na nich klasyczny podział na film i dodatki. Aby obejrzeć całość trzeba będzie wstać, podejść do odtwarzacza i włożyć drugą płytę z trwającym aż godzinę i 40 minut finałem (serio!).
Wspomniane dodatki? Niestety na pierwszej płycie znajdziemy tylko jeden zakulisowy materiał o drodze Zacka Snydera do realizacji Ligi Sprawiedliwości. Jest bardzo ciekawy i "ludzki", niemniej o produkcji z tak ciekawą historią chciałoby się usłyszeć jeszcze więcej. Kinomaniacy będą też niepocieszeni z powodu braku komentarza audio reżysera i ekipy. Powodów do narzekań nie można jednak mieć w kwestiach technicznych. Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera wygląda i brzmi rewelacyjnie. Dolby Atmos w przypadku oryginalnej ścieżki dźwiękowej oraz 5.1 przy polskim dubbingu zapewniają naprawdę kinowe doznania, jeśli tylko dysponujemy odpowiednim sprzętem. Chwalę także obecność ścieżki z lektorem.
Czy film warto mieć w swojej kolekcji? Tak, bo takie produkcje zdarzają się raz na kilkadziesiąt lat. Nieidealne, ale z bogatą historią i ostatecznym triumfem wizji autorskiej. I chociaż na płytach brakuje dodatków, to cztery godziny "superbohaterstwa" i tak zapewniają aż nadto wrażeń! Fani nie mogą przejść obok czegoś takiego obojętnie, a co ze zwykłymi widzami?
Najlepszym sprawdzianem jest paradoksalnie przywoływana tu kilka razy pierwsza "Liga...". Jeśli już wtedy ci się podobało, to teraz jest znacznie, ale to znacznie lepiej. Kręciłeś głową na widok zmagań Batmana z Supermanem i resztą "trykociarzy"? Pokręcisz i tutaj, tylko dwa razy dłużej...