Dlaczego nie strzelamy do dronów nad lotniskami? Powód jest prosty
Drony nad lotniskami to nie tylko irytujący problem, ale realne zagrożenie dla pasażerów, pilotów i samolotów. Choć intuicja podpowiada, by je natychmiast zestrzeliwać, w praktyce walka z nieautoryzowanymi bezzałogowcami opiera się głównie na procedurach bezpieczeństwa i czasowym wstrzymaniu lotów. Dlaczego?

Wraz ze wzrostem popularności dronów, coraz częściej pojawiają się doniesienia o bezzałogowych systemach latających operujących w niedozwolonych miejscach, np. w pobliżu lotnisk. I chociaż nie wszystkie stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, to każdy nieautoryzowany lot w pobliżu lotniska jest naruszeniem prawa i może być niebezpieczny dla pilotów, pasażerów i wszystkich innych osób przebywających na terenie portów lotniczych.
Co więcej, powodują ogromne straty finansowe, bo jak możemy przeczytać w publikacji University of North Dakota zatytułowanej "Analyzing Drone Sightings Near Airports" z lutego tego roku, zamknięcie jednego tylko lotniska może skutkować nawet tysiącami odwołanych lotów i niedogodnościami dla setek tysięcy pasażerów z całego świata. Wystarczy przypomnieć incydent dronowy na lotnisku Londyn-Gatwick w 2018 roku, gdzie zamknięcie portu dotknęło 110 tys. pasażerów oczekujących na 760 lotów.
Drony nad lotniskiem? Niech same odlecą
Dlaczego więc nie zajmujemy się problemem "od ręki" i nie neutralizujemy dronów nad lotniskami, szczególnie tych podejrzewanych o działanie dla obcych wywiadów, jak podczas wczorajszego incydentu w Kopenhadze? Przypomnijmy tylko, że chodzi o dwa albo trzy większe drony (choć niektóre źródła mówią o "czterech dużych"), które nadleciały nad lotnisko w stolicy Danii z kilku kierunków i wymusiły kilkugodzinne wstrzymanie wszystkich operacji lotniczych.
Jak przekazał w poniedziałek serwis FlightRadar, wszystkie starty i lądowania na lotnisku w Kopenhadze zostały zawieszone od godziny 20:26 czasu lokalnego. Po godzinie 23 władze portu lotniczego przekazały, że w okolicy lotniska w Kopenhadze nadal krążą niezidentyfikowane drony: "W związku z tym żadne samoloty nie mogą startować ani lądować. Przylatujące samoloty są przekierowywane do innych lotnisk, a odlatujące maszyny są opóźnione lub odwołane. Pasażerowie proszeni są o sprawdzenie aktualnych informacji" - poinformowano.
W ocenie służb incydent nie wywołał zagrożenia dla ludzi, ale jak zawsze w takich sytuacjach pojawiają się pytania, dlaczego drony nie zostały po prostu zestrzelone? Odpowiedź jest prosta, chodzi o minimalizowanie ryzyka dla ludzi i samolotów, a neutralizacja bezzałogowców mogłaby przynieść większe szkody niż czasowe zawieszenie operacji.
Wybieramy mniejsze zło
Fragmenty pocisku czy odłamki zestrzelonego drona mogłyby spaść na pas startowy, terminal, personel lub pasażerów czy uszkodzić samoloty. Strzelanie nad lotniskiem oznaczałoby również natychmiastowe przerwanie wszystkich operacji, opóźnienia i ewakuacje, które mogłyby potrwać znacznie dłużej.
Co więcej, najpierw trzeba ustalić, czy lot na pewno nie jest zatwierdzony (np. służby lotniskowe i inne) i czy faktycznie stwarza jakiekolwiek zagrożenie, co często zajmuje więcej czasu niż trwa obecność bezzałogowca w niedozwolonym miejscu, a do tego brać pod uwagę ewentualne konsekwencje polityczne.
Do tego w większości krajów przestrzeń powietrzna jest ściśle regulowana i tylko uprawnione służby mogłyby użyć broni, a że standardowe systemy obrony przeciwlotniczej nie są skonfigurowane do precyzyjnego niszczenia małych dronów nad cywilnymi instalacjami, to konieczne mogłoby okazać się np. poderwanie myśliwców, jak odbyło się to w przypadku rosyjskich dronów, które niedawno naruszyły naszą przestrzeń powietrzną. Mówiąc krótko, w większości przypadków rozsądniejsze i bezpieczniejsze jest ograniczenie się do śledzenia zagrożenia.