To urządzenie podłączone do smartfona w godzinę identyfikuje infekcję

Naukowcy i lekarze od lat powtarzają, że masowo nadużywamy antybiotyków, a na dodatek korzystamy z nich w sposób nieodpowiedni, dlatego też wizja opornych na leki superbakterii jest coraz bardziej przerażająca.

Naukowcy i lekarze od lat powtarzają, że masowo nadużywamy antybiotyków, a na dodatek korzystamy z nich w sposób nieodpowiedni, dlatego też wizja opornych na leki superbakterii jest coraz bardziej przerażająca.

Należy jednak zaznaczyć, że tylko częściowo jest to wina pacjentów, którzy idąc do lekarza z przeziębieniem wręcz oczekują wypisania recepty na antybiotyki, nawet jeśli mamy do czynienia z klasyczną infekcją wirusową. Częściowo zaś samych medyków, a raczej systemu opieki zdrowotnej, przynajmniej w takich krajach jak nasz, gdzie antybiotyki są przepisywane na oko, tzn. lekarze opierają się na własnym doświadczeniu i nie weryfikują, z jakim rodzajem infekcji mamy do czynienia i jaki antybiotyk ewentualnie będzie tu najskuteczniejszy. Ale w sumie to trochę trudno się temu dziwić, bo nawet jeśli są środki i chęć badania, to w przypadku poważnej infekcji bakteryjnej czekanie kilku dni na wyniki nie wchodzi w grę, bo stan pacjenta szybko mógłby się pogorszyć. 

Reklama

Są jednak kraje, gdzie lekarz podejrzewający infekcję bakteryjną i tak musi najpierw wykonać badanie, żeby ją potwierdzić, pobierając próbkę i wysyłając ją do laboratorium do analizy - z zaprezentowanym właśnie urządzeniem będzie można pominąć ten ostatni etap, co jest również szansą na popularyzację samego wymogu testowania. Mowa bowiem o podłączanym do smartfona sprzęcie, który docelowo przeanalizuje materiał od pacjenta w dosłownie kilka minut, maksymalnie do godziny. Oznacza to, że nie trzeba będzie długo czekać na wyniki i lekarz może od ręki przepisać antybiotyk, nie dopuszczając do dalszego rozwoju infekcji albo wręcz przeciwnie, przekonać się bez ryzyka, że ten nie jest potrzebny i bez sensu faszerować nim pacjenta. 

Co prawda urządzenie stworzone przez naukowców McMaster University to na razie tylko prototyp, ale ma duże szanse na popularyzację - szczególnie że jest małe, poręczne, łatwe w obsłudze i co najważniejsze skuteczne. Wystarczy próbka krwi, moczu lub śliny umieszczona na specjalnym układzie, wyposażonym w enzymy DNA reagujące z charakterystycznymi białkami bakterii, żeby przekonać się, czy to infekcja bakteryjna i poznać jej szczegóły.

Analiza zajmuje mniej niż godzinę, a naukowcy zdążyli już przetestować swoje rozwiązanie na próbkach moczu zakażonych bakterią E. coli - co więcej, ich zdaniem w bardzo łatwy sposób można też dostosować urządzenie do infekcji wirusowych i wykrywania choćby Covid-19. - Oznacza to, że pacjenci dostaną skuteczniejszą terapię, szybsze wyniki i unikną poważnych komplikacji. Unikamy też niepotrzebnego stosowania antybiotyków, co może kupić nam nieco czasu w walce z opornymi na leki  daje nam czas bakteriami - tłumaczą badacze. 

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy