Apokaliptyczny relikt
Amerykanie rozmontowują ostatnią największą i najbardziej niszczącą bombę atomową z czasów zimnej wojny, jaką mieli w swoich arsenałach.
Rozbroić bombę
Aby rozbroić bombę, najpierw trzeba oddzielić około 140 kilogramów konwencjonalnego materiału wybuchowego (mieszanina TNT i heksogenu) od rdzenia zawierającego materiał rozszczepialny - wzbogacony uran. W drugim etapie zostanie on przewieziony do zakładów NNSA Y-12 w Oak Ridge w stanie Tennessee. Będzie tam przygotowany do odpowiedniego magazynowania. Inne nieatomowe komponenty zostaną fizycznie zniszczone. Tak zakończy się historia tej prawdziwie apokaliptycznej broni.
Śmiercionośny ładunek
W wersji "czystej" - B53-Y2 - rdzeń miał obudowę ołowianą lub tungstenową. Bomba ważyła ponad 4 tony, była długa na 3,8 metra, a jej przekrój wynosił 1,27 metra. Miała moc dziewięciu megaton, która odpowiadała 4082 tonom materiału wybuchowego TNT. Najlepiej jednak opisać to poprzez porównanie. Dziewięć megaton to 9 tysięcy kiloton. Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę w 1945 roku miała moc 12 kiloton, czyli 0,012 megatony.
Szacowano, że zdetonowana na odpowiedniej wysokości wytworzyłaby kulę ognia o średnicy od 4 do 5 kilometrów. Radioaktywny żar spowodowałby śmiertelne oparzenia u wystawionych na jego działanie osób w promieniu 28,7 kilometra od epicentrum wybuchu. Praktycznie wszystkie budynki znajdujące się na powierzchni ziemi w promieniu 5,7 kilometra zostałyby zmiecione, a fala podmuchu doprowadziłaby do stuprocentowych strat wśród ludzi.
Zawaliłaby się większość budynków mieszkalnych i przemysłowych w promieniu 15 kilometrów, a na obszarze 4,7 kilometra od epicentrum wybuchu promieniowanie radioaktywne wyniosłoby około 500 jednostek Roentgena (Rem), w 90 procentach powodujących śmierć każdego narażonego na nie człowieka. W zależności od siły wiatru opad radioaktywny mógłby dotrzeć na odległość nawet 200 kilometrów. B53 uważano za niebezpieczne do tego stopnia, że szkolenie załóg samolotów oraz obsługi naziemnej przeprowadzano tylko z użyciem makiet tych bomb.
Niszczyciel bunkrów
Wyposażona została w ważący około 400 kilogramów system pięciu spadochronów hamujących, które się otwierały, gdy bomba opadała ku ziemi. Dzięki nim i "amortyzowanemu" dziobowi (miał aluminiową konstrukcję o strukturze plastra miodu) lekko uderzała w ziemię, i wtedy następowała detonacja. Miał powstać wówczas krater o średnicy około 2 tysięcy metrów i głębokości blisko 100 metrów. Struktury podziemne powinny zostać zniszczone przez falę uderzeniową, która, wnikając głęboko pod powierzchnię, powodowała zawalenie się każdego bunkra czy schronu.
W przypadku wybuchu wojny atomowej Amerykanie planowali zrzucić na radziecki kompleks co najmniej kilka bomb B53. W latach siedemdziesiątych do zniszczenia tamtejszych umocnień podziemnych przeznaczyli ich w sumie pięćdziesiąt.
Arsenał, składający się z 50 sztuk B53, utrzymywano do 1997 roku, kiedy do wyposażenia zaczęto wprowadzać nową broń - B61-11. Jest to wersja bomby lotniczej B61 przeznaczona do niszczenia podziemnych bunkrów i schronów. Wbija się głęboko w ziemię i dopiero wówczas eksploduje. Siła rażenia nie została ujawniona, ale jej moc może mieć od 0,3 do 340 kiloton. To niewiele w porównaniu z bombą B53, ale właśnie dzięki temu, że B61-11 wbija się głęboko w ziemię, może powodować podobne zniszczenia co wybuchająca na powierzchni poprzedniczka.
Proces wycofywania ostatnich 50 bomb B53 trwał czternaście lat. Wynikało to między innymi z tego, że zakłady Pantex są jedynym ośrodkiem NNSA zdolnym do rozbrajania broni atomowej. Równocześnie prowadzą one program konserwacji i modernizacji głowic oraz bomb atomowych, które pozostaną w arsenale USA co najmniej do 2020 roku. Wydaje się jednak, że epoka tak potężnej i śmiercionośnej broni jak bomba B53 minęła już bezpowrotnie.
Siostrzana głowica
19 września 1980 roku w stanie Arkansas na skutek wycieku paliwa eksplodowała rakieta Titan II stojąca w silosie. Wybuch wyrzucił głowicę atomową daleko na powierzchnię, ale ta nie rozszczelniła się, dzięki czemu nie doszło do skażenia radioaktywnego. Pentagon zdecydował wówczas o wycofaniu z użycia tych bomb. Cały proces zakończył się w 1988 roku. B53 pozostała najsilniejszą bronią atomową w arsenale USA, ale wkrótce miała ją zastąpić nowa konstrukcja.
Paweł Henski
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.