Atomowy szantaż Putina. Pociski "Jars" mają przestraszyć świat
Mobilnymi wyrzutniami RS-24 Rosja chce definitywnie zamknąć temat zajętych terytoriów Ukrainy. Pociski balistyczne "Jars" z taktyczną bronią jądrową mogą za chwilę trafić do republik Donieckiej i Ługańskiej. To potężna broń, którą Putin chce zaszantażować Ukraińców i Zachód.
Świat powoli przywykł do gróźb reżimu Putina, że Rosja użyje taktycznej broni jądrowej. Po raz kolejny o takiej możliwości powiedział w ub. sobotę minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow podczas wizyty na sesji ONZ w Nowym Jorku. "Wszystkie rosyjskie prawa i doktryny z nuklearną włącznie będą obowiązywać na terytoriach Ukrainy, które zostaną przyłączone do Rosji" - te słowa jednego z najwyższych urzędników Kremla zabrzmiały wyjątkowo złowieszczo.
Coraz więcej ekspertów zaczyna podejrzewać, że Putin zdecyduje się mocno zagrać "kartą atomową". Po przeprowadzeniu referendów w tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej, a także kontrolowanych przez rosyjskie wojsko obwodzie chersońskim i części obwodu zaporoskiego Rosja ogłosi przejęcie ich przez Federację Rosyjską. Tuż potem na okupowane terytoria Ukrainy wjadą pojazdy z RS-24 Jars, czyli bronią jądrową. O takim możliwym scenariuszu mówiła w ukraińskiej telewizji ukraińska ekspertka Maria Żołkina. Jej zdaniem Zachód i NATO mogą znaleźć się w bardzo trudnej sytuacji, kiedy amerykańskie satelity zauważą pojazdy RS-24 Jars przekraczające granice ukraińską.