Ekspert: Pierwsza faza kontrofensywy nie powiodła się. Jeden powód

Od dłuższego czasu pojawiają się pytania o efektywność ukraińskiej kontrofensywy. Czołowy austriacki wojskowy nie ma wątpliwości, że jej pierwsza faza zakończyła się fiaskiem. Wskazuje jedną rzecz, która do tego doprowadziła i której zmiana może odwrócić losy kontrofensywy.

Według austriackiego pułkownika pierwsza faza ukraińskiej kontrofensywy zakończyła się fiaskiem
Według austriackiego pułkownika pierwsza faza ukraińskiej kontrofensywy zakończyła się fiaskiemDmytro Smolienko / NurPhoto / NurPhoto via AFPAFP
Według austriackiego pułkownika pierwsza faza ukraińskiej kontrofensywy zakończyła się fiaskiem
Według austriackiego pułkownika pierwsza faza ukraińskiej kontrofensywy zakończyła się fiaskiemDmytro Smolienko / NurPhoto / NurPhoto via AFPAFP

Opinię o ukraińskiej kontrofensywie wypowiedział pułkownik Sił Zbrojnych Austrii, Markus Reisner, który jest czołowym komentatorem tego konfliktu. W wywiadzie dla niemieckiej telewizji ocenił dotychczasowy postęp Ukraińców i ich najnowsze zdobycze. Jego wypowiedź nie pozostawia złudzeń.

Według niego pierwsza faza kontrofensywy jeszcze przed chwilowym zawieszeniem w połowie czerwca nie przyniosła dla Kijowa oczekiwanych rezultatów. Powodem tego miała być błędna taktyka. Reisner stwierdził, że przypominała wręcz działania Rosjan z początku wojny, które ośmieszyły ich armię.

"Tu nie ma miejsca na walkę z podręczników"

Taktyka Ukraińców na początku kontrofensywy miała opierać się na szybkim i siłowym przełamaniu rosyjskich linii obronnych, z pomocą ciężkiego sprzętu. Siły Zbrojne Ukrainy chciały wręcz stworzyć coś na wzór blitzkriegu, mając w planach szybkie dobicie Rosjan. Nie docenili jednak obrony Rosjan.

Podejmowano próby posuwania się naprzód jak coś prosto z podręcznika armii amerykańskiej. Podobnie jak Rosjanie na początku wojny, czyli z kolumnami czołgów, które pędziły do przodu. Wtedy Ukraińcy zdali sobie sprawę, że Rosjanie są zbyt dobrze przygotowani do dokonania takiego przełomu
Markus Reisner w wypowiedzi dla niemieckiego kanału telewizyjnego n-tv

Pisaliśmy już, że Rosjanie przygotowali silne pozycje obronne z wykorzystaniem min i ciężkich stanowisk ogniowych oraz rekonesansu za pomocą dronów. Według austriackiego wojskowego Ukraińcom brakowało także niezbędnego wsparcia np. lotniczego dla tak masowego ataku. Efektem było więc dosłowne "odbicie się" od rosyjskich pozycji.

"Jest nowa taktyka i to widać"

Jednak pułkownik Reisner podkreśla ważną rzecz - Ukraińcy już zmienili taktykę. Służyła temu przerwa w połowie czerwca. Teraz kolejne operacje na froncie Ukraińcy próbują przeprowadzać już w nowy sposób, polegając bardziej na szturmowych grupach piechoty, aniżeli na próbie przełamania ciężkim sprzętem.

[Ukraińcy] próbują atakować małymi grupami szturmowymi. Ta taktyka jest bardzo, bardzo powolna, ale skuteczna. Bo w porównaniu do kolumny czołgów, które są stosunkowo łatwe do zaatakowania na otwartym terenie — na przykład za pomocą śmigłowców szturmowych
pułkownik Markus Reisner

Ekspert wytłumaczył, że taktyka polega na poruszaniu się grup piechoty przy tzw. wiatrochronach, czyli np. żywopłotach, pasach drzew, mniejszych terenach zalesionych, murach itp. Pozwala to utrudnić Rosjanom ostrzał i przyspieszyć Ukraińcom podejście pod ich pozycje. Często takie pasma stanowią linie między strefami pola walki i według Reisnera, Ukraińcy, poruszając się po nich, dominują jednocześnie dwa pola.

"Będzie to długa przeprawa, ale może się udać"

Piechota, która ma dokonać szturmu, jest transportowana na "miejsce startowe" przez ciężki sprzęt jak wozy bojowe i transportowce. Austriacki wojskowy ocenił, że poleganie na szturmie grupek piechoty jest ogólnie lepsze, jednak nie niweluje kompletnie silnej obrony Rosjan. Sprawia to, że cała kontrofensywa może stać się serią bardzo powolnych walk o niewielkie skrawki terytorium, z czasem wysokimi stratami.

Z wypowiedzi pułkownika Reisnera wynika, że nowy sposób walki Ukraińców może być jeszcze modyfikowany. Ocenił, że na ten moment pozwoliła im na zdobycze terytorium Bachmutu czy Kupiańska. Na razie jednak ogólna sytuacja na froncie wskazuje, że żadna ze stron nie może wypracować przewagi.

Prawdopodobnie Ukraińcy będą chcieli dokonać jakiegoś większego przełomu niż do tej pory w trakcie kontrofensywy. Powodem do tego ma być szczyt NATO w Wilnie i chęć pokazania większych efektów swojego ataku. Według austriackiego eksperta istnieje też możliwość, że po fiasku pierwszej fazy kontrofensywy Ukraina będzie wolała pozostać przy nowej taktyce, powolniejszej, ale nie obarczonej ryzykiem. Miałaby to być długa walka, ale jak stwierdził "Ukraina już pokazała, że potrafi sobie z tym poradzić".

Przed wojną pracowali w IT. Teraz latają dronami nad linią frontuAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas