Jak żyje się w kontenerowym miasteczku dla uchodźców? Mieszkańcy opowiadają
Chociaż kontenery mieszkalne, a szczególnie budowane z nich osiedla socjalne, wciąż wzbudzają wiele kontrowersji, to jednocześnie stały się nieodłącznym elementem wszystkich kryzysów, jakich doświadczamy od lat - mieszkaniowego, pandemicznego czy migracyjnego.
W Ukrainie ich widok przestał dziwić już w 2015 roku, kiedy to na skutek agresji rosyjskiej w obwodach charkowskim, dniepropietrowskim i zaporoskim powstało aż siedem zbudowanych z kontenerów miasteczek. I choć miały być tymczasowe, bo większość z nich nie nadaje się do długoterminowego zamieszkania, to w dużej części z nich wciąż pozostają migranci, czasem z wyboru, innym razem z konieczności - we wrześniu ubiegłego roku nadal mieszkało w nich ponad 1300 osób.
Kolejna inwazja Rosji ponownie zmusiła Ukrainę do sięgnięcia po to rozwiązanie, tym razem na zachodzie kraju - na początku kwietnia przy pomocy władz naszego kraju ruszyła budowa modułowego osiedla we Lwowie. W miejskim parku stanęło w sumie 88 kontenerów, w których zakwaterowano 350 osób, a kolejne, w innych dzielnicach miasta, mają przyjąć migrantów jeszcze w tym miesiącu. Bo choć duża część przebywających tu Ukraińców miała możliwość wyjechania za granicę, to nie każdy chce z niej skorzystać:
Pomysłodawcy zapewniają, że ich celem było stworzenie przytulnego tymczasowego domu dla migrantów, którzy zmuszeni byli uciekać przed wojną. Dlatego też każdy kontener jest umeblowany (dwa łóżka piętrowe z kompletem pościeli, dwie szafki z półkami, jeden stół i dwa krzesła), ogrzewany i oświetlony, a do tego przeznaczony dla max 4 osób, by uniknąć zatłoczenia.
Wciąż mamy jednak do czynienia z prostymi kontenerami, które samodzielnie nie są w stanie zapewnić w pełni normalnych warunków życiowych.
W prywatnych kontenerach nie ma łazienek, bo doprowadzenie kanalizacji w tych warunkach jest niemożliwe, dlatego mieszkańcy korzystają ze specjalnych wspólnych kontenerów z toaletami, prysznicami i umywalkami, które służą również do zmywania naczyń i prania ręcznego, bo na miejscu nie ma pralek.
Brakuje też innego wyposażenia, jak kuchenki elektryczne (mieszkańcy raz dziennie mogą liczyć na gorące posiłki zapewnione przez służby miejskie), czajniki czy inne sprzęty domowe, które ze względu na obawy związane z przeciążeniem sieci znajdują się tylko w dzielonym kontenerze jadalnianym.