Miał latać 10 tys. km i straszyć Ukraińców. "Superdron" spadł na głowy Rosjan
Altius-RU miał wspierać rosyjską marynarkę - służyć do zwiadu, obserwacji i wskazywania celów dla grup okrętów, okrętów podwodnych oraz lotnictwa morskiego. Jego rola zakładała też dozór przestrzeni morskiej i wspieranie operacji uderzeniowych, jednak kolejne katastrofy i brak realnych informacji o wdrożeniu sugerują, że program boryka się z poważnymi problemami.

To nie pierwszy raz, kiedy słyszymy o rosyjskich dronach czy pociskach, które mają problem, żeby opuścić terytorium swojego kraju i spadają na głowy mieszkańców. Takich sytuacji w czasie trwającej wojny było wiele - ba, w 2024 roku Moskwa zdecydowała się nawet strącić jeden z takich bezzałogowców, by zapobiec jego przejęciu, a mowa o S-70 "Ochotnik", który na skutek utraty łączności nie miał szans dolecieć do celu w Ukrainie.
Tym razem antybohaterem zostaje Altius-RU, który rozbił się na terenie Rosji po raz drugi w ciągu kilku dni. 2 lipca dron tej serii spadł na prywatny dom w Tatarstanie, a w wyniku zdarzenia zginęły prawdopodobnie dwie osoby. Według doniesień przyczyną katastrofy była utrata łączności z operatorem, co doprowadziło do niekontrolowanego lotu i uderzenia w zabudowania cywilne. I najwyraźniej Rosjanie nie zdołali naprawić tego błędu, bo wczoraj kolejny egzemplarz spadł na tę samą republikę wchodzącą w skład Nadwołżańskiego Okręgu Federalnego.
Kolejny wypadek rosyjskiego "superdrona"
Tym samym superdron, który miał być "najnowszym technologicznym osiągnięciem rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego" i unikalną odpowiedzią na amerykańskiego Reapera, zamiast wspierać armię - staje się zagrożeniem dla własnych obywateli. Przypomnijmy, że mówimy o maszynie będącej rozwinięciem drona Altius, którego projekt powstał w biurze konstrukcyjnym OKB "Sokoł" jeszcze w 2011 roku.
Pierwsze oficjalne zamówienie na te maszyny złożono jednak dopiero w 2021 roku, trafiło ono do Uralskich Zakładów Lotnictwa Cywilnego (UWCA), kontrakt opiewał na ok. 7 miliardów rubli (dziś to około 115 mln dolarów), choć nie podano liczby zamówionych egzemplarzy ani harmonogramu dostaw. Altius-RU miał trafić na wyposażenie Marynarki Wojennej Federacji Rosyjskiej, jednak od tego czasu pojawiało się niewiele konkretnych informacji o dalszych losach programu.
Na papierze cudo, w praktyce problem
Zgodnie z oficjalnymi danymi, Altius-RU to bezzałogowiec klasy MALE o imponujących parametrach. Może utrzymywać się w powietrzu do 48 godzin, osiągać pułap 12 km i pokonywać dystans aż do 10 000 km. Jego masa startowa sięga 6 ton, kadłub ma długość 11,6 metra, a rozpiętość skrzydeł 28,5 metra. Dron rozwija prędkość przelotową 250 km/h i może przenosić do tony uzbrojenia, w tym przede wszystkim pociski przecwiokrętowe Zwiezda Ch-35 Uran o zasięgu do 260 km, czyli odpowiedniki amerykańskiego pocisku Harpoon.
Maszyna wyposażona jest w systemy nawigacji inercyjnej i satelitarnej oraz prawdopodobnie radar, którego dokładnych parametrów nie ujawniono. W mediach branżowych pojawiały się też informacje o możliwości montażu zasobnikowego radaru z anteną AESA oraz optoelektronicznej głowicy celowniczej. Na papierze pod względem rozmiaru i części parametrów Altius-RU przewyższa więc słynny model MQ-9 Reaper, który ma rozpiętość skrzydeł 25 metrów, masę startową ok. 2,2 tony i zasięg "zaledwie" 1850 km - tyle że amerykańska wersja działa też w praktyce.