Miny-pułapki zrzucane z dronów? Nowy sposób walki z "orkami"

Ukraińscy bojownicy bez litości dla Rosjan? Na drukarkach 3D mają wykonywać modele atrakcyjnych przedmiotów i zrzucać je za pomocą dronów w pobliże wroga. Rosyjski żołnierz cieszy się, podnosi z ziemi zdobycz i... traci rękę lub życie po detonacji miny-pułapki. Obie strony konfliktu stanowczo zaprzeczają, że stosują takie metody, gdyż zabrania tego międzynarodowa konwencja.

Ta wojna nie ma zasad i jest na śmierć i życie. Ukraińscy bojownicy działający poza oficjalnymi strukturami armii z "brygad dronowych" mieli podobno wprowadzić nowy, bezwzględny typ walki z orkami (tak pogardliwie nazywają Rosjan), który nazwali "minowaniem z dronów". Zauważyli, że rosyjscy żołnierze traktują najazd na Ukrainę jako możliwość wzbogacenia się i przywiezienia do domu ukradzionych łupów. Z przechwyconych przez wywiad ukraiński rozmów żołnierzy armii Putina wynika, że ich rodziny z zadowoleniem przyjmują wiadomości o wojennych "łupach", które bohater "operacji specjalnej Putina" przywiezie do Rosji. Ukraińcy postanowili to wykorzystać. Powstała lista atrakcyjnych przedmiotów, które mogą zainteresować "orków". Wśród nich są atrakcyjne smartfony, ale także zwykłe przedmioty codziennego użytku jak np. czapka czy portfel. Następnie drukarka 3D wykonuje model takiego przedmiotu, który jest malowany tak, aby przypominał prawdziwy.

Reklama

Minowanie z dronów

Następnie bojownicy mają ustalać, gdzie przebywają rosyjscy żołnierze i jakimi drogami będą się przemieszczać. I wtedy do akcji wkracza lekki dron - bardzo często są to popularne także w Polsce modele z serii DJI Mavic. Ukraińscy bojownicy wykorzystujący amatorskie drony podchodzą w pobliże wroga, pod przedmiotem będącym miną-pułapką podpinają ładunek wybuchowy, który uzbraja się w momencie kontaktu z ziemią. Fałszywy, eksplodujący portfel czy iPhone przy pomocy drona zrzucają na ziemię, na drodze lub na jej poboczu, ale w widocznym miejscu. Kiedy tylko żołnierz rosyjski skusi się i spróbuje podnieść atrakcyjny przedmiot, wtedy powinien mieć nadzieję, że eksplozja "tylko" urwie mu rękę.

O takim rzekomym sposobie wykorzystania dronów w tej wojnie przez amatorskich bojowników słyszał Polak walczący w Ukrainie, który opowiedział o tym podczas wywiadu w serwisie youtube.  Według jego relacji "minowanie z drona" dla posiadaczy małych bezzałogowców, którzy zdecydowali się na własną rękę walczyć z wrogiem, miało się okazać się prostą metodą zadawania bolesnych ciosów bez ryzyka utraty drona. 

Podnosisz portfel? Nie masz ręki!

Stosowania min-pułapek zabrania międzynarodowa konwencja

Stosowanie tego typu "min-pułapek" stanowczo zabrania poprawka do Konwencji Genewskiej z 1996 roku. Został tam dodany punkt o "zakazie lub ograniczeniu użycia pewnych broni konwencjonalnych, które mogą powodować nadmierne cierpienia". Trzeba jasno powiedzieć: stosowanie takich metod potępiają obie strony konfliktu i zapewniają, że ani armia ukraińska, ani armia rosyjska nie łamie międzynarodowych konwencji, a takie metody walki z wrogiem mogą być jedynie podejmowane przez spontaniczne grupy złożone z amatorskich bojowników, nad którymi struktury armii nie mają żadnej kontroli. Nikt nie wie, jak wygląda prawda o "minach-pułapkach", choć relacje o ich stosowaniu przez rosyjskich żołnierzy w Buczy czy Irpieniu obiegły światowe media. Można jednak przypuszczać, że w tej wojnie po ludobójstwie w Buczy coraz trudniej o zachowanie międzynarodowych umów ustalających zasady "fair play" konfliktów zbrojnych. To właśnie w Buczy Rosjanie mieli umieszczać miny-pułapki pod ciałami martwych Ukraińców, o czym oficjalnie mówili przedstawiciele ukraińskiej armii.

Miny przeciwpiechotne mają potężną siłę. Żołnierz, który popełni błąd i uruchomi zapalnik ma małe szanse, że wyjdzie z tego cało. Siłę takich ładunków wybuchowych dobrze pokazuje film zamieszczony w mediach społecznościowych. Na rosyjską minę-pułapkę jeden z Ukraińców rzuca oponę, która na skutek eksplozji wystrzeliwuje w górę.

Nowa metoda "minowania pułapkami z drona" może pokazywać, że wojna Rosji z Ukrainą wkroczyła w nową, bezwzględną fazę, w której przestają się liczyć konwencje i zakazy, a dominuje chęć zemsty na znienawidzonym wrogu. Bardzo trudno będzie walczyć z tym procederem sztabom obu walczących armii, co pokazuje śledztwo w sprawie "minowania ciał ofiar" w Buczy. Jeśli informacje o "minach-pułapkach" okażą się kiedyś potwierdzone, to taka sytuacja niesie ona ze sobą poważne ryzyko, że nawet wiele lat po wojnie ofiarą takiej miny-pułapki może zostać także przypadkowa osoba, która będzie miała pecha zauważyć taki przedmiot na drodze i postanowi go wziąć. 

Nie wiadomo, ile takich min-pułapek pozostałoby na ukraińskich drogach po zakończeniu walk. Niestety rację mogą mieć pesymiści, że po ustaniu tego konfliktu usunięcie wszystkich min zajmie lata, jeśli nie dekady. Ukraina po 24. lutego czyli dniu agresji Rosji powoli staje się jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na naszej planecie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja | Drony | miny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy