Morski sztylet
Naszym specjalsom marzą się pojazdy, którymi nie pogardziłby nawet James Bond.
By nie stać się zwierzyną
Z myśliwego może łatwo stać się zwierzyną. Co jednak zrobić, gdy podwodnym komandosom przyjdzie działać w bardzo płytkich wodach, a odległość do rejonu akcji będzie duża? Powinni poprosić zwierzchników o superszybką, lekką platformę nawodną, taką jak amerykańska Stiletto (nazwa zapożyczona z języka włoskiego oznacza krótki sztylet używany w średniowieczu przez rycerzy do zadawania "ciosu łaski").
Niewielkie zanurzenie
Te parametry w połączeniu z imponującą prędkością dochodzącą do 55 węzłów sprawiają, że jednostka idealnie nadaje się do działania w strefie litoralnej. Takie jest zresztą jej przeznaczenie - ma być używana do ochrony wybrzeża, do patroli na rzekach i innych płytkich akwenach. Innym atutem okrętu jest modułowa konstrukcja, która umożliwia stworzenie dowolnej konfiguracji podsystemów i ich integrację.
Kadłub jednostki mierzy zaledwie 27 metrów długości i 12 szerokości. Standardowo wypiera około 45 ton, a jeśli jest załadowany - o 20 ton więcej. Uzyskana kubatura pozwala trzem osobom załogi na przeniesienie aż 12 ludzi z wyposażeniem Specwar. Dzięki niewielkiemu dokowi na rufie oraz lądowisku okręt może służyć jako baza bezzałogowych aparatów latających. Zmieści się w nim jedenastometrowa łódź półsztywna. Może się w nim także znaleźć wyposażenie pozwalające na samodzielne przejście do miejsca akcji - platformy napędowe dla nurków (Diver Propulsion Device, DPD).
Są to urządzenia, które konstrukcją nawiązują do włoskich i brytyjskich pojazdów z czasów II wojny światowej. Wyglądem przypominają krótkie torpedy o pękatym kadłubie. Niewielka masa (około 80 kilogramów) oraz wymiary sprawiają, że łatwo przetransportować je drogą lądową, powietrzną i morską. Są w stanie przewozić dwóch w pełni wyekwipowanych nurków oraz 46 kilogramów ładunku. Mogą pracować przez ponad dwie godziny, pokonując w tym czasie około 5 mil morskich.
Parking na dnie
Napędzające ją dwa silniki wysokoprężne i pędniki strugowodne pozwalają na pokonanie na powierzchni około 200 mil morskich i osiągnięcie maksymalnej prędkości 32 węzłów z pełnym ładunkiem. Dzięki napędowi wysokoprężnemu jednostka może również poruszać się, gdy jest częściowo zanurzona. Wtedy jej prędkość nie ulega zasadniczej redukcji, a sam aparat staje się trudny do wykrycia.
Tym, co decyduje o wyjątkowości MRCC, jest możliwość przejścia do rejonu działań w stanie całkowitego zanurzenia. Operuje wówczas jako "mokry" pojazd podwodny. Oczywiście, w zanurzeniu zasięg i prędkość aparatu dramatycznie spadają, ale zyskuje on zdolność skrytego podejścia. W tym trybie jest w stanie pokonać nawet 20 mil morskich z prędkością przekraczającą 6 węzłów. Umożliwiają mu to wydajne akumulatory litowo-jonowe.
Odwrót z pełną prędkością
MRCC mieści sześcioosobową grupę płetwonurków (w tym dwóch członków załogi) i około tonę ładunku. Mogą to być dwa wspomniane wcześniej DPD, również produkt firmy STIDD, do których transportu jest on przystosowany.
Po dojściu do miejsca akcji MRCC pozostawiany jest na dnie w bezpiecznej odległości, a płetwonurkowie za sterami DPD wykonują samodzielne przejście. Po wykonaniu zadania i powrocie do MRCC pozostają wciąż w zanurzeniu i mogą wspólnie opuścić rejon działania, po czym w bezpiecznej odległości wynurzyć się i odejść na powierzchni z maksymalną prędkością.
MRCC wyposażono w elektronikę, którą stanowią: sonar dziobowy, log dopplerowski i urządzenia nawigacyjne. Wszystkie parametry wyświetlane są na dwóch ekranach.
Jednostka została skonstruowana tak, aby łatwo można ją było transportować za pomocą samolotów C-130, C-141, C-5 i C-17. W warunkach morskich na większe odległości bez trudu może być przenoszona na pokładach okrętów.
Wszystkie te czynniki pozwalają stwierdzić, że MRCC zrewolucjonizował przerzut morskich grup specjalnych. Nic dziwnego, że jego producent postarał się o uzyskanie wyłączności na wytwarzanie i dalszy rozwój tej jednostki. Czy zobaczymy podobną na polskim wybrzeżu?
Innowacyjny kadłub
Kadłub typu M, zastosowany w Stiletto, ma jeszcze więcej zalet. Dzięki szerokości i specyficznej konstrukcji części podwodnej w czasie marszu wytwarza poduszkę powietrzną, która rozprowadza równomiernie energię fali dziobowej. Pozwala to na zmniejszenie kołysania pionowego. Taki stabilny okręt jest znacznie bardziej przyjazny dla operujących z jego pokładu płetwonurków, bo zmniejsza ryzyko wystąpienia u nich urazów przeciążeniowych w trakcie przejścia morzem.
Zdzisław Kryger
Świetny, ale kosztowny
Taki wariant gwarantowałby racjonalizację kosztów, gdyż utrzymywanie okrętu wielkości Stiletto wymagałoby stworzenia przez Wojska Specjalne osobnego, okrętowego systemu logistycznego, a Marynarka Wojenna już taki ma. Chociaż byłaby to jednostka bardzo przez nas pożądana, działania moglibyśmy jednak również prowadzić, korzystając z pojazdów w rodzaju MRCC.
Generał Włodzimierz Potasiński już klika lat temu zgłosił propozycję zakupu takiej platformy. Niewykluczone więc, że w najbliższej przyszłości mogłaby stać się ona elementem naszego wyposażenia. Aby jednak zakup tego kosztownego sprzętu doszedł do skutku, potrzebna jest decyzja, której podjęcie nie leży w naszych kompetencjach.
Komandor Dariusz Wichniarek , dowódca jednostki wojskowej Formoza.
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.