Ożywcza pigułka

Po pięciu edycjach kursu taktyczno-wytrzymałościowego Patrol wciąż trudno przekonać wielu ludzi, że wyszkolenie na niespotykanym dotąd poziomie niewielkiej grupy młodych dowódców pododdziałów rozpoznania Wojsk Lądowych nie jest celem samym w sobie.

Szkolenie żołnierzy podczas kursu Patrol
Szkolenie żołnierzy podczas kursu PatrolPolska Zbrojna

Wyciskanie siódmych potów z twardzieli służy bowiem - po latach zaniechania - budowie niemal od fundamentów nowoczesnego systemu szkolenia zwiadowców. Składa się na niego więcej przedsięwzięć. Reaktywowano zawody użyteczno-bojowe pododdziałów rozpoznawczych, tworzone jest od podstaw szkolenie w przetrwaniu SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape).

System powstaje konsekwentnie, z sensem i po kolei. Najpierw postawiono na odpowiednie przygotowanie kadry instruktorskiej i młodych dowódców, którzy ideę i umiejętności przenoszą dalej, w żołnierskie szeregi.

Pułkownik Tomasz Łysek, szef Oddziału Rozpoznania Dowództwa Wojsk Lądowych i twórca Patrolu, żeby nie tworzyć kursu od zera, gdy wokół można znaleźć świetne wzorce, w poszukiwaniu właściwej formuły rozwoju formacji prześledził ekstremalne szkolenia i selekcje prowadzone przez czołowe armie świata. Patent na to, co powstało, może jednak spokojnie uważać za własny. Czyli, jak twierdzi, wypracowany z grupą instruktorów towarzyszących Patrolowi od pierwszej edycji.

Efektywny system szkolenia

Z doklejonymi do przedsięwzięcia hasełkami typu "polski kurs ranger" pogodził się już dawno. Podkreśla jedynie, że tymczasem to właśnie Amerykanie zainteresowani rozwijanym w naszym kraju systemem szkolenia dostrzegli tę różnicę, że ich kurs jest przeznaczony dla dowódców pododdziałów piechoty, polski zaś dla młodych oficerów i podoficerów rozpoznania. I jak dotąd zainteresowania i ochoty na współpracę nie stracili.

Patrol jest dziełem oryginalnym i ciągle się rozwija. Pułkownik Łysek. - Nie można odnosić kolejnych edycji do minionych. Każdy następny etap wynika z doświadczeń i przemyśleń z poprzednich. Zajęcia zmierzają do zbudowania nowoczesnego efektywnego systemu szkolenia - mówi. Podkreśla słowo "efektywnego", którego nie chce mylić z "efektownym", bo choć Patrol efektowny z pewnością jest, to nie o widowiskowość jednak w nim chodzi.

Bez przekonania

Oceniając efekty kursu dla zwiadowców, nie można wyciągać daleko idących wniosków z tego, ilu oficerów i podoficerów w każdym roku ukończyło szkolenie z certyfikatami. Statystyki niewiele tu znaczą. Późną jesienią spotyka się w tej grze prawie pół setki zwiadowców z zupełnie różnych jednostek: rozpoznania, kawalerii powietrznej i pancernej, desantu powietrznego, z żandarmerii i brygad zmechanizowanych. Za każdym razem w początkowej fazie tworzą jedynie zbiór ludzi o różnych osobowościach i motywacjach. Ich różnorodność wynika między innymi z odmiennego przygotowania młodych dowódców zarówno w ośrodkach szkolenia, jak i później, w jednostkach bojowych. Często, zbyt często,

na kurs wysyłane są osoby przypadkowe, wyrwane rozkazem z szeregu, nieprzekonane do samego przedsięwzięcia i korzyści płynących z uczestnictwa w nim. Nie mówię już o wierze w ewentualny wpływ patrolowego certyfikatu na przyszłą karierę.

W skrajnych przypadkach delegat uświadamia sobie, że termin kursu już blisko, pół roku, które miał na przygotowania, zmarnował, więc chowa się za modne dziś w wojsku zwolnienie lekarskie. A jego dowódca, zobligowany do zapełnienia miejsca, wyznacza kolejnego pierwszego lepszego z szeregu. Ten jedzie oszołomiony, nie bardzo wiedząc dokąd i po co. Następnie stara się przetrwać szkolenie do pierwszego sprawdzianu, po czym bohatersko "ginie" na morderczym górskim szlaku. Szkoda wielka, bo zabiera miejsce coraz liczniejszym chętnym, ustawiającym się w coraz dłuższej z roku na rok kolejce. Porucznik Maciej Cieślak, lider ostatniej edycji, zabiegał o start przez trzy lata.

Gratulacje i podziw

Wśród uczestników opinie o kursie są wprost proporcjonalne do odniesionego sukcesu. Surowi krytycy to głównie ci, którzy odpadli w pierwszych dniach. Entuzjaści znajdują się wśród absolwentów wracających do domu z certyfikatem. Porucznik Maciej Cieślak z 2 Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego nie czuje się zwycięzcą, bo ani przez chwilę nie traktował Patrolu w kategoriach sportowych. Był to dla niego doskonały kurs szkoleniowo-sprawdzający, który można znacznie poszerzyć. Jego zdaniem niektóre eksponowane stanowiska w wojsku należałoby opatrzyć klauzulą "wymagane ukończenie kursu Patrol".

Jest to, według porucznika, w pewnym stopniu również krytyka programowego szkolenia młodych dowódców rozpoznania. - Gdyby przez 44 dni nie uczono nas na kursie niczego nowego, a jedynie egzekwowano wcześniej zdobytą wiedzę, nikt by nie dotarł do mety - mówi.

Polska Zbrojna

W Hrubieszowie, jak twierdzi, wraz z rosnącym poziomem kursu naszywka "Patrol" zdobywa coraz większy prestiż. - Teraz młody podporucznik pyta mnie, jak się przygotować, bo za rok chce uczestniczyć w grze. Coraz więcej ludzi będzie chciało spełnić w ten sposób ambicje - dodaje.

Na podporucznik Ewę Arciszewską z 16 Dywizji Zmechanizowanej po powrocie czekały w plutonie rozpoznawczym gratulacje i podziw. Ale wiele osób spoza środowiska zwiadowców nie wiedziało, na jakim była kursie i o co w nim chodziło. Bohaterka wydarzenia nie ukrywa satysfakcji. - Przez prawie siedem tygodni szkolenia wiele się nauczyłam, nie tylko od instruktorów, wspaniałych nauczycieli, lecz także od kolegów. Szczególnie od tych, którzy mieli więcej praktyki dowódczej, byli na misjach i rewelacyjnie radzili sobie w tych kreowanych sytuacjach. Podczas szkolenia na tak wysokim poziomie człowiek uczy się również pokory, tego, że czasem trzeba zdać się na innych, nie zawsze musi być tak, jak sobie wymyślimy. W tej grze trzeba być elastycznym i pamiętać, że każdy ruch jest rygorystycznie i drobiazgowo oceniany - wspomina.

Siedem tygodni szkolenia

Żołnierze, którymi Ewa Arciszewska dowodzi, szukają nowej, unikatowej wiedzy. Stara się więc cały swój dorobek wykorzystać w szkoleniu. - Na Patrolu dostaliśmy ożywczą pigułkę z każdej dziedziny. Co z nią zrobimy, zależy od nas. Czy to zmarnujemy, czy może będziemy się nadal rozwijać, uczyć nowych rzeczy, wymieniać doświadczeniami na stażach w kraju i za granicą? - mówi.

Podporucznika Jacka Wiechowskiego z 11 Dywizji Kawalerii Pancernej nawet nie dziwi, że tam, gdzie dominują czołgi, kurs jest mało znany. W kompanii rozpoznawczej zgotowano mu jednak miłe przyjęcie, serdeczne mu gratulowano. - Wiele elementów będę mógł wykorzystać w szkoleniu. Na razie większość kompanii jest w Afganistanie, został jeden pluton, dlatego będę korzystał z nowych umiejętności, jak wrócą moi żołnierze. Dlaczego nie pojechałem z nimi? Oficerem jestem dopiero od roku, więc na wyjazd miałem za krótki staż - wyjaśnia.

Siedem tygodni nieustannego szkolenia dawało mu się we znaki, ale uważa, że tak obszerną wiedzę ciężko byłoby przekazać w krótszym czasie. Wiele się nauczył, w szkole nie miał takich ofert ani możliwości. Patrol według podporucznika był prowadzony nowocześnie, z zachowaniem realiów działania bojowego. - Widać w nim było dążenie do ujednolicenia działania w pododdziałach rozpoznawczych tak, żeby wszystkie były szkolone i dowodzone według tego samego programu - uważa. Wiechowski zwraca uwagę, że w grupie nie było negatywnej rywalizacji, do końca przetrwała świetna ekipa. W miarę jak uczestnicy się wykruszali, powstawał coraz lepszy, bardziej zgrany zespół. - Poznałem znakomitych ludzi, z którymi utrzymuję kontakt - mówi.

Kto szkoli?

Przez Patrol przewijają się znakomitości, instruktorzy CSAT (Centrala Szkoleń AT) - byli szkoleniowcy jednostki GROM, czy nauczyciele ratownictwa z firmy REAGO. Największą robotę wykonuje stała kadra, na przykład kapitan Waldemar Niwald i chorąży Grzegorz Kaczmarek, zaangażowani bez reszty i od początku instruktorzy z poznańskiego Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Chociaż zarzucano im początkowo złośliwie, że w czasie kursu poprawiają to, co zepsuli wcześniej w trakcie codziennego, rutynowego szkolenia. Pułkownik Łysek staje w obronie swej ekipy, bo to właśnie ludzie z centrum tworzą dziś nową jakość.

- Przez cztery lata angażowałem ich we wszystkie możliwe przedsięwzięcia szkoleniowe, wprzągłem w zawody, w ćwiczenia, w kurs SERE. Teraz mam w Wojsku Polskim najlepiej wyszkoloną grupę instruktorów - uważa. I tu wylicza, czego dokonali: "wiedzą, czego chcą, włączyli do swego arsenału nowoczesne metody szkolenia podpatrzone w innych armiach, wykorzystują wiedzę specjalistów z firm, mają umiejętności metodyczne i merytoryczne, potrafią uczyć innych. Potrzebna jest im na co dzień współpraca z wieloma ekspertami w różnych dziedzinach, szczególnie z wojskowymi, w jednostkach muszą wiedzę i umiejętności uzupełniać na bieżąco".

Zespół się zmienia, zdobywa doświadczenia trudno dostępne w codziennej praktyce. W doborowym towarzystwie instruktorów pojawił się również świeży narybek, między innymi chorąży Dariusz Aleksiuk, sierżanci Łukasz Cnota i Karol Adamski oraz kaprale Wojciech Terentjew i Marcin Małysza, żołnierze wybrani spośród wybijających się uczestników poprzednich edycji. Absolwenci Patrolu włączani są jako instruktorzy w przedsięwzięcia szkoleniowo-metodyczne organizowane przez poznańskie centrum, douczani na specjalistycznych kursach taktycznych, ogniowych, ratownictwa medycznego, wspinaczki wysokogórskiej. W lutym 2011 roku akurat przerabiali etap zimowy szkolenia w zakresie przetrwania. Pułkownik Łysek zastrzega, że nie trzyma ich na własny użytek. - Najważniejszą robotę powinni wykonywać w jednostkach. Tam wykorzystanie potencjału zależy od dowódców jednostek, którzy dowodzą, szkolą i odpowiadają za efekty. Emblemat Patrolu zobowiązuje, a wiedzy nie zdobyli dla siebie - mówi.

VI Patrol

Początek kwietnia to najwyższy czas na rozpoczęcie przygotowań do szóstej już edycji kursu taktyczno-wytrzymałościowego Patrol.

Najlepszym źródłem wiedzy na ten temat są absolwenci poprzednich edycji, oczywiście ci, którzy dobrnęli do mety i wrócili z certyfikatami. Warto również odwiedzić stronę internetową zawierającą materiały i porady www.kurspatrol.republika.pl. A ponadto pamiętać w czasie tego szkolenia o trzech sprawach:

- punkty zarabiasz lub tracisz od pierwszej chwili i za wszystko; jeśli się zagapisz, możesz straty nie odrobić;

- jesteś dowódcą, a nie szeregowym żołnierzem, musisz więc nieustannie kontrolować sytuację i być w gotowości do podejmowania decyzji;

- nie bierzesz udziału w "szkoleniu dla twardzieli", ale bez odpowiedniej odporności psychicznej i przygotowania fizycznego nie dojdziesz do mety.

Piotr Bernabiuk

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas