Prawda o rosyjskim "Terminatorze". Odkopali niemiecki projekt sprzed 50 lat
Jak sugeruje ukraiński historyk wojskowości, Andrij Tarasenko, rosyjski bojowy wóz wsparcia ogniowego "Terminator" - promowany jako nowatorskie rozwiązanie dla współczesnego pola walki - może wcale nie być tak świeży i oryginalny, jak próbuje go przedstawić Moskwa. Jego korzeni należy bowiem szukać w latach 70. ubiegłego wieku!

Jakiś czas temu rosyjskie media państwowe donosiły o niewiarygodnym wyczynie bojowego wozu wsparcia ogniowego BMPT "Terminator", który miał przetrwać zmasowany atak na froncie we wschodniej Ukrainie. Według informacji opublikowanych przez gazetę "Krasnaja Zwiezda", oficjalny organ prasowy Ministerstwa Obrony Rosji, pojazd miał wyjść cało z serii bezpośrednich trafień m.in. pociskami przeciwpancernymi i dronami. Co więcej, pomimo tych wszystkich intensywnych uderzeń, pojazd miał pozostać sprawny i samodzielnie opuścić pole walki.
Już wtedy niezależni obserwatorzy zalecali dużą dawkę sceptycyzmu wobec rosyjskich doniesień, przypominając, że propaganda Kremla często wyolbrzymia sukcesy wojskowe w celu poprawy morale i promocji krajowego przemysłu zbrojeniowego. Zwłaszcza że doświadczenia wojny w Ukrainie pokazują, że produkowany przez koncern Uralwagonzawod "Terminator" wcale nie jest taką niezawodną maszyną.
Podczas pierwszych miesięcy rosyjskiej inwazji najczęściej można było usłyszeć o jego wadach, a nie sukcesach z pola bitwy. Analitycy wskazywali wtedy, że pokazał się wyłącznie z negatywnej strony, a złożyły się na to zbyt duża masa, słaba manewrowość i nieadekwatne ze względu na specyfikę działań bojowych uzbrojenie. Oznacza to, że ze względu na brak możliwości weryfikacji oraz propagandowy charakter przekazu, doniesienia Kremla należy traktować z dużym dystansem.
Zachodni pierwowzór "Terminatora"?
Teraz zaś ukraiński historyk wojskowości Andrij Tarasenko idzie jeszcze dalej, bo jak informuje serwis Defense Express, zasugerował on na swoim blogu, że koncepcyjnym przodkiem "Terminatora" może być zapomniany pojazd z Niemiec Zachodnich, a mianowicie Begleitpanzer 57. To projekt, który powstał w latach 70. ubiegłego wieku dzięki współpracy firm Thyssen-Henschel i Bofors, a jego bazą był niemiecki Marder - jeden z pierwszych bojowych wozów piechoty NATO.
Zgodnie z założeniami, Begleitpanzer miał służyć jako "czołg eskortujący piechotę" i być uzbrojony w 57 mm armatę automatyczną L/70 Mark I oraz kierowane pociski przeciwpancerne TOW. Pojazd ważył 33,5 tony, osiągał prędkość do 75 km/h i miał walczyć z jednostkami piechoty przeciwnika, przeciwpancernymi pociskami kierowanymi i innymi zagrożeniami, jakie mogłyby zagrozić osłanianym jednostkom. Brzmi znajomo? Nic dziwnego, bo to niemal dokładna definicja taktycznej roli rosyjskiego BMPT "Terminator".
Zapomniany Begleitpanzer 57
Choć w dostępnych archiwach znajdują się zdjęcia przynajmniej jednego zbudowanego prototypu Begleitpanzera 57, projekt nigdy nie wszedł do produkcji. Wszystko wskazuje na to, że przeszkodą były ograniczenia budżetowe Bundeswehry oraz przesunięcie priorytetów w kierunku platformy uniwersalnej, która pod koniec lat 70. miała zastąpić różne typy wozów bojowych.
W ramach tej inicjatywy powstała nowa koncepcja Begleitpanzera opracowana przez biuro konstrukcyjne Pietzch, która wyróżniała się przemyślanym układem wnętrza, możliwością przewożenia aż trzech żołnierzy i ogólnym poziomem zaawansowania, który pod pewnymi względami przewyższał nawet ówczesnego Leoparda 2.
Ten projekt nigdy nie opuścił jednak deski kreślarskiej, a przynajmniej wtedy. Bo jeśli wierzyć Andrijowi Tarasenko, Rosjanie odkopali ten zapomniany pomysł z czasów zimnej wojny i wykorzystali do własnych potrzeb, "reklamując" jako szczyt osiągnięć inżynierii wojskowej, czyli specjalistyczną platformę przeznaczoną do walki w środowiskach zurbanizowanych i wspierania czołgów.