Prywatne wojsko
Wykorzystanie najemników to dziś wielki biznes i ważna część gospodarki.
Wojskowy outsourcing
Prywatne firmy wojskowe i ochroniarskie przejmują zadania zarezerwowane tradycyjnie dla sił zbrojnych. Zajmują się ochroną obiektów (koszar, baz wojskowych, ambasad), specjalistycznymi szkoleniami dotyczącymi wykorzystania najnowszych technologii militarnych (a także ich rozwijaniem), analizą ryzyka strategicznego, wsparciem wywiadowczym i ochroną kontrwywiadowczą czy prowadzeniem ośrodków szkoleniowych dla służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo publiczne.
Nierzadko znajdują się na głównym froncie walki. Prywatyzacja sięgnęła też logistyki i zaopatrzenia. To wszystko w celu odciążenia żołnierzy od zbędnych zadań, które uniemożliwiają wykorzystanie ich umiejętności w walce z wrogiem.
Umowy na miliardy dolarów
Przykładowo: DynCorp, jedna z największych prywatnych firm wojskowych, w 2010 roku zawarła umowy warte blisko 2,5 miliarda dolarów. Dużo więcej zarabia koncern Halliburton, którego działalność obejmuje logistykę i zaopatrzenie, przez katering, po obsługę szybów wiertniczych. Warto wspomnieć, że wiceprezydent Cheney, zanim trafił w 2001 roku do Białego Domu, przez pięć lat był prezesem Halliburtona.
Pamiętnym wydarzeniem są wypadki z irackiej Faludży z 31 marca 2004 roku. Rebelianci zaatakowali konwój ochraniany przez czterech najemników firmy Blackwater (dziś Xe Services) i zabili całą czwórkę. Ich zwłoki, przywiązane do samochodów, wlekli przez miasto, a następnie powiesili na moście. W odwecie armia amerykańska przeprowadziła ofensywę w Falludży. Nie udało się jednak odbić miasta z rąk rebeliantów.
Wygodna forma maskowania własnych strat
W tym kraju Blackwater działała podobno ramię w ramię z CIA. Nie można tego wykluczyć, tym bardziej że spośród ponad 800 tysięcy osób mających dostęp do tajnych informacji wywiadowczych w USA blisko 260 tysięcy to pracownicy prywatnych firm. Prywatyzacja wywiadu jest konsekwencją prywatyzacji wojska.
Zazwyczaj pracują dla swojego rządu. Popyt na najemników jest duży, co pokazała ostatnio operacja w Libii. Po stronie pułkownika Kaddafiego walczył cały zaciąg najemników z wielu stron świata, w tym także z Białorusi czy Ukrainy.
Z usług prywatnych firm korzysta nie tylko Pentagon, lecz także Departament Stanu czy CIA. Nieśmiało wspominają one również o możliwości wykorzystania ich personelu podczas misji pokojowych, organizowanych na przykład pod egidą ONZ. Mówił o tym były właściciel Blackwater Erik Prince oraz jej były wiceprezes Cofer Black, który zapewniał: "jesteśmy szybcy i tani". Sugerował przy tym, że jego firma mogłaby wystawić batalion w sile trzech-pięciu tysięcy żołnierzy. Obecnie nie ma warunków do realizacji planów Blacka, jednak nie można wykluczyć takiego rozwiązania w przyszłości.
Żadna nowość
Obserwując przekazywanie przez armię coraz większej liczby zadań prywatnym firmom wojskowym, ochroniarskim i usługowym, trudno nie odnieść wrażenia, że tego procesu nie da się już zatrzymać. Wykorzystanie najemników to żadna nowość w historii wojskowości. Dziś jest to także wielki biznes i ważna część gospodarki.
Warto może pomyśleć o uregulowaniu sytuacji prawnej najemników zatrudnionych przez prywatne firmy wojskowe, aby zapobiec nadużyciom i poddać ich działalność państwowej kontroli.
Piotr Wołejko
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL