Śmierć zagrzebana w piasku
- Nie jest to normalne, że chce się jechać w teren, gdzie praktycznie na każdym metrze możesz wylecieć w powietrze - mówi Tingley. Wczoraj zastanawiał się, czy strzelać do dwóch ludzi, którzy najpewniej podkładali przy drodze ładunek-pułapkę.
Podejrzane cienie
Żołnierze ruszyli w pościg, ale ciemności afgańskiej nocy połączone z gęstym pustynnym kurzem nie pozwoliły im dostrzec, co te dwie osoby faktycznie robiły przy drodze. Kanadyjczycy woleli nie strzelać do niezidentyfikowanych celów.
Walka z talibami, walka z IED
Kapral Mcfarlane należy do drużyny rozpoznawczej, która aktualnie obsadza punkt obserwacyjny w dystrykcie Panjwayi.
Jak w całym Afganistanie, także i tam największym zagrożeniem dla żołnierzy sił koalicyjnych i wspierających ich oddziałów rządowych są improwizowane ładunki wybuchowe. Talibowie podkładają je coraz częściej, bowiem zwalczające ich wojska wdzierają się coraz bardziej na zachód, na tereny kontrolowane przez grupy wspierające partyzantów.
Osiem długich i ciężkich lat
Strzelać czy nie strzelać?
- Cała sytuacja wyglądała bardzo podejrzanie. Dostaliśmy zgodę na otwarcie ognia, ale nie mogliśmy określić do końca, czy to partyzanci czy wieśniacy. Odwołałem komendę użycia broni, bo ostatnią rzeczą, jaką nam potrzeba to zastrzelić niewinne osoby - dodaje czterdziestoletni sierżant.
Polowanie na żołnierzy
- W pierwszych tygodniach naszej zmiany straciliśmy kawalerzystę Larry'ego Rudda. Dokładnie tam, po drugiej stronie wzgórza - pokazuje Tingley. - Była naprawdę świetnym facetem, wszystkim nam go brakuje. Jego śmierć dobitnie pokazała , że jesteśmy na wojnie, a nie na szkoleniu w Kalifornii - dodaje po chwili.
Nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakują
- Musimy mieć na oku te zabudowania. Nigdy nie wiadomo, czy za chwilę nie wyskoczy zza nich talib z granatnikiem - mówi otwarcie.
Mimo odczuwanego cały czas zagrożenia ze strony bezwzględnego, ale niewidocznego, wroga, sierżant Tingley radzi swoim żołnierzom, by nie spędzali całych dni i nocy na zamartwianiu się.
Sierżant natychmiast dodaje, że zadaniem patrolu rozpoznawczego nie jest zamartwianie się o swoją przyszłość, ale zapewnienie bezpieczeństwa Afgańczykom.
- Większość z nich docenia to, co próbujemy zrobić dla ich kraju, czyli zaprowadzić porządek i przywrócić mu stabilność - mówi o relacjach z Afgańczykami Tingley. - Ale oczywiście jest też pewna grupa zamkniętych osób, o których od razu wiemy, że nie będą chciały z nami współpracować - dodaje. - Ale nie możemy się troszczyć o kogoś, kto tego nie chce, nieprawdaż? - upewnia się sierżant.
Służba dla wybranych
Przywieźć ludzi w całości
- To wspaniałe uczucie, kiedy wiesz, że starasz się pomóc, starasz się robić coś dobrego, starasz się, by to miejsce stało się choć trochę bezpieczniejsze - rozmarza się Kanadyjczyk.
- Jestem tutaj, by wykonać swoją robotę i przywieźć w całości swoich ludzi do domu i po prostu cieszyć się życiem w Kanadzie - rzuca na koniec.
MW, na podst. AFP