Tajemnice zatopionej kopalni
Lasy znajdujące się pomiędzy Miasteczkiem Śląskim, a miejscowością Bibiela kryją w sobie wiele tajemniczych miejsc. Sześć kilometrów na wschód od Miasteczka Śląskiego znajdują się pozostałości po dawnych szybach kopalni. Kopalni, która tętniła życiem blisko 30 lat, a w ciągu dwóch godzin przestała istnieć.
Zatrzymać przybór wody
Od samego początku kopalnia borykała się z problemem nadmiaru wody, do 1909 roku była czterokrotnie zalewana. W celu odprowadzenia wody wydrążono sztolnię sięgającą 91 m głębokości, niestety, woda nadal utrzymywała się w kopalni.
Postanowiono wydrążyć drugą sztolnię - zwaną wedrunkową - o głębokości 70 m i uruchomiono osiem pomp elektrycznych w celu całkowitego wypompowania wody z kopalni. Na próżno, wszystkie te zabiegi zakończyły się niepowodzeniem.
Dopiero zakup dodatkowych trzech pomp wirowych o wydajności 29 m3 na minutę, pozwoliło zatrzymać przybór wody. Urobek z kopalni wywożony był koleją wąskotorową, szlak prowadził przez Żyglinek do Miasteczka Śląskiego i dalej do Tarnowskich Gór.
Informacje od stróża
Prawie 100 lat później członkowie klubu nurkowego BlueFin z Tarnowskich Gór postanowili spenetrować zalane resztki szybów. Tematem zainspirował nas kolega Jacek, opowiadając zasłyszaną od starszego człowieka historię zalanej kopalni funkcjonującej niegdyś w okolicach Tarnowskich Gór. Zaczęliśmy więc szukać informacji. Źródłem wiedzy na temat kopalni okazał się jeden z pracowników naszego kolegi Tomka, dorabiający jako nocny stróż do emerytury. Po wstępnych przygotowaniach wskoczyliśmy do samochodu i pojechaliśmy zobaczyć miejsce, w którym kiedyś działała "Bibiela".
Tory prowadzące do wnętrza kopalni
Trochę na wyczucie zaczęliśmy "węszyć" po lesie wtykając długie kije we wszystkie sadzawki. Tą metodą wytypowaliśmy dwa dość duże rozlewiska do sprawdzenia pod wodą. Do nurkowania w pierwszym rozlewisku wybraliśmy Tomka i Jacka. Mimo kiepskiej widoczności pod wodą, udało im się dostrzec tory kolejki wąskotorowej. Mając nadzieję, że to właśnie tymi torami wywożono urobek z podziemi, popłynęli wzdłuż nich zgodnie z pochyłem. Niestety, tory skończyły się przy ostro spadającym brzegu "sadzawki" na głębokości 5 metrów. Analizując mapę można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że odkryliśmy główne tory prowadzące do wnętrza kopalni, szkoda jednak, że samo wejście jest zawalone.
Nienaturalnie wyglądająca dziura
Po kilku dniach wróciliśmy z linową drabiną, kompletem lin asekuracyjnych i sprzętem nurkowym umożliwiającym pływanie w ciasnych przestrzeniach. Pływając w wąskich jaskiniach i sztolniach, by nie powiększać swej sylwetki butlami na plecach, stosuje się tzw. konfigurację boczną, która w przypadku ciasnych zacisków pozwala odpiąć butle i przepchnąć je przed sobą. Dzięki uprzejmości Nadleśnictwa mogliśmy dojechać samochodem bardzo blisko naszego obiektu. Przebraliśmy się z Jackem w skafandry i zanieśliśmy cały ekwipunek przez torfowe mokradła w bezpośrednie sąsiedztwo szybu. Zakotwiczona drabina została opuszczona nieco poniżej lustra wody.
W bok odchodzi korytarz
Kolejnego dnia postanowiliśmy powtórzyć nurkowanie w lepszej widoczności. Na głębokości ok. trzech metrów zauważyłem poszerzenie szybu o jakiś metr, również wyłożone dębowym szalunkiem, który skończył się po ok. metrze. Korytarz odchodzący w bok uskakiwał w dół o metr od dna szybu i niestety, skończył się po dwóch metrach. Zgadujemy, że był to szyb wentylacyjny, a główny chodnik zawalił się lub inna wersja - był to szyb "kołowrotkowy" tzw. kontrolny.
Wracaliśmy w ten rejon jeszcze kilkakrotnie, niestety nie znajdując żadnych punktów zaczepienia. Długo zastanawialiśmy się, czy dzielić się z Czytelnikami naszą akcją, w końcu jednak postanowiliśmy potraktować ten artykuł jako wstep do rozpoczęcia dyskusji. Może ktoś z czytelników wie coś więcej na temat "naszej" kopalni i miałby ochotę podzielić się tą wiedzą? Zapraszamy do wspólnej przygody.
Jarek "Jaro" Nowak i Adam "Zioło" Pawlik
Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.