Mroczna przeszłość Borów Dolnośląskich. Naukowcy przywracają pamięć ofiar wojny
W sercu Borów Dolnośląskich, tam gdzie dziś rozciągają się gęste lasy, niegdyś istniały miejsca naznaczone cierpieniem i śmiercią. Interdyscyplinarny zespół naukowców z Polski i Czech odsłonił historię dwóch niemieckich podobozów pracy przymusowej należących do KL Gross-Rosen: AL Halbau w Czyżówku i AL Kittlitztreben w Karczmarce.

Dzięki nowoczesnym metodom badawczym i zaangażowaniu wielu instytucji udało się przywrócić pamięć o ofiarach i odkryć szczegóły życia codziennego więźniów tych niemal całkowicie zapomnianych miejsc - publikacja na ten temat zatytułowana "Landscapes of enslavement: investigations of Nazi concentration camps in Czyżówek and Karczmarka, Poland" ukazała się właśnie w magazynie naukowym Antiquity.
Obóz AL Halbau w Czyżówku
Obóz pracy przymusowej AL Halbau powstał latem 1944 roku przy zakładach Pressmetall w Czyżówku, na obrzeżach Iłowej. Zatrudniano tam około tysiąca więźniów różnych narodowości (Polaków, Rosjan, Francuzów, Belgów czy Jugosłowian) zmuszonych do pracy przy produkcji części lotniczych. Warunki życia były dramatyczne, a praca niewolnicza nierzadko kończyła się śmiercią. Oficjalne dane mówią o co najmniej 100 ofiarach, jednak rzeczywista liczba zmarłych może być znacznie wyższa.
Dzięki zdjęciom lotniczym z 1948 roku oraz technologii LiDAR archeolodzy precyzyjnie odtworzyli układ obozu: baraki mieszkalne, place apelowe, wartownie, ogrodzenie z drutu kolczastego, a także relikty schronów strażniczych - to jedno z najlepiej zrekonstruowanych tego typu miejsc na Dolnym Śląsku.
Karczmarka: przymusowa praca w cieniu Luftwaffe
Jeszcze większą skalę miał obóz AL Kittlitztreben w Karczmarce ulokowany na terenie potężnego kompleksu Luftwaffe, gdzie zajmował ponad 5,5 ha. Zgromadzono tam nawet 2500 więźniów, głównie Żydów z Polski, Węgier i innych krajów okupowanej Europy, którzy zmuszani byli do produkcji i magazynowania bomb V-1 i kierowanych pocisków Fritz X.
Do dziś zachowały się fundamenty baraków, kanały ściekowe, strażnice i fragmenty instalacji wodno-sanitarnej. Naukowcy natrafili także na ślady sadzonych celowo drzew, które, jak podkreślają, są swoistym "żywym pomnikiem" pamięci o ofiarach obozu. Po wojnie teren ten wykorzystywany był przez Armię Czerwoną, co przyczyniło się do znacznego zniszczenia infrastruktury.
Ruszów: nieznane karty historii
Warto tu dodać, że było jeszcze jedno miejsce objęte badaniami, które nie znalazło się jednak w publikacji, a chodzi o Ruszów, w którym funkcjonowały co najmniej dwa obozy. Jeden z nich mieścił się przy ul. Koszarowej i służył jako miejsce przetrzymywania więźniów deportowanych z Warszawy po powstaniu w 1944 roku. Drugi obiekt, przy dzisiejszym Nadleśnictwie Ruszów, był magazynem broni wykorzystywanym przez komando więźniów z AL Bunzlau.
Dzięki współpracy z lokalną społecznością, w tym pracownikami nadleśnictw, udało się również zlokalizować relikty dawnego obozu jenieckiego Stalagu 308 w Małej Lipnej. Archeolodzy odnaleźli tam pozostałości pochówków, które mogą należeć do nawet 3000 jeńców radzieckich.
Nowoczesne technologie w służbie pamięci
Zespół badawczy kierowany przez dr. hab. Pawła Konczewskiego z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz prof. Pavla Vařekę z Uniwersytetu Zachodnioczeskiego w Pilźnie wykorzystał podczas prac zaawansowane technologie, jak LiDAR, GPR (georadar), tomografia elektrooporowa i magnetometria. Pozwoliły one na precyzyjną lokalizację struktur obozowych, mimo że natura i działalność powojenna często całkowicie zacierały ich ślady.
Szczególnie trudnym wyzwaniem było odnalezienie miejsc masowych pochówków, zarówno ofiar codziennego życia obozowego, jak i Marszów Śmierci z początku 1945 roku. Choć dotąd nie udało się jednoznacznie ustalić ich lokalizacji, badacze nie rezygnują i planują kolejne etapy prac.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 87 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!