Uderzenie trójzęba

Amerykanie dozują informacje o okolicznościach operacji, w której zabito ukrywającego się w pakistańskim Abbotabadzie lidera siatki terrorystycznej Al-Kaida.

Tak atakują "foki"
Tak atakują "foki"Polska Zbrojna

Góra lodowa

Po 22 marca, gdy zrezygnowano z koncepcji ataku lotniczego, żołnierze z jednostki specjalnej amerykańskiej marynarki wojennej (Naval Special Warfare Development Group) rozpoczęli przygotowania do misji. Dwudziestu czterem operatorom SEALs, którzy zaatakowali rezydencję bin Ladena, towarzyszył tłumacz, był też specjalnie wyszkolony owczarek belgijski Malinois. Kolejni wojskowi znajdowali się na pokładzie dwóch Chinooków. W sumie w akcji wzięło udział 79 specjalsów. Być może poza członkami DEVGRU uczestniczyli w niej też żołnierze 5. Grupy Sił Specjalnych US Army, czyli popularne "zielone berety".

Gdyby Pakistańczycy się zorientowali

Na trasie ich przelotu oraz w odległości około stu kilometrów od Abbotabadu były cztery pakistańskie bazy lotnicze - Peszawar, Kamra, Risalpur i Chaklala w Rawalpindi. Z tego powodu z pewnością w powietrzu musiały też krążyć myśliwce, gotowe przyjść śmigłowcom z odsieczą. Możliwe że wykorzystano zwiadowcze bezzałogowce. Pojawiły się informacje, że w akcji uczestniczyły należące do amerykańskich sił powietrznych poszukiwawczo-ratownicze HH-60 Pave Hawk, MH-53 Pave Low, prawdopodobnie też specjalna wersja Herculesa.

Piloci dostają też dane pogodowe. Elementem wyposażenia jest głowica, w której zintegrowano kamerę termowizyjną oraz laserowy dalmierz (podświetlacz). Chinook amerykańskich specjalsów ma też systemy ostrzegające o opromieniowaniu wiązką laserową lub radarową oraz zakłócające głowice rakiet przeciwlotniczych pracujące w podczerwieni. Są też służące temu wyrzutnie flar i dipoli oraz trzy karabiny maszynowe, w tym dwa wielolufowe.

W zbiornikach MH-47G mieści się więcej paliwa, niż zabierają transportowe Chinooki. Dzięki temu zwiększa się zasięg lotu. Według danych z serwisu internetowego Guncopter, wynosi on 1382 kilometry. Inne źródło podaje, że promień lotu przekracza 550 kilometrów. Zasięg zwiększa dodatkowo możliwość zatankowania paliwa w czasie lotu. Afgański Dżelalabad, skąd miały wystartować amerykańskie śmigłowce, dzieli od Abbotabadu około 260 kilometrów. Jest to odległość w linii prostej. Według Associated Press centrum operacji znajdowało się w bazie Bagram, gdzie SEALs mieli przybyć w połowie kwietnia. W Dżalabadzie było tylko międzylądowanie.

Niewidzialne śmigłowce?

Zagmatwana jest sprawa drugiego typu śmigłowców, którymi żołnierze SEALs wylądowali na terenie posiadłości. Oficjalnie podano, że była to odmiana Black Hawka. Wątpliwości co do typu maszyny pojawiły się, gdy opublikowano zdjęcia szczątków śmigłowca, który w trakcie operacji uległ awarii i został zniszczony przez Amerykanów. Widać na nich fragment ogona o kanciastym kształcie, zupełnie innym niż ten, który ma MH-60. Bardziej przypomniał on element śmigłowca rozpoznawczo-bojowego RAH-66 Comanche, którego program został przerwany w 2004 roku.

Według wojskowego tygodnika "The Army Times", powołującego się na emerytowanego pilota sił specjalnych, w maszynie, którą stracono w Pakistanie, wykorzystano starsze rozwiązania, podobne jak w projekcie pierwszego amerykańskiego samolotu bojowego o właściwościach stealth - F-117 Nighthawk. "Niewidzialne" Black Hawki stacjonują w niewymienionej z nazwy bazie w Newadzie. Amerykanie mają ich kilka egzemplarzy. Ekspert lotniczy z miesięcznika "Skrzydlata Polska" Bartosz Głowacki zwraca jednak uwagę, że w przypadku śmigłowców nie wystarczy specjalny kształt, by były niewykrywalne. Ponieważ latają na małych wysokościach, problemem jest tu raczej wyciszenie pracy wirnika, by nie był słyszalny z ziemi.

Interesujące informacje ujawnił wicemarszałek lotnictwa Rao Qamar Suleman. Według niego w nocy, gdy Amerykanie przeprowadzili rajd, który zakończył się zabiciem bin Ladena, nie pracowały pakistańskie radary wzdłuż zachodniej granicy. Powód był całkiem prozaiczny - pieniądze. Kosztowny radar dalekiego zasięgu, śledzący sytuację na dużych wysokościach, po 25 tysiącach godzin pracy (po niecałych trzech latach) wymaga gruntownego remontu, po dziewięciu zaś latach takiej eksploatacji staje się bezużyteczny. Dlatego przez całą dobę aktywne były tylko pakistańskie radary wzdłuż granicy z Indiami i linii demarkacyjnej w Kaszmirze. Na zachodzie włączono je dopiero po rajdzie Amerykanów. Pojawiły się jednak opinie, że kwestia, czy radary pracowały, czy też nie, nie ma większego znaczenia ze względu na niedużą wysokość, na której leciały między górami amerykańskie maszyny.

Wiele pytań, mało konkretów

Także Salman Baszir potwierdził wysłanie dwóch myśliwców, ale Amerykanom udało się opuścić przestrzeń powietrzną Pakistanu, zanim doszło do kontrataku. Niektóre źródła utrzymują, że informację o obecności obcych maszyn przekazały lotnictwu wojska lądowe w Abbotabadzie.

Pakistańska gazeta "Express Tribune" opublikowała inne informacje dotyczące czasu, przez jaki Amerykanie byli obecni w rejonie Abbotabadu. Według świadków, śmigłowce i C-130 Hercules pojawiły się na ponad dwie godziny przed szturmem fok. Z innego źródła gazeta zdobyła potwierdzenie, że był to samolot nafaszerowany supernowoczesną elektroniką. Maszyna znajdowała się nad Pakistanem pięć godzin. Niektóre tamtejsze media utrzymywały - pomimo zaprzeczeń rządu i wojskowych - że przynajmniej część z amerykańskich śmigłowców przyleciała nad Abbotabad nie z Afganistanu, lecz z bazy sił specjalnych Pakistanu Tarbela Ghazi.

Poza uczelnią są w tej okolicy dwa duże pułkowe centra szkoleniowe - armijnego Pułku Baloch i paramilitarnego Pułku Sił Granicznych. W sąsiedztwie rezydencji mieszkali bądź przebywali obecni wojskowi. I raczej osoby te próbowały zawiadomić władze o tym, co się dzieje. Jeśli pakistańscy wojskowi by chcieli, przybyliby w rejon akcji po kilkunastu minutach. Co ciekawe, Pakistańczycy nie robili problemów z przelotem nad swym terytorium maszyny, która dostarczyła ciało bin Ladena na lotniskowiec na Morzu Arabskim. Taki lot trwał kilka godzin.

Rysy wizerunkowe

Nawet jeśli tamtejsi politycy i wojskowi nie wiedzieli o operacji i jej celu, mogli się tego łatwo domyślić. Tymczasem były szef pakistańskiego wywiadu wojskowego, którego personel Amerykanie podejrzewają o powiązania z talibami, emerytowany generał porucznik Hamid Gul utrzymuje, że Ibn Ladin zmarł już przed laty.

Można odnieść wrażenie, że publiczne oburzenie wyrażane przez polityków i wojskowych w Islamabadzie to teatr, w którym grają też Amerykanie. Jednym z powodów takiego zachowania może być obawa przed krwawym odwetem terrorystów, którzy już zaatakowali akademię sił paramilitarnych w Peszawarze. Wydaje się, że ze względu na skomplikowaną sytuację wewnątrzpolityczną władzom pakistańskim jest na rękę utrzymywanie, że zabicie Ibn Ladina było wyłącznie sprawą Amerykanów.

Z drugiej strony, wykrycie jego siedziby w mieście garnizonowym ma bardzo negatywny wpływ na wizerunek Pakistanu i jego armii za granicą. Powróciły pytania o stosunek części tamtejszego establishmentu wojskowego do wojny z terroryzmem. W mediach pojawiły się informacje o przypadkach, gdy obozy talibów znajdowały się w pobliżu posterunków armii czy sił paramilitarnych. Podniosły się też głosy krytykujące zbyt duże wpływy wojska na sferę pozamilitarną w państwie (politykę i ekonomię), w sytuacji gdy nie potrafi ono wypełnić swych konstytucyjnych powinności, do których należy ochrona granic.

Pułk wykorzystuje ponad sto śmigłowców. Największymi maszynami są Chinook w wersjach MH-47E i MH-47G. Jednostka ma też trzy odmiany Black Hawka - MH-60K, MH-60L i MH-60L DAP (silnie uzbrojony, mogący wykonywać zadania szturmowe). Na początku tego roku rozpoczęły się dostawy najnowszych MH-60M. Uzupełnieniem pułkowej floty wiropłatów są "małe ptaki" (Little Birds), czyli AH-6M i MH-6M, zmodernizowana wersja jednosilnikowego śmigłowca MD 530F.

1 Batalion ma po kompanii AH-6 i MH-6 oraz trzy kompanie MH-60, w 2 Batalionie są tylko dwie kompanie Chinooków, w 3. i 4. zaś - po trzy kompanie śmigłowców: dwie MH-47 i jedna MH-60. Każdy z batalionów posiada poza tym jeszcze kompanie dowodzenia i remontową.

Tadeusz Wróbel

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

Polska Zbrojna
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas