USA dadzą Ukrainie "broń zwycięstwa". To pociski Tomahawk
W przedstawionym przez prezydenta Ukrainy, słynnym planie zwycięstwa nad Rosją, pojawiła się prośba do USA o dostarczenie potężnych pocisków BGM-109 Tomahawk. Teraz okazuje się, że Kijów może otrzymać taką broń już na początku przyszłego roku.
Pod koniec października bieżącego roku, The New York Times podał, że jednym z elementów ukraińskiego planu zwycięstwa w wojnie z Rosją, który prezydent Zełenski prezentował na spotkaniu z Unią Europejską oraz prezydentem Stanów Zjednoczonych, pojawiła się prośba o dostarczenie potężnych pocisków BGM-109 Tomahawk. Mają one być dla kraju naszego sąsiada "bronią zwycięstwa".
Teraz okazuje się, że na niedawno zakończonym zgromadzeniu NATO w Montrealu przyjęto rezolucję dotyczącą wsparcia i pomocy wojskowej dla Ukrainy, w której znalazł się zapis wzywający członków Sojuszu do zaopatrzenia Sił Zbrojnych Ukrainy we wszystkie niezbędne środki do "obrony", w tym rakiety średniego zasięgu. Nie chodzi tutaj o pociski ATACMS, Storm Shadow czy SCALP-EG, ponieważ mają one mały zasięg.
Definicja pocisków średniego zasięgu obejmuje zazwyczaj zasięg od 500 do 5500 kilometrów. Według tej miary zasięg pocisku BGM-109 Tomahawk mieści się w kategorii broni średniego zasięgu i eksperci wskazują na dostarczenie właśnie tej broni. Te pociski mają być jednym ze środków nienuklearnego odstraszania Ukrainy skierowanego w stronę Rosji.
Eksperci sądzą, że gdy Donald Trump obejmie urząd prezydenta USA, wojna na Ukrainie może zostać zamrożona, a Ukraina może wówczas otrzymać Tomakwaki i inną potężną broń, by móc już znacznie skuteczniej się bronić, gdyby jednak Władimir Putin zdecydował się za kilka miesięcy czy lat ponownie dokonać agresji na kraj naszego wschodniego sąsiada. Uchroniłoby to kraje NATO przed bezpośrednią wojną z Rosją i jednocześnie wzmocniłoby to siły obronne Ukrainy.
Pomysł wysłania na Ukrainę pocisków Tomahawk nie jest czymś nowym. W lipcu w serwisach społecznościowych pojawiła się akcja #Tomahawk4Ukraine. — Jeden #Tomahawk dla Ukrainy za każdego zmarłego ukraińskiego cywila. Z nieograniczonym kierowaniem na Rosję. Zbrodnie wojenne Rosji ustaną natychmiast — przyznał Martin Sauer, jeden z propagatorów takiej idei.
W sieci natychmiast zawrzało, ponieważ chodzi o pociski, które mają możliwości niedostępne dla wszystkich pocisków otrzymanych przez Siły Zbrojne Ukrainy od początku wojny. Gdyby ukraińska armia otrzymała Tomahawki już teraz, w zasięgu znalazłyby się niemal wszystkie strategiczne obiekty militarne Rosji, a w tym lotniska z bombowcami, porty z okrętami czy bazy wojskowe ze składami amunicji i paliw.
Zainteresowanie pociskami i chęć przekazania ich Ukrainie pojawiła się przy okazji najnowszej informacji o możliwości dostarczenia armii naszego wschodniego sąsiada pocisków balistycznych Hyunmoo-2B z Korei Południowej. Oferują one zasięg 500 kilometrów z największą głowicą ważącą tonę, ale może sięgnąć nawet 800 kilometrów z mniejszą głowicą.
BGM-109 Tomahawk mogą być wyposażone w głowicę konwencjonalną o masie 454 kilogramów, jądrową o mocy 200 kiloton i kasetowej z subamunicją 166 x BLU-97/B. Ta broń ma zasięg nawet 2500 kilometrów. Jak się szacuje, rosyjskie strategiczne obiekty militarne, które biorą udział i mają ogromny wpływ na wojnę na Ukrainie rozmieszczone są do ok. 1500 kilometrów od granicy z Ukrainą. Zasięg 2500 kilometrów byłby zatem w zupełności wystarczający.
Pocisk ma długość 625 cm, średnicę 51 cm i masę 1440 kilogramów. Na pokładzie znajduje się rakietowy silnik startowy na paliwo stałe w postaci turbowentylatorowego Williams International F107-WR-402. Co ciekawe, Tomahawk jest trudno wykrywalny, gdyż pozostawia małe odbicie radarowe, a ponadto silnik nie emituje dużo ciepła, więc wykrycie go przez czujniki podczerwieni jest bardzo utrudnione. Koszt jednostkowy pocisku wycenia się na od 1 do 1,5 miliona dolarów.
Jest jeszcze inne, poważne ograniczenie dla tej broni. Otóż obecnie na wyposażeniu armii USA znajdują się tylko wersje morskie tych pocisków, co oznacza, że potrzebny byłby okręt do ich wystrzeliwania, a takiego Ukraina nie ma i jeszcze długo mieć nie będzie, pomimo faktu, że obecnie kontroluje bardziej od Rosji wody Morza Czarnego przy swojej granicy morskiej.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polubGeekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!