Tallboy. Wybuch ogromnej brytyjskiej bomby w Świnoujściu

Do widocznej na powyższym wideo eksplozji doszło 13 października 2020 r. w Świnoujściu. Jej powodem był 5,5-tonowy Tallboy. Głównym celem nurków minerów przy neutralizacji jednej z najcięższych bomb lotniczych z czasów II wojny światowej było odseparowanie zapalników i deflagracja materiału wybuchowego, który znajdował się w środku. Deflagracja to - jak tłumaczyli jeszcze przed rozpoczęciem akcji nurkowie - jeden z podstawowych procesów, który prowadzi do rozkładu materiału wybuchowego, jest procesem bardziej dynamicznym niż spalanie, ale mniej niż detonacja. Wywoływany jest przy pomocy specjalnej wkładki kumulacyjnej, penetruje najpierw korpus bomby, a po jego przebiciu rozpoczyna reakcję chemiczną z materiałem wybuchowym, który zaczyna przemianę termodynamiczną. Nurkowie uruchamiali proces zdalnie.

Jeden ze scenariuszy operacji przewidywał, że deflagracja może przejść w detonację. Dlatego ważne było opuszczenie strefy bezpośredniego zagrożenia życia - 2,5 km od osi toru wodnego.

Bałtyk jest wymarzonym morzem do prowadzenia wojny podwodnej i minowej. Stąd nie dziwią pozostałości po kolejnych konfliktach: od pierwszej wojny światowej, przez wojny z lat 1918-21, na drugiej wojnie światowej skończywszy. W międzyczasie wszystkie państwa bałtyckie "gubiły" tam miny, bomby lub torpedy.

- Szacuje się, że na dnie spoczywa wciąż od 60 do 80 tysięcy przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, w tym min morskich, torped, bomb lotniczych, a także pocisków artyleryjskich i amunicji - mówił, były dowódca 13. Dywizjonu Trałowców, a obecnie Szef Oddziału Morskich Systemów Walki Inspektoratu Marynarki Wojennej, kmdr Piotr Sikora.